SLD składa doniesienie do prokuratury na Dorna
SLD złoży zawiadomienie do prokuratury o
"uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Ludwika
Dorna. Sojusz uważa, że Dorn nie dopełnił obowiązku powiadomienia
prokuratury o przestępstwie, o którym wiedział.
SLD powołuje się na wypowiedź marszałka Dorna, że pamięta, jak przy pomocy komisji śledczej ds. PKN Orlen, podczas kampanii prezydenckiej 2005 r. "w sposób haniebny, obrzydliwy (...) załatwiono kandydaturę Włodzimierza Cimoszewicza". Pamiętam, że brał w tym udział pan Wojciech Brochwicz, obecny pełnomocnik prawny pana Janusza Kaczmarka - dodał Dorn. Marszałek przypomniał, że już w poprzednich kadencjach Sejmu nazywał Brochwicza "uosobieniem patologii służb specjalnych".
Chodzi o tzw. sprawę Jaruckiej. W sierpniu 2005 r. Jarucka - była asystentka Cimoszewicza jako szefa MSZ w 2002 r. - przekazała komisji śledczej ds. PKN Orlen kserokopię rzekomego upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, jakie w 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz. Cimoszewicz, kandydat na prezydenta w 2005 r. wycofał się z kandydowania z powodu nagonki na jego osobę.
Dorn mówił o Brochwiczu z trybuny sejmowej w chwili, gdy Izba miała zdecydować o zapoznaniu się ze stenogramem z przesłuchania przez sejmową speckomisję Janusza Kaczmarka. Słowa Dorna - zdaniem Sojuszu - jednoznacznie wskazują, że był on w posiadaniu wiedzy na temat działań wypełniających znamiona przestępstwa.
Pod wnioskiem do prokuratury podpisali się wszyscy posłowie SLD. Posłowie oczekują, że prokuratura zajmie się sprawą z urzędu. Złożenie wniosku - jak podkreślają - ma pomóc prokuraturze w podjęciu postępowania.
Pragniemy, by prokuratura nawet teraz - mimo iż kieruje nią minister Zbigniew Ziobro - zajęła się tym i przesłuchała pana Ludwika Dorna jako funkcjonariusza publicznego na temat wiedzy jaką posiadał - powiedziała na konferencji prasowej posłanka Sojuszu Anita Błochowiak.
Pytała, dlaczego - gdy trwało postępowanie wyjaśniające w tej sprawie - Dorn nie przedstawiał żadnych wyjaśnień prokuraturze i nie zgłosił, że posiada wiedzę, iż to właśnie patologia służb specjalnych w osobie Brochwicza doprowadziła "do brudnych ubeckich zachowań". Jarucka o sprawie rzekomej zmiany w oświadczeniu majątkowym Cimoszewicza rozmawiała z Brochwiczem - b. wiceministrem SW, oficerem służb specjalnych, radcą prawnym i ekspertem PO, członkiem Rady Programowej tej partii - i to właśnie za jego sprawą nawiązała kontakt z członkiem komisji śledczej posłem PO Konstantym Miodowiczem.
Nie można dopuścić do tego, aby w parlamencie polskim, aby w Sejmie w ten sposób niszczono polityków, także w kampanii wyborczej - podkreśliła Błochowiak.
Inna posłanka Sojuszu Katarzyna Piekarska dodała, że jeśli Dorn wiedział, że w sposób nielegalny i sprzeczny z prawem próbowano wpłynąć na wynik wyborów, to powinien się tą wiedzą podzielić z prokuratorem.
Ponieważ tego nie uczynił, zwracamy się do prokuratury aby zbadała, czy nie został naruszony artykuł 231 Kodeksu karnego, ponieważ pan Ludwik Dorn jest i był funkcjonariuszem publicznym - podkreśliła Piekarska. Art. 231 mówi m.in., że funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Prokuratura uznała, że rzekome upoważnienie dla Jaruckiej zostało sfałszowane. Według ustaleń prokuratury, motywem działania byłej asystentki była chęć zemsty. Kobieta wielokrotnie zwracała się bowiem do szefa MSZ, a później marszałka Sejmu, o "załatwienie" dla niej i jej męża placówki dyplomatycznej we Włoszech. Cimoszewicz jednak odmówił.
Jarucka zapewniała, że nie działała na niczyje zlecenie i że nie było jej celem "obciążanie kogokolwiek ani branie udziału w kampanii prezydenckiej". Wywołała jednak zamieszanie na scenie politycznej w okresie wyborczym. We wrześniu 2005 r. Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania na prezydenta. Zmasowana akcja czarnej propagandy skierowana przeciwko mnie przyniosła zamierzony skutek - oświadczył wówczas Cimoszewicz.