Skopali go, bo stanął w obronie Hindusa. "Zwykłe zachowanie jest jak bohaterski czyn"

Dwadzieścia osób stało na przystanku, a Hindusa bronił tylko on. Napastnicy skopali go tak, że na jakiś czas stracił słuch. Teraz ambasador Indii szykuje dla niego czerwony dywan. - Takie zachowanie, jak moje, powinno być na porządku dziennym - mówi Wirtualnej Polsce Tomasz Pikus.

Skopali go, bo stanął w obronie Hindusa. "Zwykłe zachowanie jest jak bohaterski czyn"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | Tomasz Pikus
Piotr Barejka

16.03.2018 | aktual.: 16.03.2018 15:33

Piotr Barejka, Wirtualna Polska: Zacznijmy od początku: centrum Wrocławia, przystanek tramwajowy. Ty, Hindus i trzech napastników.

Tomasz Pikus: Hindus stał na przystanku i pisał coś na telefonie. Podszedł pierwszy napastnik, który go popchnął, zwyzywał, a potem uderzył w twarz. Starałem się ich rozdzielić, napastnik chciał uderzyć Hindusa, ale trafił mnie. I tak zaczęła się bójka. Udało mi się powalić na ziemię pierwszego, najbardziej agresywnego napastnika.

A potem byli kolejni.

Podbiegł inny człowiek. Moja żona pomyślała, że chce mnie ratować. Chwilę później okazało się, że to był jego kolega - podniósł mnie i uderzył w twarz.

Po drugim napastniku przybiegł trzeci, był za moimi plecami. Złapał mnie od tyłu, na wysokości klatki piersiowej. Ten pierwszy napastnik, którego wcześniej powaliłem, wstał i z rozbiegu kopnął mnie w klatkę piersiową. Wtedy się przewróciłem.

Potem cała trójka zaczęła mnie kopać. Po plecach, po głowie, po uszach. W międzyczasie straciłem okulary i nic nie widziałem.

Co w tym czasie robili inni ludzie, którzy byli na przystanku?

Nic. Tam było ze dwadzieścia osób. Żona na podeszła do jednego, ubranego w dobry garnitur, mężczyzny. Poprosiła go o pomoc, a on się odwrócił i poszedł. Wszyscy ludzie odeszli. Po prostu.

Na początku zareagowała tylko jedna dziewczyna. Krzyczała, żeby go zostawili. Najgorsze, że tam nie stały dziadki jakieś, tylko cały przystanek młodych ludzi był. Straszna znieczulica. Pod koniec bójki przystanek był pusty. Wystarczyłoby, że wszyscy by się słownie przeciwstawili napastnikom.

Kiedy przyjechała policja?

Dość szybko. Jeden policjant wysiadł, zapytał o co chodzi, i ruszyli za nimi. Napastnicy wsiedli do tramwaju. Mało tego, że ich czternaście kamer miejskich nagrało, to jeszcze wsiedli do tramwaju, żeby na pewno dobrze było ich twarze widać na monitoringu (śmiech).

Złapali ich od razu. Na kolejnym przystanku (zostali zatrzymani i grozi im od trzech do pięciu lat więzienia - przyp. red.).

Co działo się z Hindusem?

Miał uszkodzone kolano, nie mógł chodzić. Też dostał mocnego kopniaka. Poza tym był cały. Ja miałem większe obrażenia, bo go odpychałem, żeby w bójce nie brał udziału. Widać było, że chłopak zupełnie nie miał pojęcia o co chodzi. Napastnicy wyzywali go po polsku.

Obraz
© Archiwum prywatne | Tomasz Pikus

Macie kontakt ze sobą?

Telefon wziąłem od niego zaraz po zdarzeniu, żeby na pewno mieć świadka. Bo przecież tylko on i moja żona byli świadkami, a ja po cały zdarzeniu wylądowałem w szpitalu. Czasowo straciłem nawet słuch.

Ale cały czas piszemy ze sobą. To naprawdę w porządku chłopak - czemu miałbym się z nim nie kolegować? Najśmieszniejsze słowa, jakie usłyszałem, to że "ktoś mu mnie z nieba przysłał". Tak to ujął.

Cały szum medialny to tak naprawdę przykra sprawa. Pokazuje, jakich postaw brakuje u nas w społeczeństwie.

To jest największy minus całej tej sytuacji. Zwykłe zachowanie, takie jak moje, jest odbierane jako bohaterski czyn. A to powinno być rzecz na porządku dziennym. Jak mieszkałem w Szwecji, to wiele razy pomagali mi obcokrajowcy.

Nawet konsul Indii cię docenił. I zafundował wycieczkę.

Tak naprawdę lecę do Indii bardziej jak na konferencję, niż wakacje (śmiech). Poza tym konsul bardzo długo starał się zaprosić mnie do siebie. Nie chciałem się pokazywać, mówić o tym komukolwiek. Tylko najbliżsi znajomi wiedzieli.

Dlaczego?

Wiesz, zawsze to ryzyko, że coś może mi się stać, gdy pokażę twarz. Długo rozmawialiśmy, że to nie żadni gangsterzy, tylko zwykli chuligani. Postanowiłem, że się pokaże, bo jak mam być przykładem dla kogoś, zmienić czyjeś zdanie na temat obcokrajowców, to zaryzykuję.

Mało tego: masz być przykładem nie tylko w kraju, ale też za granicą.

Nawet "Reuters" do mnie dzwonił. Wywiad już był, zobaczymy, czy wyjdzie. W Indiach będzie wywiad w ich głównej telewizji, polski ambasador chce mnie tam zabrać. Poza tym konferencja prasowa, inne wywiady...

... czerwony dywan na lotnisku. Tak mówił ambasador Indii. Wiesz już, co im powiesz?

Zupełnie nie (śmiech). Na pewno będę chciał przekazać, że Polska jest bardzo otwartym krajem, ale jak wszędzie na świecie są ludzie… i taborety.

indiewrocławbójka
Zobacz także
Komentarze (45)