Śmierć Fortuyna ukazuje lęk przed skrajną prawicą
Śmierć Pima Fortuyna, holenderskiego przywódcy krucjaty przeciwko imigrantom, ukazała w dramatyczny sposób rosnące obawy przed umacnianiem się ruchów skrajnie prawicowych i ksenofobicznych w Europie - pisze dziennikarz Reutersa, Paul Taylor.
07.05.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Atak zamachowca, 33-letniego białego obywatela Holandii, nastąpił dzień po porażce wyborczej przywódcy francuskiej skrajnej prawicy Jean-Marie Le Pena, który dwa tygodnie wcześniej zaszokował Francję i Europę, przechodząc nieoczekiwanie do drugiej tury wyborów prezydenckich.
Sondaże opinii publicznej przepowiadały, że antyimigracyjne ugrupowanie Fortuyna osiągnie sukces w holenderskich wyborach powszechnych, rozpisanych na 15 maja, i może stać się języczkiem u wagi w nowym parlamencie.
Jednak Fortuyn, wykładowca socjologii obnoszący się ze swym homoseksualizmem i odrzucający wszelkie porównania z Le Penem, jeszcze trzy miesiące temu był postacią nieznaną.
Stał się sławny, gdy jego ugrupowanie "Rotterdam nadający się do życia" zdobyło jedną trzecią głosów w marcowych wyborach lokalnych w tym portowym mieście.
Był to jeden z serii sukcesów prawicowych populistów w Europie, płynących na fali niezadowolenia opinii publicznej z imigracji, przestępczości i poczucia utraty tożsamości narodowej.
W różnych postaciach tendencja ta doszła do głosu w ostatnich dwóch latach w Austrii, Włoszech, Szwajcarii, Norwegii, Danii, Francji, a w mniejszym stopniu w Niemczech i Portugalii.
We Francji, Niemczech i Belgii główne partie odcinają się od skrajnej prawicy, ale we Włoszech i w Austrii weszła ona w skład rządzących koalicji i zaczęła wywoływać kontrowersje swymi antyeuropejskimi i antyimigracyjnymi wystąpieniami, choć jest za słaba, by swe programy wcielić w życie. (an)