Śledztwo po zabiciu polskiego oficera
Żandarmeria wojskowa sił koalicyjnych i iracka policja prowadzą śledztwo po śmierci w czwartek polskiego oficera, który jechał w konwoju, zaatakowanym na drodze z amerykańskiej bazy Dogwood do Karbali w polskiej strefie stabilizacyjnej.
Mjr Hieronim Kupczyk z 12. brygady zmechanizowanej ze Szczecina to pierwszy polski żołnierz, który zginął w misji stabilizacyjnej w Iraku.
Na razie wiadomo, że do ataku na konwój doszło 30 kilometrów na północny wschód od Karbali. Polscy żołnierze zostali ostrzelani z broni palnej. Zachowali się zgodnie z procedurami, czyli odpowiedzieli ogniem, a konwój nie zatrzymał się, tylko zwiększył prędkość i wkrótce dojechał do celu. Dowódcy zapewniają, że konwój przestrzegał wszelkich zasad bezpieczeństwa.
Rannego oficera przetransportowano natychmiast do polskiego szpitala polowego. Mimo trwającej półtorej godziny reanimacji lekarzom nie udało się uratować mu życia.
Konwojem z bazy Dogwood do Karbali jechali z polską eskortą Irakijczycy promowani tego dnia na funkcjonariuszy Irackiego Korpusu Obrony Cywilnej. W Dogwood przeszli szkolenie, w Karbali zaś mają u boku polskich żołnierzy pomagać w utrzymywaniu spokoju w mieście. Mjr Kupczyk zajmował się szkoleniem tych Irakijczyków.
"Jesteśmy otoczeni dużą liczbą kryminalistów, bandytów, terrorystów, którym nie w smak to, że nasze siły koalicyjne osiągają jakieś sukcesy" - powiedział mjr Andrzej Wiatrowski. Podkreślił, że Kupczyk zginął, jadąc w konwoju z Irakijczykami, którzy stopniowo przejmują odpowiedzialność za swój kraj.
W Obozie Babilon nikt nie chce przesądzać, czy uda się zatrzymać sprawców czwartkowego ataku. Na razie też nic nie wiadomo o zaostrzeniu już wyśrubowanych zasad bezpieczeństwa obowiązujących polskie patrole i konwoje.
"Czujność żołnierzy nie osłabła - zadeklarował generał Marek Ojrzanowski, dowódca brygady stacjonującej w Karbali i przełożony mjr. Kupczyka. - Cały czas zdajemy sobie sprawę, że są tu ludzie, którzy czyhają na nasze bezpieczeństwo".