PolskaŚledztwo w sprawie strajku w łódzkich szpitalach

Śledztwo w sprawie strajku w łódzkich szpitalach

Łódzka prokuratura wszczęła w piątek śledztwo w
sprawie niedopełnienia obowiązków związanych ze sposobem
przeprowadzenia referendum strajkowego i kierowania strajkiem w
szpitalach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w Łodzi
oraz Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki.

02.06.2006 | aktual.: 02.06.2006 15:12

Jak poinformował rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania, doniesienia w tej sprawie złożyli dyrektorzy obu placówek.

Pierwszy zrobił to kilka dni temu szef szpitala MSWiA Wojciech Szrajber, który uznał, że strajk w szpitalu jest nielegalny, bo "nie znajduje oparcia w przepisach prawa". Przyznał wtedy, że musiał podjąć taką decyzję, po zapoznaniu się z opinią Państwowej Inspekcji Pracy. Według PIP, lekarze nie dopełnili wszystkich obowiązujących procedur, wynikających z ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Chodziło tu o przeprowadzenie referendum strajkowego tylko wśród jednej grupy zawodowej.

Zawiadomienie - również o podejrzeniu naruszenia ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych - złożyła dyrekcja Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. Według niej, nie spełniono wymogów dotyczących głosowania nad przeprowadzeniem strajku. W referendum strajkowym - na ponad 2,1 tys. zatrudnionych osób - w głosowaniu udział wzięło nie więcej niż 10 proc. pracowników.

Jak powiedział Kopania, śledztwem objęte zostały oba doniesienia.

Protest w szpitalu MSWiA trwał od 9 maja. W ub. tygodniu lekarze zaostrzyli jego formę i rozpoczęli strajk okupacyjny. W środę po południu podpisali z dyrekcją placówki porozumienie w sprawie podwyżki płac i zakończenia strajku. Wyższe pensje lekarze otrzymają od 1 czerwca. Ze względu na trudną sytuację placówki dopuścili oni możliwość wypłaty 30-procentowej podwyżki w etapach.

W piątek swój protest - trwający również od 9 maja - zaostrzyli lekarze z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. Rozpoczęli strajk okupacyjny. Codziennie w godzinach 8-15.30 okupować mają jeden z głównych korytarzy budynku. Lekarze domagają się natychmiastowej 30-proc. podwyżki płac. Dyrektor szpitala Przemysław Oszukowski uważa, że obecnie nie jest w stanie spełnić żądań lekarzy, bo "nie podcina się gałęzi, na której się siedzi".

Jego zdaniem, zaostrzenie formy protestu przez lekarzy ma "wymiar bardziej medialny niż rzeczywisty". Wyjaśnił, że od samego początku protest w szpitalu polega na pracy jak w ostry dyżur. W klinikach pracowali ich kierownicy i lekarze dyżurni, pozostali lekarze siedzieli np. w gabinetach. Teraz nadal pracują lekarze dyżurni i kierownicy, a cała reszta wyszła do głównego holu. Z punktu widzenia medialnego, to jest zaostrzenie, z punktu widzenia pacjenta - nic się nie zmieniło - powiedział Oszukowski.

Dodał, że w związku z sytuacją w szpitalu trzeba liczyć się i z taką ewentualnością, że placówkę trzeba będzie zamknąć.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)