"Skompromitowano mnie, by Jakubiak została ministrem"
Były minister sportu Tomasz Lipiec uważa, że
próbowano go skompromitować, aby jego miejsce w rządzie PiS mogła
zająć Elżbieta Jakubiak. - Temu służyła akcja CBA na dziedzińcu
ministerstwa - oświadczył Lipiec przed sądem.
21.05.2009 | aktual.: 21.05.2009 15:09
Sąd kontynuował przesłuchanie Lipca, który nie przyznaje się do przedstawionych mu zarzutów. Powtarzał większość tego, co mówił już przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków - m.in.:, od premiera Jarosława Kaczyńskiego dowiedział się, że Jakubiak ma przejść do jego rządu i że jest zainteresowana jedynie funkcją ministra sportu. Jakubiak zaprzeczała wówczas, by coś takiego sugerowała.
Lipiec wskazywał też, że żona brata obciążającego go Tadeusza M. pracuje w Kancelarii Prezydenta, mówił też o "dziwnych związkach" kierownictwa CBA z otoczeniem Lecha Kaczyńskiego - w czym Lipiec widzi związek z akcją, która doprowadziła do odwołania go z funkcji.
- Gdy zatrzymano wiceszefów COS na dziedzińcu ministerstwa to CBA przyznawało w wewnętrznej notatce, że nie szli do mego gabinetu z pieniędzmi. W oficjalnym przekazie do mediów ta uwaga zniknęła i potem czytałem, że oni szli do mnie z łapówką - mówił Lipiec.
Według Lipca obecnie jedyne dokumenty tajne w jego procesie, to dwie kartki z protokołem podsłuchu rozmowy między pomawiającym go Tadeuszem M., byłym wiceszefem Centralnego Ośrodka Sportu (zatrzymanym pod koniec czerwca 2007 r. przez CBA), a kierowcą Lipca, odbytą po tym, jaki kierowca odwiózł Lipca na lotnisko. - Innych tajnych dokumentów nie ma - dodał oskarżony przesłuchiwany przez sąd.
- Na etapie śledztwa, gdy sąd decydował w sprawie aresztu naszych klientów, prokuratorzy mówili, że dowodem obciążającym jest pięć tomów akt tajnych, do których nie mieliśmy wtedy dostępu - dodali do tego obrońcy Lipca i drugiego oskarżonego, Arkadiusza Ż., b. członka gabinetu politycznego ministra sportu.
Lipca oskarżono m.in. o to, że jako minister uzależnił od łapówki powołanie Tadeusza M. na wiceszefa Centralnego Ośrodka Sportu i przyjął od niego co najmniej 100 tys. zł.