NATO formalnie powołało się na zasadę wzajemnej obrony, zawartą w artykule 5. Traktatu Waszyngtońskiego - poinformował prasę sekretarz generalny NATO George Robertson po nadzwyczajnym posiedzeniu Rady (ambasadorów) NATO.
Według Roberstona, dotychczasowe rezultaty amerykańskiego śledztwa wykazały też powiązania między siatką bin Ladena a reżimem Talibów w Afganistanie.
_ Przedstawiona informacja stanowczo wskazuje na rolę Al-Qaedy w atakach 11 września. Wiemy, że osobnicy, którzy dokonali tych ataków, są częścią światowej siatki terrorystycznej Al-Qaedy dowodzonej przez Osamę bin Ladena i jego kluczowych adiutantów, chronioną przez talibów_ - oświadczył Robertson po wtorkowej sesji Rady NATO.
Tuż po zamachach w Nowym Jorku i Waszyngtonie, członkowie NATO uznali, że artykuł 5. Traktatu może zostać wykorzystany, jeśli USA udowodnią, iż agresja pochodziła z zewnątrz. Teraz, kiedy takie dowody zostały przedstawione, usunięty zostaje tryb warunkowy i artykuł 5. wchodzi w życie. Oznacza to, że Amerykanie mogą się teraz zwracać do NATO o udzielenie konkretnej pomocy. Robertson nie powiedział, na czym taka pomoc miałaby polegać. NATO powołało się na zapis w artykule 5. po raz pierwszy w swojej 52-letniej historii.
Dowody obciążające bin Ladena przywiózł na spotkanie z zasiadającymi w Radzie stałymi przedstawicielami 19 państw członkowskich, w tym z polskim ambasadorem Andrzejem Towpikiem, specjalny wysłannik i koordynator USA do walki z terroryzmem Francis Taylor. Towarzyszyli mu zastępcy sekretarza stanu Richard Armitage i wiceminister obrony Paul Wolfowitz. Amerykanie zorganizowali podobne spotkania informacyjne we wszystkich stolicach sojuszniczych, w tym również w Warszawie.
Według Towpika, na posiedzeniu Rady NATO w Brukseli nie było żadnej informacji o najbliższych zamierzeniach Stanów Zjednoczonych, jeżeli chodzi o operację wojskową. Inni dyplomaci NATO przyznają, że uznanie przedstawionych dowodów jest równoznaczne z "zielonym światłem" sojuszników dla spodziewanej w najbliższych godzinach lub dniach amerykańskiej riposty wojskowej.
Wskazanie na Talibów rządzących w Afganistanie sugeruje, że można się spodziewać uderzenia na wybrane cele w tym kraju, zwłaszcza na potencjalne kryjówki bin Ladena i obozy szkoleniowe dla terrorystów - przyznają dyplomaci.
Z kolei bezpośrednich dowodów łączących Osamę bin Ladena z zamachami nie otrzymał jeszcze Pakistan. Takie oświadczenie podało pakistańskie MSZ po spotkaniu prezydenta Pakistanu z amerykańską ambasador.
Rzecznik ministerstwa Riaz Mohammad Khan potwierdził na konferencji prasowej, że ambasador USA w Pakistanie Wendy Chamberlain rozmawiała z prezydentem, gen. Pervezem Musharrafem o prowadzonym dochodzeniu w sprawie zamachów. (ck)(miz)