SLD nie może być uległy
Od początku było jasne, że nowy gabinet to
rząd prezydenta Kwaśniewskiego i premiera Belki, a wspiera go szef
SLD Krzysztof Janik. Dzisiaj Janik nie uczestniczy już w
podejmowaniu decyzji. Rządem kieruje wiec Pałac Prezydencki,
czasem wspierany przez SLD - pisze w "Fakcie" lider
podkarpackiego SLD Krzysztof Martens.
Sojusz musi się temu bardziej zdecydowanie przeciwstawiać. Martens sądzi, że próbę odwołania szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzeja Barcikowskiego i powołania w jego miejsce Andrzeja Milczanowskiego powstrzymało oburzenie Sojuszu na nominacje lewicożercy Andrzeja Ananicza na szefa agencji wywiadu.
Okazuje się więc, że aby powstrzymać pochopne działania premiera, SLD musi krzyczeć. Jeżeli Sojusz będzie uległy wobec pomysłów szefa rządu, to ten będzie robił to, na co będzie miał ochotę - uważa Martens.
Ale czy SLD powinien się w ogóle martwić, że szefem ABW może zostać Milczanowski? Przecież to "porządny fachowiec". A że stał na czele prowokacji wobec Oleksego? To szczegół, o którym nie należy wspominać. A mówiąc serio - rezygnacja z walki o własne interesy to wycofywanie się z gry przed jej rozpoczęciem. Gdyby Sojusz wycofał swoich ministrów, okazałoby się, czy dla Belki ważniejszy jest Cimoszewicz, Szmajdziński, Olejniczak, czy Ananicz - ocenia lider podkaprackiego SLD. (PAP)