Sklepikarka przez telefon podała oszustowi kody do kart
Oszuści podający się za inspektorów telekomunikacji polskiej doładowują sobie telefony na tak zwaną "kartę". Wszystko kosztem nieświadomych sklepikarzy.
Ofiarą oszustów padła - chcąca zachować anonimowość - właścicielka jednego ze sklepów w Knyszynie koło Białegostoku. Po południu zadzwonił do niej obcy mężczyzna, który przedstawił się jako inspektor z Warszawy. Zapytał ile w sklepie jest kart do telefonów, o jakich nominałach, jakich firm. Później poinformował o niebezpiecznym wirusie, który niszczy telefony jeśli wprowadzi się "zainfekowane" kody. Mężczyzna namówił ekspedientkę do niszczenia kart, ale wcześniej zażądał przedyktowania mu ukrytych pod zdrapkami kodów.
Oszust rozpoczynał "likwidację" kart od tych o nominale 50 zł. Ekspedientka przedyktowała kody do sześciu tego typu kart - tracąc w ten sposób 300 złotych. Dopiero po pewnym czasie właścicielka sklepu pomyślała, że takiej sprawy nie powinno się załatwiać przez telefon. Poprosiła "inspektora" o przyjazd do Knyszyna, ale spotkała się jedynie z krzykiem i obelgami ze strony oszusta.