Sobotka: jestem do dyspozycji prokuratora
Od samego początku jestem do dyspozycji prokuratora - oświadczył wiceszef MSWiA Zbigniew Sobotka.
07.07.2003 | aktual.: 07.07.2003 09:21
W oświadczeniu przekazanym PAP wiceminister napisał: "Fakt przekazywania niejawnych informacji oraz utrzymywaniu kontaktów posła na Sejm RP z osobą podejrzaną o prowadzenie działalności przestępczej stanowczo potępiam. (...) Podkreślam, iż bez względu na przynależność partyjną osób łamiących te zasady, zawsze będę potępiał takie działania".
Zapowiedział, że będzie dążył do rzetelnego wyjaśnienia tej sprawy. Podkreślił, że ponieważ został "niesłusznie pomówiony", gotów jest w każdej chwili stawić się w prokuraturze. "Mam nadzieję, iż nastąpi to niezwłocznie" - zakończył.
Piątkowa "Rzeczpospolita" poinformowała, że z policyjnego podsłuchu wynika, iż poseł SLD Andrzej Jagiełło zadzwonił do jednego ze starachowickich samorządowców i ostrzegł go przed planowaną akcją Centralnego Biura Śledczego. Jagiełło miał się powołać na informacje uzyskane od wiceministra spraw wewnętrznych Zbigniewa Sobotki.
Starachowicki starosta i ówczesny wiceprzewodniczący rady zostali z kilkunastoma innymi osobami zatrzymani w marcu przez Centralne Biuro Śledcze i aresztowani przez sąd. Prokuratura Okręgowa w Kielcach oskarżyła starostę Mieczysława S. o usiłowanie wyłudzenia odszkodowania za rzekomo skradziony samochód, a Marka B. o wyłudzenie odszkodowania oraz łapówkarstwo.
W piątek kielecka Prokuratura Okręgowa poinformowała, że chce przesłuchać w sprawie przecieku dwóch posłów SLD: wiceministra spraw wewnętrznych Zbigniewa Sobotkę i Andrzeja Jagiełłę. W piątek premier Leszek Miller zlecił ministrowi sprawiedliwości Grzegorzowi Kurczukowi prowadzenie szczególnego nadzoru nad tą sprawą i polecił powrót z urlopu szefowi MSWiA Krzysztofowi Janikowi.
Sam Sobotka oświadczył w piątek: "kategorycznie stwierdzam, że nigdy nie przekazywałem osobom nieuprawnionym jakichkolwiek informacji, które posiadałem z racji pełnionej funkcji".
W niedzielę w radiu Zet premier Leszek Miller ujawnił, że minister Krzysztof Janik powiedział mu o postępowaniu prowadzonym w sprawie przecieku informacji w sprawie starachowickiej "mniej więcej na dwa tygodnie" przed publikacją "Rzeczpospolitej".