PublicystykaSkandaliczne decyzje polskich sądów. Czy kwitnie tam korupcja? Nie mam wątpliwości

Skandaliczne decyzje polskich sądów. Czy kwitnie tam korupcja? Nie mam wątpliwości

Wokół reformy sądownictwa w Polsce trwa prawdziwa burza. To zaskakujące, bo jak pokazują badania, ponad 80 proc. Polaków chce zmian w sądach. Dlaczego? To proste. Praktycznie każdy z nas zderzył się kiedyś ze ścianą, bo albo na własnej skórze doświadczył, jak sędzia upadla go w "majestacie prawa", albo widział jak z premedytacją krzywdzi naszych bliskich. Ja też przez to przechodzę.

Skandaliczne decyzje polskich sądów. Czy kwitnie tam korupcja? Nie mam wątpliwości
Źródło zdjęć: © PAP
Patryk Osowski

Kiedy oglądamy słynną już w Polsce "Sprawę dla reportera" Elżbiety Jaworowicz, czy inne tego typu programy, wydaje nam się, że prawdziwe patologie w polskim sądownictwie dotykają wszystkich, tylko nie nas. Sam przez lata miałem takie odczucie, dopóki bliskie mi osoby, osobiście nie zaczęły być ośmieszane przez stojących ponad prawem sędziów.

Kowalski vs nadzwyczajna kasta

W Polsce od pewnego czasu toczy się gorąca dyskusja o tym, jak zreformować sądownictwo. W domach i na przystankach autobusowych Polacy idąc śladami "wybrańców narodu" spierają się, czy członkowie Sądu Najwyższego powinni mieć skróconą kadencję. Nasze myśli zaprząta też pytanie: "Jak duży wpływ na kształt Krajowej Rady Sądownictwa przyznać prokuratorowi generalnemu i ministrowi sprawiedliwości?".

To ważne pytania, ale jako Polacy musimy przede wszystkim robić wszystko, żeby nie dać się podzielić. Z przeprowadzonego w lipcu przez Ipsos Observer sondażu wynika, że 81 proc. ankietowanych chce reformy sądownictwa. To dużo, ale jeśli przez spory polityczne liczba ta zacznie spadać, damy "nadzwyczajnej kaście" argument, żeby wyszła z tego zamieszania obronną ręką. "Niech zostanie tak jak było" - to słowa byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego, na które nie możemy się zgodzić. Przeciętny Kowalski, który choć raz zderzył się z bezwzględnością i niesprawiedliwością sądów, nie może o tym zapomnieć.

Układy i układziki w małych miejscowościach

Pierwsza z dobrze znanych mi spraw rozegrała się na obrzeżach Warszawy. Starsza schorowana matka, która przez lata doświadczyła od córki wiele pomocy, poprosiła o sprowadzenie notariusza i w jego obecności spisała testament. Miała też testament spisany ręcznie, ale jak mówiła: "Strzeżonego Pan Bóg strzeże". Dom, w którym wspólnie mieszkały przepisała córce. Dla syna miała zostać część ziemi i sadu. Po pogrzebie natychmiast pojawił się wniosek o podważenie zapisów testamentu. Syn, który ma lokalne znajomości, twierdził przed sądem, że poświęcał mamie mnóstwo czasu i regularnie się nią opiekował - co było absolutną bzdurą. Powołał tez świadków, którzy podobnie jak on, nigdy nie zaglądali do starszej pani. Co z tego? Mimo ewidentnych dowodów, w trakcie rozpraw córka i jej świadkowie często nie byli nawet dopuszczani do głosu. Innym razem sąd przekręcał ich wypowiedzi spisywane do protokołu i patrząc prosto w oczy upokarzał ich na oczach drugiej strony. Kpina? Być może, ale koniec końców, oba testamenty - spisany ręcznie i notarialnie - uznano za nieważne.

W innej sprawie chodziło o przyznanie dzieci po rozwodzie. Ojciec, który zostawił rodzinę dla dużo młodszej kobiety, upomniał się po pewnym czasie o jedno z trójki dzieci - "ulubionego" syna. Ponieważ jego "macki" nie sięgały aż do Warszawy, zamknął sprawę, a otworzył ją w miejscowości skąd pochodzi. Tu momentalnie stał się stroną faworyzowaną i już po kilku tygodniach sąd przyznał mu opiekę nad synem.

Ludzie byli wyrzucani na ulicę. Gdzie ta sprawiedliwość?

Czy patologie w sądach dotykają więc tylko małe polskie miasta? Absolutnie nie, ale żeby z premedytacją łamać prawo w dużych aglomeracjach, niezbędne są już ogromne pieniądze. Pokazał to m.in. przykład tego, co przez lata wyprawiano w Warszawie. W sprawach reprywatyzacji ludzi wyrzucano na bruk, a warte miliony złotych kamienice przekazywano sobie z rąk do rąk. Prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz twierdziła najpierw, że o niczym nie wiedziała, a teraz zapewnia, że wiedziała, ale winni zostali już ukarani. Takich przykładów jest niestety tysiące i pokazują one, że w starciu z pieniędzmi i układami zwykły Kowalski nie ma żadnych szans. Właśnie dlatego (drastyczna) reforma sądownictwa jest Polakom niezbędna. Nie dajmy sobie wbić do głowy, że jest inaczej.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)