Trwa ładowanie...
d255s52
27-06-2006 13:15

Śmieszny człowiek w okularach odpowie za siedem napadów na banki

30-letni mieszkaniec Krakowa Artur M. odpowie za siedem napadów na lokalne oddziały banków w Krakowie i Gdańsku oraz wyłudzenia kredytów. Świadkowie określali napastnika jako śmiesznego człowieka w okularach.

d255s52
d255s52

Artur M. wpadał do banku, groził pracownikom banków atrapą pistoletu i rabował. W sumie wyniósł z placówek 73,5 tys. zł.

Z miejsca rabunku odjeżdżał zazwyczaj rowerem, pieniądze przeznaczał na spłatę kredytów i grę w kasynach. Świadkowie podkreślali także nienaturalne rumieńce napastnika, "jak wymalowane". Jak się okazało, były one rzeczywiste i miały charakter alergiczny.

Artur M. został zatrzymany podczas rutynowej kontroli policji po ostatnim napadzie w październiku ub. roku, w pobliżu obrabowanego banku. Miał przy sobie prawie całą kwotę, jaka została zrabowana z banku. W należącym do niego garażu znaleziono atrapę broni, kolekcję okularów i czapkę.

Prokuratura postawiła mu 25 zarzutów, w tym siedem napadów rabunkowych na banki w Krakowie i Gdańsku oraz wyłudzenia kredytów z banków przy użyciu podrobionych dokumentów; nielegalnego posiadania dwóch naboi do pistoletu; oraz kierowania gróźb karalnych pod adresem świadka w jego sprawie cywilnej.

d255s52

Seria napadów elektryzowała krakowskie organy ścigania od wakacji ub. roku. 11 sierpnia został obrabowany bank przy ul. Kalwaryjskiej, 23 sierpnia - bank przy Karmelickiej, a 7 września - przy Rynku Kleparskim. 23 września rano mężczyzna napadł na ten sam bank przy Karmelickiej, co miesiąc wcześniej, a trzy godziny później - doszło do napadu na bank przy ul. Prądnickiej. 3 października obrabowany został bank przy al. Słowackiego.

Jednego z napadów Artur M. dokonał w Gdańsku. Jak ustalono, kupił w tym celu rower w miejscowym supermarkecie, którego jednak nie mógł odpiąć od płotu po napadzie i musiał zostawić. Ze zrabowanych pieniędzy wpłacił tam od razu trzy zaległe raty kredytu i wysłał znajomej kartkę z pozdrowieniami. Pocztówka ta jest również dowodem w sprawie.

Prokuratura podkreśla żmudną i wysoko profesjonalną pracę policji, która przeprowadziła mnóstwo badań i ekspertyz, które pomogły udowodnić winę podejrzanemu mężczyźnie. Artur M. przez całe śledztwo nie przyznawał się do winy, składał zażalenia na areszt i domagał się zwolnienia. Dopiero pod koniec śledztwa przyznał się do zarzutów.

Miał tylko pretensje do świadków, którzy twierdzili, że mówił "to jest napad, dawaj pieniądze", podczas gdy on używał słów: "poproszę o 20 tys. zł".

Arturowi M. grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności.

d255s52
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d255s52
Więcej tematów