Słaba frekwencja, mocni eurosceptycy
(PAP)
Jednymi z wygranych w wyborach do europarlamentu są partie antyunijne i eurosceptyczne. W sumie w Parlamencie Europejskim zajmą blisko 100 z 732 miejsc.
14.06.2004 | aktual.: 14.06.2004 08:19
„Już teraz mówi się, że stworzą nową grupę w europarlamencie. Układ sił na pewno będzie teraz inny” – przyznaje ustępujący szef europarlamentu, Pat Cox.
„Jest pewne przesłanie, które wynika z tego, że w parlamencie pojawiła się ta nowa jakościowo mniejszość. To przesłanie jest skierowane do prounijnych liderów – jeśli wierzycie w Unię, to ciąży na was odpowiedzialność, żeby tę Unię lepiej sprzedać obywatelom” – mówi Cox.
W wyborach do Parlamentu Europejskiego – pierwszych w poszerzonej Unii – najbardziej rozczarowała frekwencja. Jest najniższa od 25 lat, gdy po raz pierwszy Europejczycy wybierali swoich przedstawicieli. Wiadomo, że tym razem nie przekroczy na pewno 50%. Przy czym dużo więcej osób głosowało w krajach „starej” Unii, niż „nowej” – tam frekwencja nie przekroczyła 30%, z małymi wyjątkami (Malta, Cypr).
Frekwencja w Polsce jest prawie najniższa w Europie. Gorsi od nas są tylko Słowacy – tam do wyborów poszło niecałe 17% uprawnionych.