"Smoleńsk" w Berlinie. Organizator pokazu zdradza - na tej scenie widzowie parsknęli śmiechem
- W tym filmie są elementy komiczne. Ale nie dlatego, że temat jest śmieszny. Chodzi o dialogi - są kanciaste, sztuczne, nie pasują do sceny. Chodzi też o połączenie tych dialogów z grą aktorską. W trzech czy czterech momentach widzowie parsknęli śmiechem - zdradza w rozmowie z oko.press Adam Gusowski, jeden z organizatorów niedawnego pokazu "Smoleńska" w Berlinie. I wymienia zwłaszcza jedną scenę.
Projekcja "Smoleńska" w reżyserii Antoniego Krauze odbyła się w piątek wieczorem w znanym berlińskim kinie Babylon. Film obejrzało ponad 500 Polaków i Niemców. Ze względu na duże zainteresowanie, część widzów siedziała na dostawionych krzesłach, a dla niektórych chętnych zabrakło biletów.
Pokaz zorganizowała grupa artystów pochodzenia polskiego - Klub Polskich Nieudaczników. Wcześniejsze próby pokazania filmu niemieckiej publiczności, podejmowane przez ambasadę RP w Berlinie, zakończyły się niepowodzeniem. Z nieoficjalnych informacji - przytaczanych przez portal - wynika, że choć ambasadora RP w Niemczech na sali nie było, ktoś zdawał mu relację z wydarzenia.
"W filmie są elementy komiczne"
Gusowski podkreśla w rozmowie z oko.press, że katastrofa smoleńska nie jest powodem do żartów. - To była wielka tragedia, dla Polski i dla świata. Mamy głęboki respekt dla ofiar i ich rodzin. Chcieliśmy, żeby ten szacunek był też widoczny w czasie pokazu - stwierdza.
Zaznacza jednak, że w filmie są "elementy komiczne". - Ale nie dlatego, że temat jest śmieszny. Chodzi o dialogi - są kanciaste, sztuczne, nie pasują do sceny. Chodzi też o połączenie tych dialogów z grą aktorską. W trzech czy czterech momentach widzowie parsknęli śmiechem właśnie dlatego. Były też momenty, gdy była cisza jak makiem zasiał - to był wyraz szacunku - wyjaśnia.
Co dokładnie działo się na pokazie? - Widownia była czujna, uważna, krytyczna, ale były też momenty nietykalne. Oczywiście, że można byłoby z tego pokazu zrobić dowcip, wyśmiać i zapewne by się to udało. Ale nie o to nam chodziło. Chcieliśmy pociąć go skalpelem, przebić balonik, bez zadęcia, bez klękania go ocenić - tłumaczy Gusowski.
Wymienia scenę, która - w jego ocenie - szczególnie rozbawiła widzów, mianowicie, gdy główna bohaterka pyta swojego partnera: "Byłeś kiedyś tak kurewsko oszukany?". Niezbyt przychylnie miała również - według Gusowskiego - zostać oceniona scena seksu między główną bohaterką i jej partnerem.
Jednak to nie koniec. Gusowski podaje jeszcze jeden przykład. - Na scenę z oficerami z Katynia nie byłem kompletnie przygotowany, nie wiedziałem, że taka jest w tym filmie. Była totalna cisza, ludzi wbiło w fotele, zaczęli uciekać wzrokiem, byli zażenowani i zszokowani. Nie rozumieli, o co chodzi. Bo ta scena jest po prostu bezwstydna. Jak można to porównywać? - pyta w rozmowie z oko.press.
Gusowski zdradza, że po projekcji członkowie Klubu zderzyli się z falą hejtu ze strony polskiej prawicy. - Nie byliśmy gotowi, bo nigdy wcześniej nam się to nie zdarzyło. To taka naiwność z naszej strony. Zarzucili nam, że jesteśmy finansowani przez rząd niemiecki, który współpracuje z Kremlem - mówi i wyjaśnia: - Chcieliśmy normalnie usiąść i rozłożyć ten film na czynniki pierwsze. Bez szyderstwa, ale bez klękania na kolana.
Gusowski odpowiada Gmyzowi. "Żadne salwy!"
Gusowski odniósł się również do słów Cezarego Gmyza, korespondenta TVP Info, który pisał o projekcji dla tygodnika "Do Rzeczy". "Na widowni znalazły się m.in. osoby związane z Komitetem Obrony Demokracji, widzowie w kluczowych momentach filmu wybuchali śmiechem"- twierdzi Gmyz w artykule "Salwy śmiechu podczas pokazu Smoleńska w Berlinie". Co na to Gusowski? - Żadne salwy! Raczej parsknięcia niedowierzania czy zdziwienia - ripostuje.
Gmyz zauważył też, że w kinie pito alkohol. - Tak jakby ten film to była jakaś msza, świętość, a kino stawało się kościołem, w którym piwa pić nie wolno. To brak dystansu do filmu jako do medium - stwierdza Gusowski.
Klub Polskich Nieudaczników został założony w 2001 r. przez polskich emigrantów. Odbywają się w nim koncerty, pokazy filmów, wydarzenia literackie i artystyczne. Jak sami mówią w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", ich celem jest odczarowanie relacji polsko-niemieckich i stworzenie przestrzeni do dialogu polsko-niemieckiego.
Film "Smoleńsk" osnuty jest wokół wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r. - katastrofy prezydenckiego samolotu, który leciał do Smoleńska. Na pokładzie TU-154 była polska delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele, zmierzająca do Katynia. Wszyscy pasażerowie oraz członkowie załogi zginęli.