"Tulipany" znowu oszukują kobiety. Na Śląsku kolejne ofiary
Spojrzenie, niewinne gesty, uśmiechy. Wszystko zaczyna się dokładnie tak, jak podczas normalnego flirtu, randki czy pierwszych spotkań zakochanych. Tyle, że dzieje się dużo szybciej i bardziej emocjonalnie. Aż dochodzi do kradzieży. Dwie oszukane kobiety zgodziły porozmawiać się z Wirtualną Polską, by opowiedzieć i jednocześnie przestrzec przed fatalnym w skutkach zauroczeniem.
20.03.2015 15:03
- Rozstałam się z mężem dwa miesiące wcześniej, ale byłam zupełnie rozsypana. Poszłam do klubu, tam przy barze siedział mężczyzna. Przez pół nocy mi się przyglądał, po kilku godzinach postawił drinka. Byłam trochę pijana, posmutniałam. Wtedy się do mnie przytulił i powiedział kilka miłych słów – mówi Anna, mieszkanka Katowic.
Nasza bohaterka w końcu „ożyła”. Po długoletnim, nieudanym związku czuła się zauważona, a mężczyzna podarował jej bliskość, której wtedy bardzo potrzebowała. Zaczęli się spotykać. Przez pierwszy tydzień tylko na neutralnym gruncie.
- Byliśmy kilka razy w knajpie i w kinie. Później zaprosiłam go do siebie, zaczął wypytywać o moją pracę, rodzinę i dochody. O sobie niewiele mówił. W głowie miał tylko moje zarobki, ale był tak wrażliwy i ciepły, że nie wzbudziło to żadnej obawy – dodaje.
„Badanie” naszej bohaterki trwało ok miesiąca. Po tym czasie, oszust powoli zaczął wykorzystywać swoją ofiarę.
- Na początku zaczął prosić o kilka złotych na zakupy, oczywiście nie oddawał. Oddałam mu swój stary telefon, bo jego się popsuł, a mi zalegał w szufladzie – mówi dalej Ania.
Najgorsze jednak było przed nią.
- Kiedy wyszłam do pracy, on został w domu. Twierdził, że ma wolne i poprosił o klucze. Zgodziłam się, przecież już mu ufałam. Od miesiąca byliśmy razem. Jak wróciłam do domu, załamałam się – opowiada.
- Nie było telewizora, komputera, złota. Nie wiedziałam co się stało, kiedy z telefonu zalogowałam się do banku, zobaczyłam że przelał sobie pieniądze, ponieważ token do autoryzacji był jako breloczek przy kluczach - wspomina.
Ania załamała się i zaczęła płakać – ze wstydu i złości. Nie poszła na policję, ponieważ bała się kompromitacji wśród znajomych i rodziny.
- Wszyscy polubili Tomka. Przynajmniej mówił, że tak ma na imię. Teraz mogę ostrzec inne kobiety – był zielonookim blondynem, na ręce ma drogie zegarki, lubi wino. Nie pije piwa i wódki. To jego znaki rozpoznawcze. Nie mam z nim ani jednego zdjęcia, żeby upublicznić, ale był cholernie przystojny – kończy Ania.
Podobna sytuacja trafiła się naszej drugiej rozmówczyni w Gliwicach. Prawdopodobnie z tym samym mężczyzną, jednak ze względu na dobro śledztwa, kobieta wycofała się z opublikowania swojej historii przed umieszczeniem na naszym portalu. Tak zasugerowali jej policjanci.
Zapytani przez nas funkcjonariusze, bardzo tajemniczo odpowiadali na nasze pytania.
- Takich historii nie mamy w klasyfikacji osobnej. To po prostu oszustwa, więc jest ich trochę, więc nie mam jak się wypowiedzieć w sprawie oszustw matrymonialnych – mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Gąska ze śląskiej policji.
Śledczy z katowickiej komendy również nie chcieli sprawy komentować.
- Sprawa jest rozwojowa. Samotne kobiety powinny być szczególnie wyczulone na ataki takich ludzi – uciął policjant zapytany przez reportera Wirtualnej Polski.
Pokrzywdzonych żalących się anonimowo w Internecie nie brakuje, jednak tylko niewielki procent udaje się na policję.
Jak dowiedzieliśmy się, oszustwa bezpośrednie, to nie jedyne, które w ostatnim czasie zdobyły „popularność”. Innym sposobem jest wykorzystywanie poza światem realnym. Ten należy do częściej spotykanych i jeszcze trudniejszych w wytropieniu.
- Osoby zamieszczają ogłoszenia typu "poznam pana/panią" i wykorzystują cudze zdjęcia, nie podają swoich prawdziwych danych, kontaktują się przez telefony komórkowe na kartę, których łatwo się pozbyć. Z początku rozmowa wygląda naturalnie, jednak z biegiem czasu „związek” zaczyna rozkwitać, szybko znajomość przenosi się na prywatne adresy e-mail, by zamazać ślady przestępstwa. Oszust uwodzi, pisze romantyczne wiersze, zapewnia cię o swojej miłości, pisze codziennie płomienne listy i pracuje intensywnie, by wzbudzić twoje zaufanie. Twierdzi, że nie widzi świata poza tobą i koniecznie chciałby się wreszcie z tobą spotkać, aby już nigdy się nie rozstać. Często jednak twierdzi, że mieszka w odległej od twojej miejscowości i nie stać go na przejazd do ciebie. Prosi o wysłanie pieniędzy na bilet lotniczy lub inny rodzaj transportu. Następnie okazuje się, że przytrafiły się kolejne problemy, jak np. śmierć kogoś z rodziny, aresztowanie czy inne wymówki i prosi o kolejne przelewy – poinformował Raport Kupidyna.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .