Skandalista Michael Moore kontra Donald Tusk
Rząd PO-PSL szykuje radykalną zmianę systemu ochrony zdrowia. Plany te zakładają, że będzie on przypominał ten znany ze Stanów Zjednoczonych. Tymczasem dokument przedstawiający działanie amerykańskiego systemu polscy widzowie będą mogli zobaczyć dopiero w grudniu. Już po reformie.
21.09.2008 | aktual.: 21.09.2008 14:52
PO do spółki z PSL planuje m.in. pełną – i obowiązkową – prywatyzację placówek ochrony zdrowia. Wiele wskazuje na to, że ustawy likwidujące publiczną ochronę zdrowia zostaną przyklepane jeszcze jesienią tego roku. Bez żadnej debaty społecznej na ten temat i bez pytania społeczeństwa o zdanie, a przede wszystkim – bez rzetelnej informacji, na czym ów nowy system będzie polegał. Tym bardziej szkoda, że kinowa premiera jednego z ostatnich filmów słynnego reżysera Michaela Moore'a, opowiadającego o amerykańskim systemie ubezpieczeń zdrowotnych, przewidziana jest dopiero na grudzień. Obywatele naszego kraju będą mogli zobaczyć, jak w praktyce funkcjonuje system, którego kopię liberalny rząd chce nam zafundować, dopiero po wprowadzeniu „cudownej” reformy. Ciekawe, czy się ucieszą?
Zdrowie za pieniądze
W dokumencie „Sicko” – nominowanym do tegorocznych Oscarów – Moore zajął się amerykańskim systemem ochrony zdrowia. Znany z krytycznego stosunku do rzeczywistości USA, Moore nie zostawia suchej nitki na zasadach, na jakich się on opiera. W Stanach Zjednoczonych, gdzie panuje filozofia indywidualnej zaradności, nie ma obowiązkowych składek zdrowotnych. Płaci ten, kto chce, a w praktyce – ten, kogo stać na wykupienie prywatnej polisy ubezpieczeniowej. Jeśli nie płaci, musi nieźle kombinować, by udowodnić państwu, że nie stać go na leczenie. Wtedy płacą podatnicy. Ale nie wszystkim.
O wyborze konkretnej firmy ubezpieczeniowej z reguły decyduje pracodawca, pracownik zaś może sobie wybrać jeden z wielu planów ubezpieczeniowych oferowanych przez tę firmę. Przy wyborze konkretnego planu nierzadko kieruje się on swoimi możliwościami finansowymi, czyli wysokością składki. Jednym z efektów takiego rozwiązania jest m.in. to, że ponad 50 mln Amerykanów nie ma ubezpieczenia zdrowotnego.
W praktyce jest tak, że o dostępności do usług medycznych, a więc o stanie zdrowia obywateli, rozstrzygają towarzystwa ubezpieczeniowe, ponieważ to one decydują, czy zapłacą za dany zabieg, czy nie. Tańsze polisy ubezpieczeniowe – nieco bardziej dostępne dla przeciętnych Amerykanów – obejmują niewielką liczbę usług medycznych. W dodatku amerykańscy pacjenci nie mogą czuć się bezpiecznie, bowiem niezbadane są wyroki ubezpieczycieli. Za wszystko, czego polisa nie obejmuje, bądź za co zapłaty odmówi ubezpieczyciel, chory w USA musi płacić dodatkowo.
Z reguły jest tak, że dobrzy specjaliści nie przyjmują pacjentów z ubezpieczenia, bo te zbyt nisko, ich zdaniem, wyceniają procedury medyczne – informuje Dorota, Polka od 25 lat mieszkająca w Nowym Jorku. Poza tym są specjaliści, którzy nie podpisują kontraktów z żadnymi firmami ubezpieczeniowymi i do tych można się dostać tylko na prywatną praktykę, za ciężkie pieniądze, np. 500 dolarów za wizytę – podkreśla. I tak mają pacjentów, a może raczej klientów, bo ludzie zapłacą każde pieniądze, żeby ratować zdrowie i życie – dodaje.
Biada biednym
Wydaje się, że to niesprawiedliwy i okrutny system? Podobny będziemy mieli niedługo w Polsce. Warto wiedzieć, że Platforma Obywatelska do spółki z PSL pracuje nad reformą, która przypomina system amerykański. Polscy liberałowie od dawna dążą, by zerwać z zasadą solidaryzmu – obowiązującą w cywilizowanym systemie ubezpieczeń – na rzecz indywidualnej zaradności każdego obywatela. A „zaradność” tę, nie oszukujmy się, nader często dyktuje zawartość portfela.
Prace nad ustawami likwidującymi publiczną ochronę zdrowia są bardzo zaawansowane. Prawdopodobnie jeszcze we wrześniu br. odbędzie się trzecie czytanie projektów, które trafią następnie do Senatu, a jeśli ten nie wniesie poprawek – będą czekały na podpis prezydenta. Oprócz istniejącej już – choć jeszcze nie przegłosowanej – ustawy zakładającej obligatoryjne przekształcenie publicznych dziś ZOZ-ów w prywatne spółki kapitałowe oraz drugiej, odbierającej pracownikom ochrony zdrowia dotychczasowe przywileje, PO postuluje likwidację obowiązkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Zamiast jednej państwowej instytucji gromadzącej nasze składki, którą jest dziś Narodowy Fundusz Zdrowia, liberałowie z PO i PSL chcą wprowadzić kilka prywatnych ubezpieczalni, działających na podobnych zasadach, jak te w Stanach Zjednoczonych. I wiele wskazuje na to, że z podobnymi efektami.
Problem w tym, że amerykańskie państwo jest nieporównanie bogatsze od polskiego, stać je więc na to, by z pieniędzy podatników pokrywać koszty leczenia tych, którym brak środków na opłacenie opieki medycznej lub droższych procedur. W Polsce zasada „radźcie sobie sami” dotknie niezamożnych pacjentów zdecydowanie brutalniej.
Cenzura?
Szkoda, że polscy widzowie muszą czekać na premierę filmu aż półtora roku. Tym bardziej szkoda, że „Sicko” na ekrany polskich kin wejdzie w momencie, gdy daleko idąca zmiana systemu ochrony zdrowia będzie już najprawdopodobniej ostatecznie przyklepana. I wtedy dopiero zobaczą, dlaczego Moore przestrzega obywateli innych państw przed prywatyzacją ochrony zdrowia.
W USA dokument „Sicko” pojawił się w kinach 22 czerwca 2007 r., a na DVD wyszedł w lutym 2008 r. Polska premiera kinowa przewidziana jest natomiast na grudzień 2008 r. Pytaliśmy polskiego dystrybutora filmu (Kino Świat), czym spowodowany jest tak duży poślizg we wprowadzeniu tego obrazu na ekrany polskich kin, ale nie dostaliśmy odpowiedzi.
Tymczasem „Sicko” można od kilku miesięcy w oryginale obejrzeć w Internecie, m.in. na Youtube. Mimo typowo amerykańskiej histerii wokół ochrony praw autorskich, Moore nie ma nic przeciwko temu. Nie zgadzam się z prawami autorskimi i nie mam nic przeciwko temu, żeby ludzie ściągali ten film z sieci i wymieniali się nim – skomentował reżyser (źródło artykułu w Wirtualnej Polsce). Moore dodał, że zrobił ten film, by świat się zmienił, tym bardziej więc zależy mu, by zobaczyło go jak najwięcej osób.
Moore zapowiedział, że jego kolejny dokument od razu trafi do Internetu. Stwierdził, że w ten sposób chce podziękować fanom na całym świecie. Przynajmniej wówczas polscy widzowie nie będą czekali w nieskończoność na premierę w kraju.
NAGRODY DLA „SICKO”
2008 – nominacja do Oscara w kategorii „najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny”
2008 – nagroda Eddie, przyznawana przez Amerykańskie Stowarzyszenie Montażystów za najlepszy montaż dokumentu
2007 – nagroda Satelita, przyznawana przez Międzynarodową Akademię Prasową w kategorii „najlepszy dokument”
W czerwcu 2004 r. wytwórnia Walta Disneya, wykupiwszy wcześniej prawa autorskie, zrezygnowała z dystrybucji innego filmu Moore’a, „Fahrenheit 9/11”, krytykującego administrację Busha za reakcję na zamachy na WTC, wojnę w Afganistanie i Iraku. Disney nie chciał rozpowszechniać filmu, choć wcześniej film ten został nagrodzony „Złotą Palmą” na festiwalu w Cannes. Ostatecznie dystrybucji podjęły się firmy niezależne. W Polsce film pojawił się miesiąc po premierze amerykańskiej. (ap)
Magdalena Ostrowska