RegionalneŚląskKoronawirus na Śląsku. Liczba zakażeń niedoszacowana? Niepokojące badanie

Koronawirus na Śląsku. Liczba zakażeń niedoszacowana? Niepokojące badanie

Śląsk jesienią ubiegłego roku przodował w liczbie zakażeń koronawirusem. Według danych sanepidu przeciwciała posiadał co 30. mieszkaniec województwa. Naukowcy z ŚUM-u są jednak innego zdania i mówią o sporym niedoszacowaniu.

Koronawirus na Śląsku. Liczba zakażeń niedoszacowana? Niepokojące badanie
Koronawirus na Śląsku. Liczba zakażeń niedoszacowana? Niepokojące badanie
Źródło zdjęć: © Pexels

Naukowcy ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego przeprowadzili na terenie Śląska badanie dotyczące zakażeń koronawirusem w regionie. To wykazało spore niedoszacowanie w danych przedstawianych przez sanepid.

Śląsk. Koronawirus u większej liczby osób? Nowe badanie

Badanie przeprowadzono w trzech dużych miastach aglomeracji śląskiej: Katowicach, Gliwicach i Sosnowcu. Badanym pobrano krew w celu oznaczenia przeciwciał antywirusowych. Wynik pozwolił naukowcom na określenie, czy i w jakim stopniu osoba badana przebyła zakażenie koronawirusem - nawet wtedy, gdy nie miała objawów.

Ze statystyk sanepidu wynika, że na jesieni 2020 roku zakażony koronawirusem na Śląsku był co trzydziesty mieszkaniec regionu. Zdaniem naukowców z ŚUM było ich kilkakrotnie więcej, bo przeciwciała na koronawirusa miał mieć aż co dziesiąty mieszkaniec Śląska.

Naukowcy z Katowic podkreślają, że niedoszacowanie zakażeń koronawirusem jest uniwersalnym problemem. Jeszcze większe różnice w danych dotyczących osób, które prawdopodobnie mogły mieć kontakt z osobą zakażoną. Tu częstość zakażenia, zdaniem badaczy, wynosiła aż 20 proc. i w większości przypadków dotyczyła osób, które chorobę przeszły bezobjawowo.

W opinii naukowców ze Śląska niedoszacowanie danych dotyczących zakażeń koronawirusem niepokoi i należy podjąć działania, które ten stan zmienią. - Po pierwsze, konieczne jest udrożnienie i przyspieszenie funkcjonowania systemu oficjalnej sprawozdawczości, wraz z poprawą dostępności do tych danych. Po drugie, konieczne są wiarygodne badania dotyczące populacyjnego wymiaru pandemii, możliwe pod warunkiem wykorzystania nowoczesnego instrumentarium epidemiologicznego - mówi w rozmowie z PAP szef zespołu badawczego, kierownik Katedry Epidemiologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach prof. Jan Eugeniusz Zejda.

To nie wszystko. W opinii prof. Zejdy należy też uwzględnić grupy szczególnego ryzyka przy planowaniu dalszych działań zwalczających pandemię COVID-19, a także upowszechnić informację o metodach monitoringu transmisji koronawirusa wśród mieszkańców Polski.

Śląsk. Koronawirus mógł zabić też więcej osób

Co więcej, naukowcy ze Śląska informują też, że wyniki badań z tego regionu wskazują na wzrost liczby zmarłych względem poprzedniego roku o 15-17 proc. W 2020 roku na Śląsku zmarło około 60 100 osób, a w 2019 o blisko 10 tys. mniej (51 700 - red.). Jak wynika z badania, najwięcej osób zmarło w okolicach listopada, gdy Polska znajdowała się w szczycie II fali zakażeń koronawirusem. Względem 2019 roku, w listopadzie 2020 wzrost liczby zgonów sięgnął aż 85-87 proc.

- Analiza dynamiki umieralności z powodu poszczególnych przyczyn w całym województwie nie jest jeszcze możliwa ze względu na brak dostępnych danych w skali regionu. Możliwe natomiast okazało się prześledzenie aktów zgonów odnotowanych w trzech miastach: Katowice, Gliwice, Sosnowiec. W tych miastach na przestrzeni lat 2019-2020 doszło do 6,5-proc. zwiększenia liczby zgonów z powodu chorób układu krążenia i 22,6 procent zwiększenia liczby zgonów z powodu chorób układu oddechowego - tłumaczy prof. Jan Eugeniusz Zejda.

Jak podkreśla naukowiec, nie można wykluczyć, że wzrost śmiertelności w regionie wynika z pogorszonego dostępu do opieki medycznej w związku z epidemią COVID-19, o czym może świadczyć chociażby liczba zgonów z powodu chorób układu krążenia.

Drugim powodem, zdaniem prof. Zejdy, jest niedostateczne rozpoznanie zgonów z powodu koronawirusa, co przekłada się na zgłaszanie takich przypadków. Powodem niedoszacowania liczby zgonów mogą być także choroby współistniejące u zmarłych, co, jak wskazały wyniki badań, ma ogromne znaczenie. - Ta obserwacja wskazuje na konieczność objęcia szczególnym, nawet aktywnym, nadzorem i opieką osób z przewlekłymi chorobami, a więc starszych i, co więcej, znanych skądinąd z imienia i nazwiska lekarzom rodzinnym - podkreśla prof. Zejda.

Źródło: PAP

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (55)