"Słowa wypowiedziane w Pawłokomie powinny paść właśnie w tym miejscu"
Sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik uważa, że uroczystości w Pawłokomie, to kolejny ważny krok na drodze do normalizowania stosunków polsko-ukraińskich.
Słowa, które zostały wypowiedziane zarówno przez hierarchów, jak i prezydentów, są słowami bardzo ważnymi, które właśnie w tym miejscu powinny paść - powiedział Przewoźnik, który uczestniczył w uroczystościach z udziałem prezydentów Polski i Ukrainy, podczas których oddano hołd upamiętniających polskie i ukraińskie ofiary tragedii z 1945 r.
Według Przewoźnika to, że w Pawłokomie do takiego spotkania doszło, to dobry sposób rozwiązywania problemów. Po jednej i drugiej stronie granicy jest jeszcze przecież wiele miejsc podobnych do Pawłokomy - powiedział Przewoźnik.
Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczęństwa Andrzej Przewoźnik poinformował, że trwają uzgodnienia dotyczące kolejnych miejsowości, w których dochodziło do podobnych mordów ludności cywlinej. Po polskiej stronie to, między innymi: Łańcut i Dukla. Na upamiętnienie czeka też sporo miejsc, w których Polacy ginęli na Ukrainie. Andrzej Przewoźnik wymienił Ihrowicę i Berezowicę Małą.
W ciągu najbliższych kilku tygodni okaże się, gdzie na Ukrainie jeszcze w tym roku odbędą się uroczystości podobne do dzisiejszej.
Zdaniem Prezesa Związku Ukraińców w Polsce Piotra Tymy, wszystkie wypowiedziane dziś słowa są ważne, ale nie najważniejsze. Wydarzeniem jest dla niego sama obecność: prezydentów, przedstawicieli wszystkich kościołów ale przede wszystkim zwykłych ludzi. Mieszkańców Pawłokomy - tych obecnych i dawnych Polaków i Ukraińców którzy przyjechali nawet z Kanady. Piotr Tyma liczy, że społeczeństwa obu państw zmienią się i uroczystości, takie jak dzisiejsza, nie będą się odbywały dopiero po rozmowach na najwyższych szczeblach.
Byli członkowie UPA uważają, że Polacy i Ukraińcy powinni sobie nawzajem powiedzieć: przepraszamy - powiedział przybyły na sobotnie uroczystości do Pawłokomy były członek UPA, 80-letni Grzegorz Ptasznik.
"Zanim doszło do rozlewu krwi, Polacy i Ukraińcy żyli w zgodzie. Razem chodziliśmy do szkoły, do kościoła i cerkwi. Potem komuniści nas poróżnili. I dlatego dzisiaj powinniśmy sobie powiedzieć wzajemnie: przepraszamy. Bo na darmo po obu stronach zginęło wielu niewinnych ludzi - powiedział.
Ptasznik był jednym z członków kilkunastoosobowej grupy Ukraińskiego Bractwa Ukraińskiej Powstańczej Armii ze Lwowa, którego przedstawiciele przyjechali do Pawłokomy na sobotnie uroczystości z udziałem prezydentów Polski i Ukrainy ku czci polskich i ukraińskich ofiary tragedii z 1945 r. W polsko- ukraińskich walkach zginęło wówczas 366 Ukraińców, zabitych w odwecie za uprowadzenie i zamordowanie 11 Polaków.
Przed wojną w Pawłokomie Ukraińcy stanowili większość - na ok. 1100 mieszkańców, 700 było narodowości ukraińskiej.
Mieszkańcy Pawłokomy przez wiele lat byli przeciwni upamiętnianiu poległych tam Ukraińców. Uważali, że byli oni winni licznych zbrodni dokonanych na ludności polskiej. Tę postawę udało się przezwyciężyć dopiero w czerwcu 2005 r., po długich negocjacjach prowadzonych właśnie przez Przewoźnika.
Jesienią zeszłego roku, zaniedbany cmentarz, na którym spoczywają zabici w 1945 roku przez Polaków Ukraińcy został odnowiony. W grudniu 2005 roku na cmentarzu stanął pomnik w kształcie krzyża wraz z tablicą z nazwiskami poległych Ukraińców.
Duże znaczenie dla normalizacji stosunków miało też oficjalne otwarcie w zeszłym roku Cmentarza Orląt Lwowskich we Lwowie oraz wzniesienie w Pawłokomie, obok miejscowego kościoła rzymskokatolickiego, krzyża-pomnika ku czci Polaków zamordowanych przez Ukraińską Powstańczą Armię.