Śmierć policjanta na warszawskiej Pradze. B. antyterrorysta: miałem dwie podobne sytuacje
Policjant, który śmiertelnie postrzelił innego funkcjonariusza podczas interwencji na warszawskiej Pradze, nie zostanie tymczasowo aresztowany. Sąd nie zgodził się z argumentami prokuratury. – Nie ferujmy wyroków w tej sprawie. Każda interwencja jest nieprzewidywalna i każda jest inna – mówi WP Maciej Karczyński, były antyterrorysta i b. rzecznik KSP i ABW.
26.11.2024 15:36
Posiedzenie w tej sprawie odbyło się we wtorek. Sąd zdecydował się nie uwzględniać wniosku prokuratora i nie stosować wobec podejrzanego środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Bartosz Z. może wyjść na wolność za poręczeniem majątkowym. Sąd wyznaczył kaucję w wysokości 50 tysięcy złotych.
Policjant będzie musiał stawiać się pięć dni w tygodniu w komisariacie. Ma też zakaz zbliżania się do osób objętych śledztwem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Policyjna interwencja, która zakończyła się śmiercią jednego z funkcjonariuszy, miała miejsce w sobotę po południu na warszawskiej Pradze przy ul. Inżynierskiej. Dwa patrole policji interweniowały tam w sprawie agresywnego mężczyzny. Jeden z policjantów użył broni służbowej, raniąc drugiego z funkcjonariuszy, który ostatecznie zmarł w szpitalu.
Jak informował w poniedziałek rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prok. Norbert Woliński, "podejrzany usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień i nieuzasadnionego użycia broni służbowej oraz spowodowania choroby realnie zagrażającej życiu, a w następstwie spowodowania śmierci innej osoby".
Policjant nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia.
- Nie ferujmy wyroków w tej sprawie. Każda interwencja jest nieprzewidywalna i każda jest inna. W przypadku tego zdarzenia nie znamy wszystkich okoliczności, które będą teraz wyjaśniać policja i prokuratura – mówi WP Maciej Karczyński, były policjant i b. rzecznik Komendy Stołecznej Policji i ABW.
Jak ujawnia, w swojej policyjnej pracy miał do czynieni z dwiema podobnymi sytuacjami.
- Obie miały miejsce jeszcze jak pracowałem w Kompanii Antyterrorystycznej. Podczas jednej z akcji wchodziliśmy do obiektu z dwóch stron i było ryzyko, że możemy na siebie się natknąć. Dodatkowo wszystko działo się w ciemnościach. Widzieliśmy swoje pistolety, ale siebie nawzajem - już dobrze nie. Wycelowaliśmy w siebie, ale finalnie nie nacisnęliśmy na spust, choć adrenalina była bardzo duża – opisuje Karczyński.
Do drugiej sytuacji z jego udziałem doszło podczas interwencji na ulicy.
- Padł niekontrolowany strzał. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Nie wynikało to z błędu, a z sytuacji, która zaszła podczas zdarzenia. Wszystko działo się w ferworze walki, miała miejsce szarpanina. Żeby była jasność: takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Ale są to nieprzewidywalne zdarzenia – podkreśla Karczyński.
Policjant, z którego broni padł strzał, służbę pełnił od ponad roku. Według "Gazety Wyborczej", jego macierzystą jednostką była komenda w Nowym Dworze Mazowieckim, a wcześniej służył głównie w pobliskim Czosnowie.
"Sobotni dyżur był jego pierwszym w Warszawie. Pojechał na patrol, choć normalnie początkujący powinni jeździć na tzw. trzeciego w radiowozie - z doświadczonymi policjantami, których mogą podpatrywać w pracy. W tym przypadku zrezygnowano z tego z powodu braków kadrowych" – czytamy w "Wyborczej"
- Czy mogło zaważyć niedoświadczenie funkcjonariusza, który strzelił? Być może. Ale z drugiej strony miał na swoim koncie kilkadziesiąt służb (70 według Komendy Stołecznej Policji – przyp. red), a ta okazała się wyjątkowo negatywna – mówi nam Maciej Karczyński.
Policjant postrzelony przez 21-letniego funkcjonariusza zmarł w szpitalu przy ul. Szaserów. Osierocił żonę i dwójkę małych dzieci.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski