Śląskie alkohole dla europejskich turystów
Na razie produkowane potajemnie, na imprezy, wesela, czy na poczęstunek dla turystów, wkrótce mogą być już całkiem legalne. Mowa o wyrabianych od lat polskich przysmakach "z procentami", których na Śląsku nie brakuje.
27.04.2006 | aktual.: 15.05.2006 15:35
Piotr Kohut to góral z krwi i kości, hoduje owce, produkuje sery, a jednocześnie jest szefem Oddziału Górali Śląskich i właścicielem bacówki w Koniakowie. Przyznaje, że góralskie spiżarnie na halach kryją wiele tajemnic.
- Zastrzegam, że ja zajmuję się tylko serami i owcami, a o alkoholach wiem tylko ze słyszenia - śmieje się Kohut.
I nic dziwnego, bo przecież w Polsce produkcja bimbru nawet na własny użytek jest nielegalna i grozi sankcjami karnymi. Inna sprawa, że każdy region kraju ma swój wysokoprocentowy rarytas, z którego jest dumny.
Górale ze Śląska pod tym względem nie są gorsi od swoich kolegów choćby z Podhala. Co cieszy góralskie podniebienia najbardziej? Śląsk słynie z mocnej śliwowicy. Jej mocny smak znają turyści, którzy zatrzymują się na Podbeskidziu. Kieliszeczek takiej naleweczki postawi każdego na nogi.
- Robiona ze śliwek węgierek jest naprawdę ognista. Ma zazwyczaj 60-70 procent - wyjaśnia Kohut. Ale śliwowica to dopiero początek. Prawdziwy rarytas - to gotowana z korzeniem "warzonka", czyli wódka podawana na ciepło, najczęściej na weselach.
- Górale robią też miodunkę, jak sama nazwa wskazuje na miodzie, według najstarszych receptur przekazywanych z dziada pradziada. Robią także wódkę z żentycy. Niejedna bacówka dawniej zataczała się po jej spożyciu - uśmiecha się Kohut.
Swoje przysmaki mają inne regiony Polski. Samogon z Mazur ma swoją historię, słynne są nalewki górali z Podhala. Obecnie zalegalizowanie domowej produkcji to droga przez administracyjną mękę, a uzyskanie pozwoleń potrzebnych do handlu praktycznie niemożliwa. Dlatego Ministerstwo Rolnictwa i Finansów zastanawia się nad zalegalizowaniem wyrabianego domową metodą bimbru.
- Przyznaję, że jest powołany zespół ekspertów, który rozważa taką propozycję - powiedział nam Dariusz Goszczyński, dyrektor departamentu biura oznaczeń geograficznych i promocji w Ministerstwie Rolnictwa.
Piotr Kohut jest przekonany, że pomysł może przynieść korzyści poszczególnym regionom. - Na pewno byłaby to dla nas reklama i staralibyśmy się je zarejestrować jako regionalne specjały. Nie tylko nasze kulinarne przysmaki zasługują na rozpropagowanie - uważa góral.
Dlaczego ministerstwo podjęło wysokoprocentowy temat? - Problem przedstawili samorządowcy z Łącka z Małopolski, gdzie podobno produkuje się takie alkohole, choćby śliwowicę łącką - wyjaśnia dyrektor Goszczyński.
Czy według ministerstwa regionalne alkohole mogą robić furorę wśród turystów na Zachodzie?
- Dyskusję o zaliczeniu bimbru do produktów regionalnych można rozpocząć dopiero po ewentualnej zmianie prawa. Na razie pędzenie bimbru jest nielegalne i karalne - wyjaśnia rzeczowo Goszczyński. Dodaje, że w rozwiązaniach legislacyjnych Polska chce skorzystać z doświadczeń Czechów i Austriaków, którzy pozwolili pędzić alkohole domowymi metodami.
- Producenci korzystają ze specjalnych upustów podatkowych. Podobnie u nas można by dla nich ewentualnie obniżyć akcyzę - zastanawia się Goszczyński. Międzyresortowy zespół ma w ciągu trzech najbliższych miesięcy przedstawić propozycje odpowiednich zmian w polskim prawie.
Grozi rok więzienia W Polsce, zgodnie z ustawą o wyrobie alkoholu etylowego, produkcja napojów alkoholowych na sprzedaż jest objęta podatkiem akcyzowym i dozwolona jedynie po uzyskaniu zezwolenia wydawanego przez Ministerstwo Gospodarki. Wyrabianie alkoholu etylowego na własny użytek jest obecnie przestępstwem, bo narusza art. 12a ust.1 ustawy z dnia 2 marca 2001 roku o wyrobie alkoholu etylowego oraz wytwarzaniu wyrobów tytoniowych. Produkcja bimbru na własny użytek jest czynem prawnie zabronionym i można być za to skazanym na jeden rok więzienia.
Jacek Bombor