Śmierć założyciela Ośrodka Studiów Wschodnich - wypadek czy zamach
Sprawę śmierci założyciela Ośrodka Studiów
Wschodnich Marka Karpia powinna wyjaśnić prokuratura - uważają
członkowie sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Przewodniczący
komisji Andrzej Grzesik (Samoobrona) nie wykluczył jednak, że jeśli pojawi się taki wniosek, zajmie się tym również speckomisja.
13 sierpnia samochód, którym jechał Karp, został potrącony w Białej Podlaskiej przez tira na białoruskich numerach rejestracyjnych. Jak napisała środowa "Gazeta Wyborcza", według świadków wypadku wyglądało to jak egzekucja. Po wypadku Karp z ciężkimi obrażeniami trafił do szpitala MSWiA w Warszawie, w którym zmarł 12 września "nieoczekiwanie, kiedy miał już wyjść" - podała gazeta. W artykule zwrócono też uwagę, że kierowca tira został zatrzymany, a następnie po złożeniu zeznań zwolniony. Nie zabrano mu paszportu ani nie zażądano kaucji.
Po publikacji sprawę od Prokuratury Rejonowej w Białej Podlaskiej przejęła Prokuratura Okręgowa w Lublinie.
Jako komisja powinniśmy zaczekać na wynik postępowania prowadzonego przez prokuraturę - powiedział w czwartek dziennikarzom Konstanty Miodowicz (członek speckomisji, PO) odnosząc się do doniesień "GW".
Także Zbigniew Wassermann (PiS) zaznaczył, że speckomisja nie może rywalizować z prokuraturą. Dobrze się stało, że sprawę już zauważono w Prokuraturze Krajowej, że objęto ją nadzorem i przeniesiono z poziomu prokuratury rejonowej na okręgową - powiedział.
Przyznał także, że Karp powiedział mu, że ktoś coś chciał zrobić jego pracownikom. Podkreślił jednak, że uporał się już z tą sprawą, zgłaszając ją określonym służbom - dodał poseł.
"GW" zasugerowała, że wypadek mógł być zamachem. Miał to podejrzewać sam Karp, ale nie chciał lub nie mógł wyraźnie wskazać zleceniodawców. "GW" przypomniała, że Karp miał ogromną wiedzę o powiązaniach biznesowych między Polską a firmami z byłego ZSRR.
Zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik powiedział, że nie ma przesłanek, by uznać ten wypadek za zamach.