SLD - polityczny trup?
Rozwiązać SLD – apelował pół roku temu prof. Jerzy Wódz. Ale partia nie została rozwiązana, co jednak nie znaczy, że cokolwiek uratuje ją przed spektakularnym upadkiem. Teraz bardziej aktualne są niedawne słowa Jerzego Urbana: – Sojusz jest już trupem.
18.12.2004 | aktual.: 18.12.2004 09:35
Ostatnia afera z Aleksandrą Jakubowską może ostatecznie dobić ugrupowanie, które jeszcze trzy lata temu miało około czterdziestoprcentowe poparcie. Co się stało? Afery – to tylko częściowa odpowiedź. Bo te afery, oszustwa i przekręty mogły zaistnieć tylko dzięki sprzyjającej im atmosferze, która od początku panowała wewnątrz i wokół partii rządzącej.
MASOWOŚĆ miała przynieść sukces, czyli witanie wszystkich z otwartymi rękoma
Jeszcze przed wyborami parlamentarnymi w 2001 roku, lider lewicy Leszek Miller, w tęsknocie za nieboszczką PZPR, postanowił zbudować partię masową. Co tydzień dziennikarze otrzymywali informację, ile osób należy do SLD. Ostatnia cyfra, z końca 2002 roku, to ponad 120 tysięcy osób, z czego kilkanaście tysięcy w samym województwie śląskim.
Do partii mogli wstąpić wszyscy; oprócz dawnych apologetów komunizmu także spryciarze i cwaniacy, którzy chcieli zbić kapitał osobisty. Na fali zwycięstwa wyborczego w 2001 roku do władzy w gospodarce dorwali się ludzie czasami nawet niezrównoważeni psychicznie. W skoczowskiej fabryce kapeluszy prezesem została na przykład osoba, która w pierwszym dniu zwolniła cały zarząd, a w drugim obsadziła wakujące miejsca członkami swojej rodziny.
Takie przykłady można mnożyć bez liku. Wielu cwaniaków, z legitymacjami SLD krążyło po urzędach i zachowywało się, jak komisarze polityczni z czasów Stalina. Ani Miller, ani wojewódzcy baronowie nie byli w stanie opanować fali wariatów, którzy przeniknęli do partii.
BEZIDEOWOŚĆ. SLD powstało w imię obrony życiorysów jej członków
Partia odcięła się od jakichkolwiek korzeni ideologicznych. Gdy w 2001 roku poseł Barbara Blida apelowała o pochylenie się nad losem najbiedniejszych, wielu jej kolegów pukało się w czoło. Lewica stała się partią władzy, w najgorszym tego słowa znaczeniu. Naukowcy, ludzie z cenzusami naukowymi, zostali odsunięci od lewicy.
Przykładem może być kojarzony z lewicą profesor Jacek Wódz, jeden z najwybitniejszych polskich socjologów. Liderzy partii zupełnie nie rozumieli, na czym polega nowoczesna, europejska wrażliwość lewicowa. Kojarzyła się ona im tylko i wyłącznie z czasami PZPR i zasadą, że monopol na mądrość mają tylko ci, którzy są u władzy.
WZGLĘDNOŚĆ. SLD było za silne, bo AWS sięgnęła dna
AWS odchodziła w niesławie po serii skandali i utracie w zasadzie jakiegokolwiek poparcia społecznego. Za ekipą Krzaklewskiego i Buzka ciągnęła się opinia ugrupowania wiernego słynnemu hasłu TKM (Teraz, k..., my).
AWSP, która broniła honoru starej ekipy w wyborach 2001 roku i zdobyła zaledwie kilkuprocentowe poparcie. SLD wydawał się wyborcom najpewniejszym lekarstwem na poprawę sytuacji w kraju. Wygrał wybory w cuglach i tylko przypadek sprawił, że koalicja SLD-UP nie mogła rządzić samodzielnie.
PSL nie był partnerem, z którym trzeba było się liczyć przy obsadzie stanowisk, szybko zresztą SLD pozbyło się i tego balastu. Odreagowanie powyborcze oznaczało porządki w kadrach. W połączeniu ze wspomnianą masowością i bezideowością – tragedia.
Wyborcy początkowo nie mieli nic przeciwko takim działaniom. Przypomnijmy, że pod koniec 2001 roku Polacy wręcz uwielbiali Millera: aż 63% respondentów CBOS-u darzyło go zaufaniem.
SLD po pierwszych porządkach poczuło się tak komfortowo, że zapomniało o bezrobociu i kryzysie gospodarczym, a rząd szukał swoich szans w sukcesach międzynarodowych. To za mało. W połowie 2003 roku prawie 70 procent Polaków było niezadowolonych z działalności rządu.
Udławieni władzą - rozmowa z socjologiem Krzysztofem Łęckim.
- Jakie są przyczyny upadku Sojuszu Lewicy Demokratycznej?
W 2001 roku lewica, po raz pierwszy bez garbu komunistycznej przeszłości, objęła w Polsce władzę. No i pokazała co potrafi.
- Gdzie tkwią jednak przyczyny klęski?
W zachłyśnięciu się władzą i wyłączeniu mechanizmów samokontroli. Przecież w latach 1993-97 lewica też przez cztery lata rządziła Polską, ale poza małymi wyjątkami nie miała się wówczas czego wstydzić. Teraz sytuacja była zupełnie inna. Rządząca wcześniej AWS w ogóle nie dostała Sejmu, a poparcie dla SLD było rekordowo wysokie. W partii zostały wyłączony „system wczesnego ostrzegania”, co doprowadziło całą formację do klęski.
- Czy SLD, jako partia, przetrwa obecny kryzys?
Wątpię, chociaż z drugiej strony nie wątpię, że lewica, w jakieś postaci, zawsze będzie w Polsce obecna. SLD pokazał już, że nie ma ani kadr ani pomysłu na władzę. Bo trudno nazwać jakąś koncepcją wyssany z palca zarzut planu budowy w Polsce państwa wyznaniowego.
- A co z warstwą ideologiczną?
Też fatalnie. Jedyny pomysł lewicy w tej materii to lansowanie znanego z lat 60. tych hasła sex, drugs and rock and roll. Jak na warunki XXI wieku, to zdecydowanie za mało.
Witold Pustułka, Marek Twaróg