Śmierdzisz? Do autobusu nie wejdziesz
Kolejne polskie miasta wprowadzają zakazy korzystania z komunikacji miejskiej dla osób, które śmierdzą. Ale jak ocenić, kiedy kończy się nieprzyjemny zapach, a zaczyna smród? - pyta na łamach "Wprost" Paulina Socha-Jakubowska.
Kontrowersyjny postulat usuwania bezdomnych wydzielających przykry zapach wysunął poznański radny z ramienia PiS Michał Grześ. Tłumaczy, że skoro ochroniarze mogą wyrzucać bezdomnych z galerii handlowych czy dworców, dlaczego nie mieliby tego robić w środkach komunikacji?
"Wprost" przypomina, że w niektórych miastach zarządy transportu miejskiego wprowadziły już regulaminy pozwalające na usunięcie kłopotliwych pasażerów z autobusów i tramwajów. Póki co jednak Warszawa - podobnie jak Wrocław, Lublin, Gdańsk czy Łódź, czyli miasta, które wypowiedziały wojnę bezdomnym utrudniającym życie innym pasażerom, nie zamierza iść o krok dalej i wzorem na przykład Brna czy Pragi zatrudniać specjalnych służb, których zadaniem jest powstrzymywanie nieprzyjemnie pachnących osobników przed wejściem do pojazdu.
Arkadiusz Chełstowski, kierownik oddziału nadzoru higieny komunalnej warszawskiego sanepidu tłumaczy "Wprost", że w Polsce nie ma przepisu precyzującego, co jest odorem, a co nie. Tomasz Sadowski z fundacji Barka, zajmującej się bezdomnymi, ma pomysł na likwidację smrodu. Proponuje, by przy każdym ośrodku pomocy społecznej istniała łaźnia i szatnia z czystą odzieżą.
Stylista Tomasz Jacyków uważa z kolei, że zamiast pastwić się nad bezdomnymi, zająłby się edukacją Polaków. By naród mył się częściej i częściej zmieniał ubrania. Według Państwowego Zakładu Higieny przeciętny Polak zmienia majtki co drugi dzień, skarpetki co piąty, co czwarty z nas myje się raz w tygodniu. 800 tys. Polaków nie ma i nigdy nie miało własnej szczoteczki do zębów.
Projekt uchwały radnego Grzesia na razie przepadł. Problem smrodu pozostał.
Źródło:* "Wprost"*