Smutek męskiej duszy
Czy mężczyźni bywają smutni? Czasem nawet płaczą. Częściej się wściekają. Wrzeszczą. Piją. Biją. Uprawiają hazard. Uciekają. Zmieniają kobiety. Biorą narkotyki. Przestają żyć. Potem okazuje się, że to depresja.
04.12.2003 | aktual.: 04.12.2003 13:52
Męski smutek wygląda z wierzchu inaczej niż kobiecy. Dlatego rzadko ktoś o nim wie. Nawet lekarz. Bo mężczyzna rzadko chodzi do lekarza. A gdy już pójdzie, lekarz rzadko pyta o nastrój. No bo jak to, depresja? To przecież kobiety chorują na depresję... - mówił wiedeński psychiatra doktor Siegfried Kaspar na III międzynarodowym kongresie poświęconym męskiemu zdrowiu. Kongres odbył się pod koniec października w Wiedniu. Cały jeden dzień poświęcony był "męskiej odmianie" depresji.
HORMONY CZY STRES?
- Męska depresja jest gorzej diagnozowana. Częściej też kończy się śmiercią pacjenta - mówili lekarze w Wiedniu. W Polsce mężczyźni osiem razy częściej niż kobiety popełniają samobójstwo. I w ich wypadku to rzadko kiedy "próba", najczęściej pełne determinacji i konsekwencji dążenie do odebrania sobie życia. Zbyt często udane. Zbyt często perfekcyjnie wykonane. Dlaczego kobiety i mężczyźni inaczej chorują na depresję? Teorii jest wiele. Jedna z nich winą obarcza hormony. Druga mówi o rodzaju obciążeń psychicznych i stresów, które są inne u kobiet, inne u mężczyzn. Najnowsze wyniki badań naukowców z USA opublikowane w "American Journal of Medical Depression" pokazują, że rozwój depresji jest warunkowany przez różne geny, zależnie od płci. Genetyczne czynniki mogą być z kolei związane z nieco innymi objawami choroby u mężczyzn i kobiet, z różną podatnością na terapię oraz rozwojem różnych towarzyszących chorobie zaburzeń psychicznych. Według autorów badań ich odkrycie może w przyszłości wpłynąć na zmiany w
sposobie wybierania metod terapii depresji u mężczyzn i kobiet oraz metod diagnostyki choroby.
Na pewno wiadomo tylko to, że na cztery kobiety dotknięte klasyczną depresją przypada jeden mężczyzna. Jeden na pięciu mężczyzn choć raz w życiu doświadczy jej skutków. Przynajmniej według oficjalnych danych. Jak jest naprawdę, możemy się tylko domyślać, panowie bowiem rzadko zgłaszają się z tym schorzeniem do lekarza, a ich najbliżsi często nie mają pojęcia, co przeżywa ich mąż, brat, ojciec. W dużej części to wina mediów, które w ciągu ostatnich lat bardzo dużo miejsca poświęcają tej chorobie, opisując ją głównie jako kobiecą przypadłość. Powoduje to, że mężczyźni nie chcą przyznawać się do "babskich chorób", a smutek maskują złością. A gdy już pójdą do lekarza, są gorzej diagnozowani, bo nawet psychiatrzy często ulegają stereotypowemu myśleniu o tej chorobie. Dlatego mimo że panowie na "smutek duszy" chorują rzadziej niż kobiety, jest on dla nich często groźniejszy w skutkach.
TWARZ CHOROBY
Jak rozpoznać chorobę? To często trudne. U niektórych zaczyna się nagle: ktoś, kto poprzedniego dnia był w świetnym nastroju, budzi się rano głęboko przygnębiony. U innych smutek narasta powoli. Dni, tygodnie, miesiące. Krok po kroku - coraz trudniej jest żyć, coraz mniej rzeczy cieszy. I nagle człowiek, który do tej pory patrzył na życie z optymizmem, traci swój świat.
Zaczyna wycofywać się z kontaktów z otoczeniem. Sądzi, że nie będzie w stanie podtrzymać rozmowy albo że ktoś zauważy jego problemy. Często zdarza się też, że choroba ukrywa się pod maską innych dolegliwości: bóli, bezsenności, obsesji. Pojawiają się kłopoty z pamięcią i koncentracją. Często dołączają do tego problemy z potencją, a to tylko wzmaga frustrację. U niektórych zdarza się tylko jeden taki epizod w życiu, u innych ten stan może ciągnąć się latami.
MĘSKA MASKA
- Mężczyźni często padają ofiarą stereotypów społecznych - mówi doktor Michał Skalski, psychiatra z Akademii Medycznej w Warszawie. - Przecież mają być silni. Nie powinni okazywać słabości. Kobieta może sobie pozwolić na płacz, opowieści o swoich uczuciach. Dlatego u mężczyzny depresja przywdziewa często "maskę". Facet może swoje frustracje rozładować gniewem i często mu się to zdarza. Staje się nerwowy, poirytowany. Nie przyznaje się, że czuje się gorszy, niepełnowartościowy, że jest mu wstyd, iż martwi go utrata pracy, odejście żony. Często winę za poczucie beznadziei czy bezwartościowości mężczyźni w odróżnieniu od kobiet przypisują otoczeniu - kobiety częściej szukają winy w sobie. Panowie doprowadzają do konfliktów, atakują, gdy czują się zranieni, zachowują się wrogo, boją się mówić o swojej słabości. Unikają rodziny, popadają w pracoholizm.
Często szukają pomocy w alkoholu, narkotykach, seksie, hazardzie. Gdy to nie pomaga (a rzadko pomaga), niektórzy chorzy dochodzą do wniosku, że ich depresja nigdy nie przejdzie, i pogrążają się w jeszcze większej rozpaczy. Zwykle osoby, które same nie doświadczyły tego stanu, nie umieją wyobrazić sobie, co czuje chory na depresję. Często myślą, że to lenistwo, chwilowa słabość, bezradność, ucieczka od problemów. Bardzo często zdarza się, że żona mówi do męża, który ma depresję: "Weź się w garść. Idź do roboty, bo cię wyleją", "Przestań pić, bo cię zostawię". A to tylko pogarsza sprawę. Brak zrozumienia powoduje, że chory stara się ukryć swój stan. Maskuje się tak, że patrząc z boku, nie dostrzeżemy lęku, zniechęcenia. A tymczasem on boi się kompromitacji i sprawienia zawodu najbliższym. Jest też jednak sporo takich, u których choroba postąpiła już tak daleko, że nie są w stanie podołać swoim obowiązkom. Przerywają pracę, znikają z pola widzenia kolegów i znajomych, izolują się. Ta choroba nie zależy od
niczyjego widzimisię. To zaburzenie działania mózgu.
CHWIEJNA RÓWNOWAGA
Mechanizm powstawania choroby, mimo że na zewnątrz przybiera różne oblicza, jest taki sam u kobiet i mężczyzn. Aby zrozumieć depresję, trzeba pojąć, na jakiej zasadzie działa mózg. Koordynacją jego działań, utrzymywaniem kontaktów między różnymi jego częściami, przenoszeniem informacji między komórkami nerwowymi zajmują się substancje chemiczne zwane neuroprzekaźnikami. Należą do nich noradrenalina, serotonina, acetylocholina, kwas gamma-aminomasłowy i kilka innych. Na przepływ informacji wywierają też wpływ hormony i niektóre neuropeptydy. W stanach depresyjnych proces komunikowania się neuronów jest zaburzony. Ma na to wpływ głównie serotonina i noradrenalina. W tych strukturach mózgu, które są odpowiedzialne za regulację nastroju i aktywności, działają one źle - jest ich za mało lub za dużo. Mózg "traci równowagę". Co ją zaburza?
Przyczyn depresji jest wiele. U jej podstaw mogą leżeć "zwykłe" choroby: zaburzenia tarczycy, nadnerczy, przysadki, zaburzenia wydzielania hormonów płciowych. Także choroby serca, wątroby, przewodu pokarmowego. Te dolegliwości mogą mieć wpływ na gospodarkę hormonalną, a to z kolei może wpływać na neuroprzekaźniki.
- Każda choroba jest dużym stersem - zwłaszcza dla panów, którzy nie lubią odwiedzać lekarzy. Chorzy czują się upokorzeni, słabsi, uzależnieni - tłumaczył w Wiedniu doktor Jens Altwein ze szpitala Barmherzige Bruder z Monachium. - No i stosowane leki mogą - jako skutek uboczny - wywoływać depresję. Znane są z tego na przykład sterydy czy leki obniżające ciśnienie. Niektóre leki mogą mieć wpływ na neuroprzekaźnictwo w układzie nerwowym.
Zdarza się jednak i tak, że depresję wywołuje jedno zdarzenie: utrata kogoś najbliższego, śmierć, rozwód, porzucenie. Ale także straty materialne, zawiedzione ambicje, degradacja zawodowa, utrata pracy. Męskie ego jest niezwykle wrażliwe na takie zdarzenia. Także jeśli w rodzinie ktoś chorował na depresję, prawdopodobieństwo zapadnięcia na nią rośnie.
NIE CUDOWNA PIGUŁKA
Tymczasem większość z nas uważa, że depresję trzeba przecierpieć samemu, ewentualnie z pomocą bliskich. Tylko co piąty poprosiłby o pomoc lekarza, a psychiatrę tylko co dwudziesty. Taka postawa jest niebezpieczna. - 15 procent spośród cierpiących na depresję skutecznie popełnia samobójstwo. Najczęściej robią to ludzie młodzi - w ciągu ostatnich 30 lat potroiła się liczba samobójstw mężczyzn między 15. a 24. rokiem życia - i mężczyźni po 65. roku życia - mówił doktor Siegfried Kaspar.
"Psychosomatic Medicine" pisze, że objawy depresji w połączeniu z wrogim nastawieniem do życia mogą u zdrowych mężczyzn sprzyjać wzrostowi poziomu białek wywołujących stan zapalny. Wyniki wielu badań wskazują, że toczące się w ściankach naczyń procesy zapalne przyczyniają się do odkładania płytki miażdżycowej, co może sprzyjać zakrzepom zwiększającym ryzyko zawału serca.
Dlatego warto namawiać panów, by zgłaszali się do lekarzy, choć nawet wtedy nie jest łatwo ich leczyć. Problem polega na różnej od kobiet podatności na niektóre leki, a także na czasie ich działania. - Mężczyźni lubią proste rozwiązania: łyknąć tabletkę i po kłopocie. Tymczasem niektóre leki zaczynają działać po dwóch, trzech tygodniach. Na dodatek, by utrwalić efekty leczenia, powinny być przyjmowane jeszcze przez pewien czas po ustąpieniu objawów. Pacjent często za wcześnie przerywa terapię - mówi doktor Skalski. Mężczyźni, zwłaszcza w Polsce, rzadko też dają się namówić na psychoterapię. A najlepsze efekty daje połączenie leków z tą metodą. Podstawową formą psychoterapii jest rozmowa z odpowiednio przygotowanym terapeutą. Można to robić indywidualnie, można w grupie. Jednak wielu panów uważa, że pójście "do psychoanalityka" jest niegodne mężczyzny. Na szczęście to nastawienie powoli się zmienia. Zbyt powoli. Czasem nim nadejdzie pomoc, smutek zdąży przeżreć duszę. A wtedy nie chce się żyć.
OLGA WOŹNIAK
GDY ON CHORUJE NA DEPRESJĘ:
- Nie traktuj jego depresji jako lenistwa, słabego charakteru, złej woli. Depresja jest chorobą taką jak nadciśnienie, zawał serca.
- Nie udzielaj rad typu: "Weź się w garść", "Inni mają gorzej". Nie udzielałabyś ich przecież, gdyby miał cukrzycę czy udar.
- Nie wysyłaj go na urlop, żeby odpoczął. Depresję trzeba leczyć.
- Nakłoń go do wizyty u lekarza psychiatry lub psychologa. Jeśli się to nie uda, spróbuj przynajmniej zasięgnąć opinii lekarza rodzinnego (lub lekarza, do którego ma zaufanie).
- Gdy masz trudności z przekonaniem go o potrzebie leczenia (lub chociaż konsultacji), zwróć się o pomoc do osoby, która ma u niego autorytet.
- Sprawdzaj, czy regularnie bierze leki. Zbyt wczesne przerwanie leczenia grozi nawrotem choroby.
- Bądź cierpliwa i wyrozumiała. Wiele dodatkowych obowiązków może spaść na twoje barki.
- Depresję można wyleczyć. Spróbuj zaszczepić w nim to przekonanie.
- Wszystkie wypowiedzi o samobójstwie traktuj z powagą. Nie jest prawdą, że jeśli ktoś mówi o samobójstwie, to go nie popełni.
Więcej na stronie www.leczdepresje.pl
GDY SAM CHORUJESZ NA DEPRESJĘ:
- Pamiętaj: depresja to nie "babska choroba". Choć mężczyzn dotyka rzadziej, jest dla was groźniejsza w skutkach.
- Unikaj alkoholu, używek. One nie rozwiążą problemów - mogą tylko pogorszyć sprawę.
- Nie zamykaj się w sobie, nie wstydź się. Spróbuj porozmawiać o swoich problemach z kimś bliskim. Nikt nie zgadnie, co ci dolega, dopóki o tym nie powiesz.
- Pamiętaj: depresja jest uleczalna. Idź do lekarza.
- Przyjmuj wszystkie leki przez wyznaczony czas. Nie zniechęcaj się. Niektóre zaczynają działać "z poślizgiem".
- Spróbuj więcej się ruszać: wychodź z psem, zapisz się na basen. Aktywność fizyczna pomaga zwalczyć chorobę.
- Ważne decyzje odłóż na potem. Nie podejmuj ich w chwilach przygnębienia.