Sławomir Sierakowski: Kaczyński idzie w stronę Gomułki
W poniedziałkowym przemówieniu Kaczyński perorował, tak jakby od dwóch lat nie działała podkomisja smoleńska, która podkomisją jest dlatego, że nie ma w niej ani jednego eksperta od badań katastrof lotniczych (żeby była komisja muszą zasiadać eksperci), za to są powyciągani z kapelusza specjaliści od spiskowych teorii dziejów. Za jedną z już trzydziestu kilku odjechanych teorii zamachu Kaczyński powinien zaś natychmiastowo pozbyć się Macierewicza, a nie trzymać go, aż wymyśli kolejną, poniżając własnego brata i dziewięćdziesiąt pięć innych ofiar, pisze w felietonie dla WP Opinie Sławomir Sierakowski.
11.07.2017 | aktual.: 11.07.2017 09:04
Istnieją jeszcze dziennikarze (Wojciech Czuchnowski i Ewa Siedlecka z "Gazety Wyborczej" to najwytrwalsi), którym się chce robić listy kolejnych zwariowanych zamachów pełnych mgieł, bomb, wybuchów, trotyli, brzóz, obrotów itd. Potrafią to jeszcze śledzić, ale nie wiedząc, co do końca się dzieje, ani po co ten cały cyrk.
Smoleńsk był, jest i będzie, jak byśmy jakieś nowe miasto zdobyli. Częściej wymieniany jest w mediach niż Katowice czy Lublin. Stał się już nieusuwalną częścią krajobrazu politycznego i czy się to komuś podoba, czy nie, trzeba żyć z tym teatrem absurdu. A politycy i publicyści nawet w tym teatrze. Teatrze, który coraz bardziej zaczyna przypominać miniony ustrój. Owszem, nic dwa razy się nie zdarza i nie ma mowy o autorytaryzmie ani ruinie gospodarczej z czasów PRL, ale odchodzenie od demokracji liberalnej prowadzi do coraz liczniejszych podobieństw. Nic dwa razy się nie zdarza, ale jeśli tak się to sypać będzie jak na Węgrzech i w Polsce, to dla następnych pokoleń nie ma gwarancji, że w końcu Unia nas nie wypluje i spotka nas to, co najczęściej w nowożytnej historii - smutek peryferii.
Demokracja PiS-owa
Miesięcznice smoleńskie stały się dla PiS czymś w rodzaju 1 maja i tym podobnych cyklicznych wieców poparcia z czasów PZPR, gdy jeszcze wierzono albo kazano aktywnie okazywać wiarę i zaangażowanie w budowę demokracji ludowej. Gdy Kaczyński niczym gensek ogłosił wczoraj: "Będziemy szli w odwrotną stronę niż ta, po której prowadzili nas nasi poprzednicy", to samo się narzucało, że zmierza w stronę komuny w brunatnym wydaniu. Miłosz pisał, że "spadkobiercą ONR jest partia", równie dobrze możemy zaliczyć kolejny obrót.
Podczas przemówienia Kaczyńskiego słyszeliśmy ten sam język marszu oraz "drogi, która będzie kontynuowana" i "nikt nie zdoła nam w tym przeszkodzić", wygrażania przeciwnikom i obietnic, że władzy raz zdobytej nie oddamy. Ten sam był kult jednostki. Ta sama liturgia władzy i rytuały wiernopoddańcze partii wobec tow. Kaczyńskiego. Stoją ministrowie co miesiąc, niczym przy pierwszym sekretarzu na wiecu, jakby nie było w tym państwie - "już nie teoretycznym" - nic ważniejszego do roboty. Barierki też jak z czasów komuny. Ilość policji także się zgadza. Nie przypadkiem ci, którzy stali po drugiej stronie byli też ci sami: Frasyniuk, Celiński, Lityński, a zapowiedzieli się na kolejne manifestacje Wujec i Wałęsa. Byłych i obecnych opozycjonistów będzie coraz więcej.
Towarzysz Kaczyński
PiS zamienił Smoleńsk w jeden wielki fake news. Fake to jest mało powiedziane. To jest jakieś mrowisko fake newsów, cały Pałac Kultury z piętrowymi kłamstwami i piramidalnymi bzdurami. Można odnieść wrażenie, że w oczach Kaczyńskiego jedyną wadą PZPR było to, że to nie on stał na jej czele. Innej rzeczywistości, nawet tej opozycyjnej, Kaczyński zresztą nie zna. Ani Zachodu, ani zawodu, zna tylko życie partyjne, ustawianie towarzyszy, dobieranie najbardziej serwilistycznych i wypranych z wartości i przewodzenie monopartii.
Kaczyński albo nie wierzy w tę całą teorię zamachu, albo ma ją głęboko w poważaniu. O dążeniu do jej wyjaśnienia mówił pomiędzy żartami z Wałęsy a zapowiedziami "naprawiania demokracji" i wyszydzania przeciwników. Beznamiętnie opowiadał, wciąż maszerując ku świetlanej przyszłości. Gdy dojdziemy, "wtedy już będziemy dużo więcej wiedzieli o przyczynach tej katastrofy, bo przecież poważne badania prowadzone w skali międzynarodowej są w toku. I będziemy wiedzieli: było tak, czy było tak. Być może jeszcze nie wszystko, ale na pewno już bardzo dużo - mówił szef PiS. - I wtedy będziemy mogli powiedzieć: nasza misja się skończyła, ale nikt nam nie zdoła w tym przeszkodzić".
Protokoły mędrców podkomisji
"Dowiemy się, czy było tak czy tak", tak jakby od dwóch lat nie działała podkomisja smoleńska, która podkomisją jest dlatego, że nie ma w niej ani jednego eksperta od badań katastrof lotniczych (żeby była komisja muszą zasiadać eksperci), za to są powyciągani z kapelusza specjaliści od spiskowych teorii dziejów. Za jedną z już trzydziestu kilku odjechanych teorii zamachu Kaczyński powinien natychmiastowo pozbyć się Macierewicza, a nie trzymać go, aż wymyśli kolejną, poniżając własnego brata i dziewięćdziesiąt pięć innych ofiar. Kaczyński słowem nawet nie skomentował nawet takich wołających o pomstę do nieba bzdur jak ta, gdy Macierewicz publicznie dowodził, że katastrofę przeżyły prawdopodobnie trzy osoby. Kaczyński tak szanuje śmierć brata i najwyższych osób w państwie, że pozwala kpić z nich tak jak kpi się z opowieści o UFO. Miesza to z jakąś wojną, bo ciągle opowiada o ofiarach, że "polegli". Bardzo jestem ciekaw, jak historycy będą kiedyś opowiadali o tym jarmarku, jaki Kaczyński zrobił z tego nieszczęśliwego wydarzenia. Jak o Wandzie, która Niemca nie chciała? Jak o tym, że mieszkali Lech, Czech i Rus obok siebie? Smoleńsk to raczej historia bardziej pasująca do Rosji w stylu spreparowanych przez Ochranę "Protokół Mędrców Syjonu" albo jakiejś innej legendy na użytek podburzenia ludu, żeby wzmocnić władzę.
Ale w przemówieniu Kaczyńskiego widać też tony niebezpieczne dla PiS, bo zdradzające nadmierną pewność siebie i pogardę wobec przeciwników. W polityce należy być zawsze przygotowanym na najgorsze. Platforma przegrała z kretesem, mimo że miała najlepsze wyniki gospodarcze w całym OECD, spadało bezrobocie, rósł PKB, oficjalne wskaźniki mówiły o spadających nierównościach gospodarczych. Gdy zniknęła pokora, zniknęła czujność. I PiS za dziewiątym podejściem ją pokonał. Kaczyński dziś zachowuje się triumfalnie. Wizyta Trumpa była niewątpliwym sukcesem i zinterpretował to tak nawet Donald Tusk. Ale sukces łatwo zamieni się poważne kłopoty, jeśli PiS zgłupieje ze szczęścia.
Ruch oporu
Ciekawe, co będzie z rozwijającego się ruchu oporu wobec miesięcznic. Nikt wcześniej nie spodziewał się, że masowy ruch narodzi się akurat na miesięcznicach smoleńskich, które ze względu na swój dziwaczny charakter raczej odpychały niż zachęcały do kontestacji. Ale napisane specjalnie pod nie prawo o demonstracjach, wywołało zrozumiały opór. Kłopoty, które spotkały KOD, stworzyły próżnię, w której pojawili się Obywatele RP. Nowe symbole i nowe poruszające obrazy wynoszonego przez policję z kontrdemonstracji legendarnego Władysława Frasyniuka, nakręciły koniunkturę dla nowego ruchu.
Trudno ocenić, czy wczorajsza decyzja o ustąpieniu miejsca i opuszczeniu terenu miesięcznic to właściwy ruch. Można zrozumieć zamiary organizatorów, żeby zostawić uczestników miesięcznic sam na sam w otoczeniu tych przesadnych ogrodzeń i armii policji. Ale ruch, który narodził się z utrudniania przebiegu miesięcznic, który teraz postanawia się wycofać, to jednak trochę niezrozumiałe. Nieposłuszeństwo obywatelskie, które posłusznie się wycofuje to jednak brak konsekwencji. Nie wiadomo, czy to tak ma być teraz zawsze, czy na kolejnej miesięcznicy będzie powrót do kontestowania prawa, które ruch słusznie uznaje za niedemokratyczne.
W bólach rodzi się polska opozycja, ale jeśli Kaczyński będzie zachowywał się jak Gomułka, to się doczeka.
Sławomir Sierakowski dla WP Opinie