"Skrócenie kadencji Sejmu pokazuje siłę demokracji"
Decyzja posłów o skróceniu kadencji Sejmu
pokazuje siłę polskiej demokracji - ocenił socjolog dr hab. Zdzisław Krasnodębski.
07.09.2007 | aktual.: 08.09.2007 05:27
Wielu publicystów i polityków używała w ostatnim czasie takich sformułowań jak kryzys demokracji, rządy autorytarne, czy nawet totalitarne. Mówiono, że Jarosław Kaczyński władzy nie odda i zarzucano mu zapędy dyktatorskie. Teraz osoby, które tak mówiły, powinny się przyznać do błędu. Bo co to za dyktatura, która się odwołuje do decyzji wyborców? Co to za rząd autorytarny, który doprowadza do wyborów, ryzykując, że po nich nie będzie już u władzy? - komentował socjolog.
Według Krasnodębskiego, również debata poprzedzająca głosowanie nad skróceniem kadencji Sejmu była dowodem na to, że "z polskim parlamentaryzmem nie jest źle". Debata była ostra, emocjonalna. Ścierały się różne racje, posłowie reagowali na wypowiedzi mówców. Śledziłem tę debatę z zainteresowaniem. Również ona pokazała raczej siłę niż słabość polskiej demokracji - ocenił.
Według Krasnodębskiego, w nadchodzących wyborach żadna partia nie uzyska bezwzględnej większości, konieczne będzie więc stworzenie koalicji. Możliwe są dwa scenariusze: koalicja liberalno-lewicowa czyli PO z LiD lub koalicja liberalno-konserwatywna czyli PO z PiS. Większość obywateli od dwóch lat chce koalicji liberalno- konserwatywnej - przypomniał socjolog.
To, który scenariusz się zrealizuje, będzie, jego zdaniem, zależało od tego, jak będzie prowadzona kampania wyborcza. Jeżeli będzie mniej emocjonalna i agresywna niż dotychczas, możliwa będzie koalicja PO-PiS.
Byłoby to możliwe, gdyby liderzy mogli owe emocje opanować. Nie można też wykluczyć takiej sytuacji, że zmieni się kierownictwo którejś z tych partii - zaznaczył.
"Skróceniu kadencji Sejmu korzystne dla PiS"
Paradoksalnie decyzja o skróceniu kadencji Sejmu jest korzystna dla PiS, który dziś jest na fali wznoszącej, po inteligentnie rozegranej sprawie Kaczmarka - powiedział politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, Wawrzyniec Konarski, komentując decyzję posłów o skróceniu kadencji Sejmu.
Plusem w sprawie Kaczmarka była szybka odpowiedź PiS na apele opozycji o przedstawienie dowodów na to, że mówił on nieprawdę, co zostało rzeczywiście w sposób bardzo błyskotliwy przedstawione podczas słynnej nocy prokuratorów - zaznaczył Konarski.
Politolog dodał, że jego zdaniem Jarosław Kaczyński w sposób konsekwentny i bezwzględny wykorzysta w czasie kompanii przeciwstawne obrazy Polski liberalnej i solidarnej, stwarzając wrażenie, że nie dane mu było dokończyć wszystkich reform, które rozpoczął. Będzie twierdził, iż to, że coś się udało połowicznie, nie jest jego winą, ale że zawinił niestabilny zestaw sojuszników - prognozuje Konarski.
Politolog uważa, że nadchodząca kampania wyborcza będzie bardzo ostra, a argumenty merytoryczne zostaną przesłonięte przez osobiste animozje wypowiadane przez polityków obu największych partii.
Platforma jest partią mocno zindywidualizowaną, dlatego te wybory są dla niej także znakomitą szansą, by zewrzeć szeregi - zaznaczył Konarski.
Komentując debatę sejmową przed głosowaniem o skróceniu kadencji, Konarski uznał za interesujące wystąpienie Romana Giertycha, które - zdaniem politologa - było "pokazem doskonałego aktorstwa politycznego" i "ostatnią próbą walki o elektorat jeszcze w trakcie istniejącego Sejmu".
LPR ma pewną szansę w wyborach, o ile będzie w sposób ostry prezentować wiarołomstwo partnerów koalicyjnych, zwłaszcza PiS, ponieważ walczą o ten sam elektorat - ocenił Konarski.
Szanse na dostanie się do Sejmu Samoobrony i PSL politolog uważa za niewielkie, chyba że ludowcy "pójdą na układ z Platformą". Jako niepewną określił także przyszłość LiD, oceniając tę formację jako "niespójną wewnętrznie".
"Nowe wybory zmobilizują elektorat lewicowy"
Według politologa Marka Migalskiego, nowe wybory zmobilizują elektorat lewicowy, który dwa lata temu nie głosował, zniechęcony aferami związanymi z rządami SLD. Migalski uważa, że liczba chcących głosować na koalicję postkomunistów i Partii Demokratycznej, jest niedoceniania przez sondaże i może wynieść ponad 15% głosujących.
Według ostatnich badań, na LiD chce głosować 9 -12% wyborców. Wykładowca Uniwersytetu Śląskiego podkreśla, że Lewica i Demokraci nie gra o wygraną, ale o zdolność Platformy do odsunięcia PiS-u od władzy.
Politolog uważa równocześnie, że wybory nie zmienią układu politycznego, zdominowanego przez prawicę. Według Migalskiego prawdziwa walka rozegra się pomiędzy Platformą Obywatelską i Prawem i Sprawiedliwością. Poza Sejmem pozostanie najpewniej partia Romana Giertycha i Samoobrona lub PSL.
"Sejm postąpił uczciwie rozwiązując się"
Sejm postąpił uczciwie rozwiązując się, dalsza jego działalność nie miała sensu - ocenił socjolog, prof. Antoni Sułek.
Sejm został wybrany na cztery lata i wyłożona została temu Sejmowi dosyć jasno wola wyborców. Sejm tę wolę wyborczą wypaczył. Okazał się sztywny, każda z partii okopała się na swoich pozycjach tak mocno, że niezdolny był ten sejm wyłonić trwałego rządu. Przecież funkcją wyborów jest wyłonienie takiego sejmu, który następnie wyłoni trwały rząd - tłumaczył socjolog.
"Dzisiejszym zwycięzcą nie był Tusk tylko Kaczyński"
Doktor Wojciech Jabłoński z Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że dzisiejszym zwycięzcą nie był Donald Tusk, a Jarosław Kaczyński. Według politologa dzięki decyzji o samorozwiązaniu Sejmu premier uniknął spadku notowań PiS, jakie prawdopodobnie nastąpiłyby, gdyby musiał kierować rządem mniejszościowym. Doktor Jabłoński dodaje, że po wyborach PiS wciąż będzie silną siłą polityczną, a być może będzie partią rządzącą. Na to Jarosław Kaczyński wciąż ma szansę i tym należy wyjaśnić ten jego szeroki od ucha do ucha uśmiech po głosowaniu - podkreśla Jabłoński.
Jabłoński zaznacza, że niewykluczone jest, iż po wyborach układ sił w parlamencie będzie podobny. Ze sceny politycznej znikną jedynie dotychczasowi koalicjanci PiS-u. Politolog zauważa, że w dzisiejszej sejmowej debacie nie padły jednak deklaracje o powyborczych sojuszach. Dlatego Jabłoński nie wyklucza, że po dzisiejszym przełomie w przyszłym parlamencie będziemy mieć ten sam układ polityczny, a państwo wyda ponad 100 milionów na przeprowadzenie nowych wyborów.
"Odwołanie większości ministrów korzystne dla PiS"
Prezydent na wniosek premiera odwołał większość ministrów. Politolog Jarosław Och z Uniwersytetu Gdańskiego uważa, że dzięki temu nie doszło do bezprzedmiotowych głosowań w Sejmie.
Przypomina, że nie jest to nic nowego w polskiej historii. Jarosław Och przywołuje przykład II Rzeczpospolitej, w której prezydenci wielokrotnie odwoływali skład rządu, a następnie niemalże następnego dnia tych samych ludzi powoływali znów na stanowiska ministerialne. Dodaje, że działanie prezydenta wpisuje się w długą i skomplikowaną historię polskiego parlamentaryzmu.
Politolog ocenia, że takie działanie jest dopuszczalne przepisami prawa, ale nie do końca zgodne z duchem Konstytucji. Jarosław Och podkreśla, że istotą wniosku o wotum nieufności dla ministra jest cofnięcie mu poparcia i pełnomocnictwa udzielonego przez Sejm. Prezydent Kaczyński odwołując ministrów uczynił wnioski Platformy o ich odwołanie bezzasadnymi. Politolog uważa, że działanie prezydenta przypomina zabieg tak zwanej falandyzacji prawa, czyli użycia zabiegu formalnego w celu uniknięcia niekorzystnego rozstrzygnięcia prawnego.