Skazany za zabójstwo Michałka: policjanci kazali mi zeznawać przeciw matce
Warszawski sąd okręgowy kontynuował proces Barbary S. matki 4-letniego Michałka,
utopionego w styczniu 2001 r. w Wiśle. Jej ówczesny partner -
skazany już za to zabójstwo na 25 lat więzienia - zeznał, że
kobieta nigdy nie namawiała go do zbrodni, a obciążył ją, bo był
pod presją policjantów.
Nigdy nie mówiła, że chce pozbyć się dziecka, ani że komplikuje jej ono plany życiowe. Nigdy nie prosiła mnie, żebym pomógł jej zabić Michałka - twierdził przed sądem w poniedziałek.
W przeszłości mężczyzna wielokrotnie zeznawał, że matka chłopca namawiała go do zbrodni i chciała się pozbyć dziecka, bo "przeszkadzało im w związku".
W poniedziałek K. powiedział, że obciążał Barbarę S. w obawie o własne bezpieczeństwo. Twierdzi, że w czasie przesłuchań policjanci bili go, polewali wodą, straszyli wyrwaniem paznokci kombinerkami oraz użyciem broni.
Funkcjonariusze mówili mi, że mam zapewnione dożywocie, bo wszyscy mnie obciążają i żebym się bronił. Powiedzieli, że sprawdzą co powiedziałem u prokuratora i jeżeli nie powiem tego co chcą, zrobią mi krzywdę - przekonywał.
Twierdzi, że Michałek zginął, bo go nie dopilnował. Poszliśmy nad Wisłę, bo chciałem pokazać mu statek. Odszedłem się załatwić, a Michałek pobiegł za piłką. Gdy wróciłem był już w wodzie, krzyczał "tato ratuj". Był 5, może 10 metrów od brzegu. Wzywałem pomocy, płakałem. Nie rzuciłem mu się na pomoc, bo nie umiem pływać. Bałem się, że nie uratuję ani dziecka ani siebie - relacjonował.
Odszedłem, bo myślałem, że spotkam kogoś, kto doradzi mi, co mam robić. Ale nikogo nie było. Pojechałem do domu - dodał.
Pytany czy między nim a oskarżoną dochodziło do kłótni, K. powiedział, że pamięta jedną sprzeczkę - gdy kobieta zaszła z nim ciążę i postanowiła ją usunąć. Byłem temu przeciwny, ale ostatecznie dałem jej pieniądze i pojechałem z nią na zabieg. Zapytałem ją później czy tego żałuje, ale powiedziała, że nie - powiedział.
Rozstaliśmy się, ale po paru dniach zeszliśmy, bo wydzwaniała do mnie i mówiła, że nie ma dla kogo żyć. Później nie było między nami poważnych konfliktów. Myślałem o niej jak o przyszłej żonie albo stałej partnerce życiowej - zeznał K.
Jego zdaniem, S. była dobrą matką i radziła sobie z wychowaniem Michałka. Przyznał jednocześnie, że chłopiec spędzał dużo czasu poza domem, u znajomej swojej matki. Był u niej w wakacje, gdy był chory, w wigilię - powiedział.
Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 11 grudnia. Sąd chce przesłuchać wówczas kolejnych świadków.
To już trzeci proces matki chłopca. Prokuratura oskarża ją o nakłanianie do zabójstwa syna i kierowanie nim. Barbara S. w pierwszym procesie została skazana na 25 lat więzienia - sąd apelacyjny uchylił ten wyrok, w drugim procesie ją uniewinniono - tym razem jednak sąd najwyższy zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia. Kobieta nie przyznaje się do winy. Odpowiada z wolnej stopy, grozi jej dożywocie.
Michałek został utopiony w styczniu 2001 r. Oprócz konkubenta matki chłopca, skazany został za to też jego kompan Daniel S.; dostał wyrok 15 lat więzienia.