Skandaliczne zachowanie kontrolera w warszawskim tramwaju. Krzyczał na ojca z dziećmi
We wtorek rano pan Tomasz wsiadł do tramwaju przy Parku Praskim. W zatłoczonym pojeździe był z dwójką małych dzieci, które trzymał w związku z brakiem wolnych miejsc. Do pojazdu wsiadł także kontroler, który zażądał okazania skasowanego biletu. W grubiański sposób krzyczał na ojca z dziećmi. Poniżej list, który otrzymała od pokrzywdzonego pasażera redakcja WawaLove.pl.
"W dniu 27.05.14 o godz 8.33 wsiadłem do tramwaju linii 18 na przystanku Park Praski, w kierunku Służewca. Podróżowałem z dwójką dzieci w wieku 4 i 6 lat. W tramwaju panował ścisk i wobec braku wolnego miejsca trzymałem oboje dzieci. Natychmiast po zamknięciu drzwi kontroler biletów zablokował kasownik i poprosił mnie o bilet. Odpowiedziałem, że nie mogłem go skasować, gdyż musiałem trzymać dzieci oraz okazałem bilet do skasowania, ale uniemożliwił mi jego skasowanie. Pan był grubiański. Krzyczał, że dzieci go nie obchodzą i że powinienem skasować bilet. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że skasowanie biletu w sytuacji, gdy mam pod opieką dwójkę małych, stojących dzieci, jest niemożliwe w trakcie ruchu pojazdu. Moją wersję wydarzeń potwierdza dwóch świadków Pani Anna i Pani Iwona (numery telefonów do wiadomości redakcji). Postępowanie kontrolera miało charakter uzyskania opłaty dodatkowej za wszelką cenę, bez oglądania się na szczególną sytuację i oburzyło pasażerów. Jednak nie zareagował na ich uwagi.
Kontroler nie wylegitymował się (krępy siwiejący mężczyzna w wieku ok. 50 lat), ale spisał moje dane w druczku opłaty dodatkowej. Dokumentu nie podpisałem. Uważam tego typu sytuacje za niedopuszczalne. Bardzo źle świadczą one o doborze kadr w ZTM. Bezpieczeństwo dzieci, które także są pasażerami, powinno być na pierwszym miejscu. Jak widać, dla ZTM, nie jest. Takie postępowanie zniechęca do komunikacji miejskiej. Jest powszechnie wiadome, że kontrolerzy unikają kontroli chuliganów, kloszardów, nie wspominając już o kibicach. Jak widać, jednak ojciec z dwójką małych dzieci w zatłoczonym tramwaju, zaraz po zamknięciu drzwi, jest łakomym kąskiem. W zaistniałej sytuacji jest dla mnie oczywiste, że: 1. Opłata dodatkowa nie powinna być naliczona. 2 . Powinienem zostać przeproszony za zaistniałą sytuację. 3. Kontroler biletów powinien zostać ukarany co najmniej naganą. 4. ZTM powinien przeszkolić swoich pracowników w zakresie postępowania z rodzicami z małymi dziećmi."
Co sądzicie o tej sprawie? Czy kontrolerzy powinni bezwzględnie wymagać biletu, niezależnie od sytuacji?