PolskaSkazany nie odsiedział ani godziny

Skazany nie odsiedział ani godziny

Robert Sobczak, prezes spółki wydającej
"Ziemię Gorzowską", prawie pięć lat temu został skazany za
kryminalne przestępstwa. Nie licząc pobytu w areszcie podczas
śledztwa, z wyroku rok i osiem miesięcy nie odsiedział ani godziny
- pisze "Gazeta Lubuska".

12.02.2005 | aktual.: 12.02.2005 08:11

Nie unikam kary, nie ma już możliwości dalszego jej odraczania. Ale wcześniej chciałbym pójść na operację. Może uda się mi uzyskać ułaskawienie - mówi prezes Sobczak. W kwietniu 2000 r. Sąd Okręgowy w Gorzowie za fingowanie kradzieży samochodów i wyłudzanie odszkodowania od firm ubezpieczeniowych skazał go na rok i osiem miesięcy więzienia. Razem z nim skazanych zostało jeszcze dziewięć osób z przestępczej grupy, ale jego wyrok był najwyższy - podaje gazeta.

W grudniu 2000 r. Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał go w mocy. W marcu następnego roku gorzowski sąd odroczył mu odsiadkę na pół roku. Potem Sobczak raz jeszcze skorzystał z dobrodziejstwa odroczenia kary na sześć miesięcy. Wyczerpał tym samym limit odroczeń, który wynosi 12 miesięcy. W następnych latach jego adwokat pięciokrotnie wnioskował o odroczenie kary lub warunkowe zawieszenie jej wykonania. Najpierw powodem była konieczność opiekowania się przez Sobczaka chorymi rodzicami, potem jego kłopoty z sercem - informuje "Gazeta Lubuska".

Gorzowski sąd za każdym razem odrzucał te wnioski, a poznański utrzymywał te decyzje w mocy. W październiku ub.r. sąd nakazał policji doprowadzenie go do więzienia. Ale policja nie wiedziała i nadal nie wie, gdzie jest Sobczak. Rzecznik miejskiej komendy Sławomir Konieczny nie potrafił w piątek powiedzieć "Gazecie Lubuskiej", dlaczego policja nie wykonała dotąd postanowień sądu.

Od sierpnia ub.r. Sobczak jest właścicielem "Ziemi Gorzowskiej" i prezesem spółki wydającej tygodnik. Prezes prawie codziennie przychodzi do pracy - zapewnia redaktor naczelny Wojciech Wyszogrodzki. W telefonicznej rozmowie prezes powiedział "Gazecie Lubuskiej", że cała ta sprawa to dla niego duże przeżycie i dlatego wysiadło mu serce.

Mam już wyznaczony termin zabiegu w klinice. Nie uważam się za niewinnego, chcę odbyć karę i potem wrócić do pracy. Zależy mi bardzo, żeby gazeta dobrze funkcjonowała - twierdzi. Zapytany, czy jego sytuacja nie przeszkadza w tworzeniu opiniotwórczego tygodnika, odpowiedział: Odczuwam taki konflikt, ale nie zajmuję się redagowaniem gazety. Mógłbym przepisać spółkę np. na żonę, lecz tego nie zrobiłem. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)