Słowiańsk - miasto odcięte od świata
Pod kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów Słowiańskiem trwają walki z ukraińską armią. Miasto jest okrążone. Większość jego mieszkańców deklaruje poparcie dla bojowników. Proukraińskich poglądów lepiej nie ujawniać ze względu na własne bezpieczeństwo.
05.05.2014 | aktual.: 05.05.2014 15:08
Na twarzach żołnierzy ukraińskich wojsk desantowych, którzy blokowali w niedzielę dojazd do Słowiańska, widać było napięcie. Przez cały dzień główną drogę prowadzącą do miasta zagradzało kilka czołgów. Kilkunastu żołnierzy z bronią w ręku przepuszczało samochody dopiero po ich przeszukaniu.
Nie pozwalali robić zdjęć, nie byli chętni do rozmowy. "Można jechać. Ale nie wiemy, co się dzieje dalej na drodze do Słowiańska" - uciął pytania jeden z nich. Kilku żołnierzy siedziało na czołgach; większa ich liczba skryła się w pobliskim lesie.
Pierścień wokół Słowiańska zamknął się w niedzielę w godzinach popołudniowych. Ruch samochodów został wstrzymany. Pierwszy posterunek separatystów był wtedy ustawiony kilka kilometrów dalej, na moście przy wjeździe do miasta. Przy barykadzie z opon czuwało kilkunastu uzbrojonych ludzi.
Do centrum nie można się było dostać nie przejeżdżając po ukraińskiej fladze. Zabrudzona, żółto-niebieska flaga była rozłożona na asfalcie w wąskim przesmyku obok barykady z opon. Pilnowało jej kilku uzbrojonych w kałasznikowy i broń myśliwską separatystów. Część z nich nosiła czarne kominiarki. Przeszukiwali każdy samochód.
Jeden z kierowców wzbudził podejrzenia i samochód natychmiast okrążyło czterech separatystów. Jeden z nich przeładował broń, inny zaczął przeszukiwać bagażnik. Nie przepuścili nawet ubranemu w kolarski strój rowerzyście. Musiał pozwolić na przeszukanie niewielkiego plecaka z bidonem.
Barykady z opon, desek i ściętych drzew zagradzały w niedzielę wiele ulic w samym Słowiańsku. Znaczna część sklepów i restauracji była zamknięta, jednak ulice - w przeciwieństwie do poprzednich dni - nie były opustoszałe. Na ławkach wokół głównego placu w słońcu wygrzewali się starsi ludzie i kobiety z dziećmi. Z dwóch placów zabaw dochodziły krzyki bawiących się dzieci.
Trzyletnia Jewa zeszła ze zjeżdżalni i przybiegła do mamy. Za barykady z worków z piaskiem doszedł charakterystyczny dźwięk przeładowanej broni. Budynek administracji znajdujący się między placami zabaw jest zajęty przez prorosyjskich demonstrantów. Urodzona w Słowiańsku Iryna była spokojna o córkę. "Nie boimy się naszych chłopców. Oni nas ochraniają. Boimy się bardziej armii, która strzela do swoich rodaków" - wyjaśniła.
Jest z zawodu farmaceutką, ale ostatnio nie pracuje. Podkreśla, że na Ukrainie żyje się coraz ciężej. Nie uznaje władzy w Kijowie. "Chciałabym, by Słowiańsk był w Rosji. To rosyjska ziemia. Czekam na referendum" - dodaje.
Większość mieszkańców mówi, że nie boi się szturmu ukraińskich wojsk i deklaruje wsparcie dla separatystów. Ci, którzy mają poglądy proukraińskie, wolą zachować je dla siebie.
Kateryna, która studiuje w Charkowie, przyjechała do rodziców na kilka dni. Do plecaka miała przyczepioną wstążkę w barwach ukraińskiej flagi. Jest przeciwniczką referendum. Przyznaje, że nie czuje się w mieście bezpiecznie. "Chodząc po ulicach staramy się nie dostrzegać ludzi z bronią. Trudno jednak powiedzieć, że jest bezpiecznie. Karabiny trafiły nieraz w ręce ludzi o nie najlepszej reputacji" - mówi.
Mieszkańcy Słowiańska starają się nie podchodzić zbyt blisko sztabu separatystów, który znajduje się w budynku Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Uliczka, przy której znajduje się budynek, jest chroniona z dwóch stron zbudowanymi z worków z piaskiem barykadami. Za jedną z nich widać czołg. Na warcie stoi kilku separatystów uzbrojonych w kałasznikowy. Powiewa flaga ustanowionej przez separatystów tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. "A ty skąd!?" - pada pytanie. "Polska!? "Polska to wróg!" - rzuca jeden z nich.
Bojownicy pilnujący wjazdu do miasta w niedzielne popołudnie byli bardziej mili. Jeden z nich, pozując do zdjęcia, ustawił się na tle barykady z bronią myśliwską w ręku. "Ukraińska armia musi trochę odetchnąć. Dadzą nam trochę spokoju" - ocenił jeden z nich. W poniedziałek rano spokój się skończył.