Sławomir Cenckiewicz o przeszukaniu willi Jaruzelskiego: to nie było tylko zabranie akt
W opinii Sławomira Cenckiewicza przeszukanie w willi gen. Wojciecha Jaruzelskiego wyglądało na bardziej profesjonalne działanie niż wejście do domu Marii Kiszczak. - Pracownicy IPN spędzili tam blisko 7-10 godzin. To nie było tylko zabranie bez oględzin materiałów i wywiezienie ich do Instytutu. Wyglądało to na rzeczywiste przeszukanie - mówił w #dziejesienazywo dyrektor Centralnego Archiwum Wojskowego.
01.03.2016 | aktual.: 02.03.2016 09:46
Historyk podkreślił, że od lat było wiadomo, że ludzie najwyższych władz PRL i bezpieki posiadali materiały. - Wystarczy, że popatrzymy na całą serię książek gen. SB Władysława Pożogi, który tapetuje te książki skanami, kopiami dokumentów operacyjnych SB z lat 80. Pies z kulawą nogą się tym przez lata nie interesował. Teraz możemy mieć satysfakcję, że wprawdzie za późno, ale jednak prokuratura, IPN się tym zainteresował - mówił.
Szef Centralnego Archiwum Wojskowego stwierdził, że są dowody na to, że sam Jaruzelski był zainteresowany niszczeniem, wyprowadzeniem z archiwum partyjnego KC PZPR protokołów posiedzeń biura politycznego z lat 80. - To jest bardzo ważne źródło informacji o tym, jaką strategię przyjęła wąska ekipa kierownicza państwa i partii pod wodzą Jaruzelskiego. Dlatego tutaj mamy poważną dziurę - przyznał.
Zdaniem Cenckiewicza wśród dokumentów znalezionych w domu Jaruzelskiego, mogą być materiały kompromitujące dla samego Jaruzelskiego. - Może to być jakiś rodzaj korespondencji z sowietami, notatki dotyczącego tego, jak prowadzić jakieś tezy do rozmów międzynarodowych. Wreszcie mogą to być materiały kompromitujące jego jako współpracownika głównego zarządu informacji LWP o pseudonimie "Wolski" - ocenił.
- Obawiam się, że mówiąc przez dwa tygodnie o śledztwie ws. gen. Jaruzelskiego, sprawa Kiszczaka pojawiła się przypadkowo, inteligentni ludzie, którzy otoczyli dom gen. Jaruzelskiego, zdawali sobie sprawę, że może tam wejść prokurator - dodał Cenckiewicz.