Skażona kranówa
Dwie trzecie ujęć w Małopolsce nie spełnia
wymagań, jakie stawia się źródłom, z których pobierana jest woda
pitna - informuje "Gazeta Krakowska".
29.09.2005 | aktual.: 29.09.2005 07:04
Źródła te powinny zostać zamknięte, jednak w sytuacji, gdy lepszej wody nie ma, prawo pozwala na korzystanie z takich ujęć, oczywiście pod warunkiem, że po uzdatnieniu woda nie będzie budzić zastrzeżeń. Według gazety jednak od początku roku podjęto już ponad 60 decyzji o czasowym wyłączeniu ujęć wody pitnej.
Najczęściej do takich sytuacji dochodzi w południowej części województwa - tłumaczy zastępca państwowego wojewódzkiego inspektora sanitarnego w Krakowie Jan Misiek. Tam ujęcia są małe, urządzenia do uzdatniania wody często mocno zużyte, a ukształtowanie terenu, przy braku sieci kanalizacyjnej i oczyszczalni ścieków, sprzyja zanieczyszczeniu - dodaje.
Zgodnie z prawem, nad jakością wody pitnej powinien czuwać jej producent i to on ma obowiązek jej stałego badania. Jednak inspekcja sanitarna nie bada wody codziennie. Częstotliwość kontroli zależy od wielkości ujęcia - zwiększa się, gdy jakość "kranówki" budzi zastrzeżenia.
Małopolska pije wodę głównie z ujęć powierzchniowych, czyli rzek i potoków. A te - pisze dziennik - w całej Polsce przypominają ścieki.
Miasto każdego dnia zrzuca do Wisły około 150 tys. metrów sześciennych niedoczyszczonych ścieków. Skutek jest taki, że Wisła przed Krakowem jest czyściejsza niż za jego granicami - mówi "Gazecie Krakowskiej" dyrektor Marek Listwan z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Krakowie. (PAP)