Sojusznicy sypną nas ws. więzień CIA
Jeszcze kilka tygodni temu informacje działaczy Human Right Watch o tajnych więzieniach CIA w Polsce dziennikarze "Gazety Wyborczej", "Rzeczpospolitej" i TVN określali mianem "fantazji", dodając, że "gdyby to było prawdą, to dowiedzielibyśmy się o tym w ciągu 15 minut" - pisze "Trybuna".
08.12.2005 | aktual.: 08.12.2005 08:10
Po najświeższych rewelacjach sieci telewizyjnej ABC ton wypowiedzi się zmienił. Ci sami publicyści piszą dziś, że owych oskarżeń "nie możemy z całą pewnością odrzucić". Czyżby talibowie w Klewkach mieli okazać się prawdą? Chwilowo nie - zaznacza publicysta "T" Andrzej Bojarski.
Jego zdaniem, jednego możemy być pewni. Niezbite dowody na to, że gdzieś nad Wisłą, za zgodą i wiedzą polskich władz, agenci CIA torturowali schwytanych liderów Al-Kaidy, wypłyną nie w Warszawie, a w Nowym Jorku, Waszyngtonie, Los Angeles lub Chicago. Nie wszystkim oficerom amerykańskich służb specjalnych odpowiada rola katów. Wystarczy, by jeden z nich poczuł zbyt silne wyrzuty sumienia, a poznamy szczegóły.
Tak Seymour Hersch z "New Yorkera" dowiedział się o stosowaniu tortur w bagdadzkim więzieniu Abu Ghraib i ogłosił to światu. Poza tym amerykańskie media stać na milionowe honoraria dla potencjalnych informatorów.
Sekretarz stanu USA Condoleezza Rice może twierdzić, że "USA nie torturują więźniów", tylko - kto jej wierzy? Źródłem informacji na ten temat jest przecież "New Yorker", "Washington Post" i sieć ABC, a nie np. rosyjskie czy białoruskie media. Tak oto padliśmy ofiarą sojusznika. Jeśli tajne więzienia w Polsce były - rozsądek nakazuje to ujawnić. Będzie gorzej, gdy zrobi to za nas "New York Times".
Jeśli ich nie było - mamy pecha. Bo kto da wiarę Polsce, mającej w świecie opinię "osła trojańskiego Ameryki"? Zwłaszcza gdy rodzime media i opinia publiczna zdają się milcząco akceptować obecną politykę władz wobec Stanów Zjednoczonych i tzw. wojny z terroryzmem.
Dziś rewelacje amerykańskich mediów na temat tajnych więzień CIA w Polsce mogą sprawić, że w oczach społeczeństw zachodnich spadniemy niżej niż Białoruś.
Nasz kraj jest członkiem Rady Europy, dobrowolnie zobowiązał się do przestrzegania konwencji o zakazie stosowania tortur, uczestniczy w pracach Europejskiego Komitetu do spraw Zapobiegania Torturom oraz Nieludzkiemu lub Poniżającemu Traktowaniu albo Karaniu i kilku innych międzynarodowych gremiach strzegących praw człowieka. "Solidarność", "demokracja" nie schodzą z ust naszych czołowych polityków.
Lepiej więc, by nasz prezydent, premier i minister spraw zagranicznych mieli przygotowaną odpowiedź, gdy, nie daj Boże, Seymour Hersch z "New Yorkera" lub Brian Ross z sieci ABC pokażą światu zdjęcia Chalida Szejk Mohammeda w Klewkach - konkluduje publicysta "Trybuny".(PAP)