Polska"Śledztwo ws. Rosomaków - nie przeciwko Skrzypczakowi"

"Śledztwo ws. Rosomaków - nie przeciwko Skrzypczakowi"

Prokuratura wojskowa prowadzi postępowanie w sprawie wysłanych do Czadu opancerzonych transporterów, które mogą być niebezpieczne dla żołnierzy - poinformowała "Gazeta Wyborcza". Zdaniem dziennika, gen. Waldemarowi Skrzypczakowi, do niedawna dowódcy Wojsk Lądowych odpowiedzialnemu za decyzję o wysłaniu transporterów, mają zostać wkrótce przedstawione zarzuty. Jednak prokuratura informuje, że na razie śledztwo prowadzone jest "w sprawie", a nie "przeciwko" komuś.

"Śledztwo ws. Rosomaków - nie przeciwko Skrzypczakowi"
Źródło zdjęć: © mjr Sławomir Ratyński, oficer prasowy, PKW MINURCAT

Jeden z wątków postępowania dotyczy zakupu w ramach tzw. pilnej potrzeby operacyjnej sześciu obrotnic do montażu uzbrojenia pokładowego w KTO Rosomak za kwotę około 980 tys. zł.

Dotychczasowe wyniki śledztwa wskazują, że dostarczone obrotnice mogą być używane jedynie w czasie postoju pojazdów i przy przechyle mniejszym niż pięć stopni. Ich eksploatacja w normalnych warunkach polowych może spowodować zagrożenie życia i zdrowia żołnierzy użytkujących obrotnice.

Komunikat prokuratury

O śledztwie Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała 19 sierpnia, zamieszczając na swojej stronie internetowej komunikat. Dzień wcześniej, generał Skrzypczak zasugerował w Polsat News, że na prokuraturę wojskową wywierano presję, w celu uzyskania niekorzystnych dla niego materiałów. Rzecznik NPW płk Jerzy Artymiak zapewniał wówczas w komunikacie, że taka sytuacja nie miała miejsca.

Jak podano w dokumencie, w Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie prowadzone jest śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień oraz niedopełnienia obowiązków służbowych i działania na szkodę interesu publicznego przez funkcjonariuszy publicznych m.in. z Dowództwa Wojsk Lądowych w związku z procedurą doposażenia KTO Rosomak, przeznaczonych do wykonywania zadań w ramach PKW w Czadzie.

Komunikat głosi, że wskazane postępowanie przygotowawcze zostało wszczęte 16 lutego 2009 r. na podstawie pisemnego zawiadomienia złożonego przez Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Gen. Skrzypczak sam zgłosił się do prokuratury

W komunikacie wskazano, że w toku śledztwa gen. Skrzypczak z własnej inicjatywy zgłosił się do prokuratury prowadzącej postępowanie przygotowawcze i wyraził gotowość złożenia zeznania w tej sprawie oraz ujawnienia szeregu znanych mu okoliczności związanych z przygotowaniem wyposażenia dla Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Czadzie. Zgodnie z wnioskiem generała, przesłuchano go w charakterze świadka 25 czerwca 2009 r.

Jak podkreślono, jest to jedyne śledztwo, aktualnie prowadzone przez wojskowe jednostki organizacyjne prokuratury, w którym wykonano czynność procesową z udziałem gen. Skrzypczaka.

- Śledztwo dotyczące doposażenia Kołowych Transporterów Opancerzonych Rosomak, przeznaczonych do działania w ramach polskiego kontyngentu wojskowego w Czadzie, prowadzone jest "w sprawie", a nie "przeciwko" - poinformował PAP zastępca wojskowego prokuratora okręgowego płk Ireneusz Szeląg.

MON dystansuje się od śledztwa

Szef MON Bogdan Klich pytany przez dziennikarzy o sprawę, że "nie oceniał, nie ocenia i nie będzie oceniał działań prokuratury".

- Prokuratura jest niezależnym organem wymiaru sprawiedliwości. Żadnego komentarza w tej sprawie państwo nie usłyszycie, tak jak w żadnej innej sprawie prowadzonej przez prokuraturę - dodał. Dopytywany, "czy zna sprawę", Klich powiedział krótko: "tak".

"Biurokracja MON"

Waldemar Skrzypczak odszedł z armii po zamieszaniu i kontrowersjach, jakie wywołała jego wypowiedź, w której zarzucił biurokracji w MON, że utrudnia zakupy sprzętu, którego najbardziej potrzebują żołnierze.

Minister obrony Bogdan Klich uznał, że dowódca zakwestionował zasadę cywilnej kontroli nad armią. Także prezydent Lech Kaczyński ocenił, że generał przekroczył dopuszczalne granice, ale zdecydował o pozostawieniu go na stanowisku ze względu na szczególną sytuację w resorcie obrony.

Dowódca zapewnił, że nie podważał cywilnej kontroli nad wojskiem. Sam podał się jednak do dymisji - jak wyjaśniał - z powodu słów szefa MON. Klich stwierdził, że Skrzypczak podczas rozmowy z nim "uznał swój błąd". Generał twierdzi, że uznał okoliczności swojej wypowiedzi za niefortunne (padły podczas uroczystości powitania ciała poległego w Afganistanie żołnierza), jednak nie wycofał się z jej meritum.

Kadencja Skrzypczaka jako dowódcy wojsk lądowych upływała na początku października. Klich zapowiadał w przeszłości, że będzie popierał jego kandydaturę na kolejną. Teraz wśród jego następców wymieniany jest m.in. gen. Tadeusz Buk.

wojskośledztwotransporter
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)