Śledztwo ws. afery maseczkowej umorzone. Sąd: Instruktor narciarstwa nie oszukał MZ
Warszawski Sąd Okręgowy prawomocnie utrzymał decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie tzw. afery maseczkowej, uznając, że nie doszło do popełnienia przestępstwa. Tym samym sprawa dotycząca głośnych zakupów sprzętu ochronnego z początków pandemii COVID-19 została prawomocnie zakończona – od postanowienia sądu nie przysługuje już dalsze zażalenie.
Afera maseczkowa dotyczyła kilku transakcji zawartych w pierwszych miesiącach pandemii w 2020 r. Śledczy badali przede wszystkim zakup 120 tys. chińskich maseczek ochronnych za ok. 5 mln zł dokonany w kwietniu 2020 r. przez Ministerstwo Zdrowia. Dostawcą był instruktor narciarstwa z Zakopanego powiązany towarzysko z ówczesnym ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim. Jak ujawniono po dostawie, maseczki nie spełniały wymaganych norm i posiadały sfałszowany certyfikat jakości. Co więcej, resort zapłacił za nie znacznie zawyżoną cenę 45 zł za sztukę, podczas gdy ówcześnie rynkowa cena wynosiła poniżej 1 zł.
Ustalenia prokuratury
Śledztwo obejmowało również wątek prania pieniędzy pochodzących z tej transakcji, wystawienia fałszywych certyfikatów zgodności masek z normami oraz sprzedaży masek innej spółce Skarbu Państwa. Prokuratura umorzyła tę sprawę w lutym 2025 r. ale od decyzji odwołało się Ministerstwo Zdrowia.
Podstawą umorzenia całego postępowania było stwierdzenie braku znamion czynu zabronionego we wszystkich badanych wątkach. Prokuratura ustaliła, że w przypadku zakupu maseczek nie doszło do oszustwa, ponieważ dostawcy nie mieli zamiaru wprowadzić ministerstwa w błąd. Z zebranych dowodów wynika, że polscy importerzy sami byli przekonani o jakości towaru - chiński producent przekazał im certyfikat rzekomo potwierdzający spełnienie norm przez maseczki, który następnie trafił do Ministerstwa Zdrowia. Sprzedający działali w przeświadczeniu, że dostarczają pełnowartościowy sprzęt zgodny z wymogami prawa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zełenski zaatakuje Moskwę? "Ukraina dysponuje takimi rakietami"
Co istotne, już po zgłoszeniu zastrzeżeń co do jakości masek dostawcy uzyskali od chińskich laboratoriów raporty potwierdzające zgodność maseczek z normami. W konsekwencji uznano, że pracownicy ministerstwa nie zostali celowo wprowadzeni w błąd, a więc nie doszło do oszustwa ani do działania na szkodę Skarbu Państwa. Skoro nie było przestępstwa bazowego (oszustwa przy sprzedaży masek), umorzone musiały zostać także zarzuty prania pieniędzy z tej transakcji.
Maseczki spełniały normy?
Prokuratura nie dopatrzyła się również znamion przestępstwa w wątku rzekomo fałszywych certyfikatów masek. Ustalono, że domniemany certyfikat europejski przedstawiony przez dostawcę w rzeczywistości nie był oficjalnym dokumentem, lecz jedynie projektem, który nie został formalnie wydany. Tym samym nie doszło do poświadczenia nieprawdy przez osoby wystawiające taki dokument - a użytkownicy masek nie byli realnie narażeni na utratę zdrowia lub życia, gdyż same maski okazały się spełniać podstawowe normy ochrony.
Ministerstwo Zdrowia nie zgadzało się z decyzją prokuratury o umorzeniu i złożyło zażalenie, argumentując potrzebę dalszego wyjaśnienia sprawy. 27 czerwca Sąd Okręgowy uznał jednak, że zażalenie stanowiło jedynie polemikę z ustaleniami śledczych, nie przedstawiając nowych dowodów ani przesłanek podważających decyzję prokuratora. W ocenie sądu zebrany materiał dowodowy był wystarczający do podjęcia merytorycznej decyzji o braku przestępstwa, a dalsze przedłużanie śledztwa nie było zasadne. Tym samym zaskarżone postanowienie o umorzeniu zostało utrzymane w mocy.
Afery maseczkowej nie było?
Choć śledztwo zakończyło się definitywnie bez postawienia zarzutów konkretnym osobom, nie oznacza to zupełnego braku konsekwencji. Sąd zaznaczył, że nic nie stoi na przeszkodzie dochodzeniu roszczeń finansowych przez Skarb Państwa czy inne poszkodowane podmioty od swoich kontrahentów na drodze cywilnej. Państwo może zatem próbować odzyskać utracone miliony w pozwach cywilnych, mimo że w postępowaniu karnym nie dopatrzono się winy. Zakończenie śledztwa pozostawia też możliwość wznowienia postępowania w przyszłości, jeśli pojawiłyby się nowe, istotne dowody. Obecnie jednak - w świetle dostępnego materiału - wymiar sprawiedliwości uznał, iż afery maseczkowej nie było.
Śledczy próbują "ugryźć" tę sprawę jeszcze od innej strony. Prokuratura Regionalna w Łodzi i ABW prowadzą śledztwo dotyczące tych samych transakcji pod kątem przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych przy zawieraniu umów z firmami, które nie spełniały norm, oraz działań Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (RARS). Badane są również inne zakupy maseczek i środków ochrony, które nie spełniały wymaganych standardów.
Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski