Śląsk nie chce repatriantów
Od 1997 roku, kiedy Polska zaczęła ściągać rodaków ze wschodu, do kraju wróciło 6000 osób. 2500 ciągle jednak czeka na powrót. Jaka jest szansa, że w najbliższych latach przyjadą do Polski? Gdy kiedyś przyjmowaliśmy nawet 800 repatriantów rocznie, teraz liczba ta spadła do 350-400. Gminy nie mają warunków albo wolą nie mieć kłopotu - rozkłada ręce Tomasz Janik, naczelnik wydziału Urzędu ds. Repatriacji Cudzoziemców.
Najwięcej repatriantów ściąga województwo opolskie. W tamtejszych gminach pozostało wiele lokali po Niemcach, którzy wrócili za Odrę. Sporo repatriantów przyjeżdża też na Podlasie.
A jak jest na Śląsku? Według danych Urzędu Wojewódzkiego, w ub. roku na Śląsku osiedliło się 17 repatriantów. Było to pięć rodzin i dwie osoby samotne. Z rodzinami przyjechało też na stałe czworo cudzoziemców - małżonkowie wracających do kraju Polaków. Rok wcześniej w województwie śląskim osiadło się 18 repatriantów. Łącznie na Śląsku osiedliło się już 400 repatriantów. Na mapie Polski plasujemy się w środku stawki - mówi Grażyna Grzelewska z Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Wicewojewoda Wiesław Maśka chciał tę statystykę poprawić i zaapelował do samorządowców, aby przyjmowali repatriantów obiecując konkretne pieniądze. "Pomoc w powrocie do kraju ojczystego jest spełnieniem moralnego obowiązku wynagrodzenia krzywd naszym rodakom, zamieszkałym na wschodnich terenach byłego ZSRR, którzy znaleźli się tam na skutek deportacji, zesłania i innych prześladowań i nigdy nie mogli się na powrót w Polsce osiedlić. Uchwalona w 2000 roku ustawa o repatriacji gwarantuje pomoc finansową tym gminom, które - poprzez podjęcie stosownej uchwały przez radę gminy - zaproszą repatriantów oraz zapewnią im mieszkanie i utrzymanie. Największą pomoc mogą otrzymać gminy, które zaproszą osoby polskiego pochodzenia i nie określają ich imion i nazwisk" - zachęcał samorządowców wicewojewoda Wiesław Maśka.
Na jego apel, odpowiedzieli jednak nieliczni. W drugiej połowie lat 90. przyjęliśmy cztery rodziny. Dzisiaj, ze względów finansowych nie możemy podjąć się repatriacji - tłumaczy Tomasz Terteka, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Żywcu.
Które gminy odmówiły? Łatwiej wymienić te, które zapraszają. To Bytom, Będzin, Gliwice, Bielsko-Biała, Racibórz, Katowice, Mysłowice, Chorzów, Nędza, Wodzisław Śląski, czy Żory - mówi Grażyna Grzelewska.
Ustawa o repatriacji gwarantuje pomoc finansową (100 tys. zł na remont generalny mieszkania) tym gminom, które zaproszą Polaków oraz zapewnią im mieszkanie i utrzymanie.
Mam 80 wniosków na mieszkania komunalne od mieszkańców, którzy też mają wielkie problemy i najpierw im muszę zapewnić warunki do życia - przekonuje Anna Grygierek, burmistrz Strumienia, który na razie odmówił przyjęcia repatriantów.
Nędza też nie ma pieniędzy, ale repatriantów z Kazachstanu przyjmie. Nazywamy się Nędza i potrafimy się tą nędzą dzielić - uśmiecha się wójt Anna Iskała. Gminy dała repatriantom mieszkanie, wyremontowała je za publiczne pieniądze, kompletnie wyposażyła i już tylko czeka na rodzinę z Kazachstanu. Ma przyjechać na dniach. Nie zawsze pieniądze są najważniejsze. Czasami trzeba mieć odrobinę dobrej woli - dodaje wójt.
Ale najlepszym przykładem na mapie Śląska jest Bytom, którego radni kilka lat temu w specjalnej uchwale zobowiązali prezydenta, że co roku w mieście ma się osiedlić co najmniej jedna rodzina repatriantów. Od 1998 roku w Bytomiu zamieszkało już 13 rodzin, a kolejnych 9 czeka na przyjazd. To najwięcej w województwie.
Gmina zapewnia mieszkanie, ułatwia uzyskanie zatrudnienia oraz umożliwia podjęcie nauki przez dzieci - mówi Katarzyna Krzemińska-Kruczek, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Bytomiu. Ponadto, niezależnie od pomocy Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców, magistrat daje zaproszonej rodzinie 3000 zł na zagospodarowanie, pokrywa koszty rocznego zamieszkania oraz przyznaje zasiłek w wysokości 300 zł miesięcznie przez rok na każdego członka rodziny.
Wojciech Trzcionka