Skandal obyczajowy nie musi oznaczać końca kariery politycznej
Polityczne skandale obyczajowe to nic nowego w USA. Ale obecnie kilku znanych polityków, którzy po skandalach odeszli przed laty w cień, próbuje wrócić do polityki. Zdaniem ekspertów wyborcy są coraz bardziej tolerancyjni. Wybaczają zwłaszcza, gdy wybacza żona.
28.04.2013 | aktual.: 28.04.2013 09:22
Cieszące się ogromną popularnością w USA wieczorne programy satyryczne do dziś pastwią się nad byłym demokratycznym kongresmenem z Nowego Jorku Anthonym Weinerem. Dwa lata temu nieroztropnie wysłał Twitterem linka do swych bardzo sugestywnych zdjęć; na jednym uwidocznił nawet swą męskość w obcisłych bokserkach. Weiner był wówczas wschodzącą gwiazdą Demokratów, świeżo ożeniony ze spodziewającą się z nim dziecka jedną z najbliższych współpracownic Hillary Clinton, Humą Abedin.
Początkowo zaprzeczał, jakoby to on był na zdjęciach, oskarżając hakerów o zaatakowanie jego konta na Twitterze. Ale po kilka dniach przyznał, że wysyłał zdjęcia do różnych kobiet, z którymi - jak zapewnił - nigdy się nie spotykał. W czerwcu 2011 r. pod presją Demokratów, w tym prezydenta Baracka Obamy, złożył mandat i zupełnie zniknął z życia publicznego.
Aż do kwietnia br., gdy wraz z żoną trafił wspólnie na okładkę "New York Times Magazine". W rozmowie z dziennikarzem Weiner wyznał swe błędy i słabości, a Abedin zapewniła o pełnym wsparciu dla męża. Ten artykuł powszechnie oceniono jako "przygotowanie gruntu" do startu Weinera w wyborach na burmistrza Nowego Jorku w 2013 r. Sondaż przeprowadzony przez jednego z byłych strategów kampanii Obamy wykazał, że pod pewnymi warunkami wyborcy są gotowi mu wybaczyć.
Innym przykładem polityka próbującego wrócić w łask wyborców jest były republikański gubernator Karoliny Południowej Mark Sanford. W 2009 r. dosłownie przepadł bez wieści na kilka dni. Ani jego żona, ani nikt ze współpracowników nie mieli pojęcia, gdzie przebywa, gubernator nie odbierał bowiem telefonów. Później wyszło na jaw, że był w Argentynie u swej kochanki.
Teraz ubiega się o mandat w Izbie Reprezentantów w uzupełniających wyborach w Karolinie Południowej, które odbędą się za nieco ponad tydzień. Na początku kwietnia wygrał nominację Partii Republikańskiej. Przeprosił wyborców, tłumacząc, że afera nie wpłynęła na jego profesjonalizm, natomiast stał się dzięki niej "bardziej ludzki". Argentyńską "miłość swego życia" przedstawił w kampanii jako obecną narzeczoną.
Zdaniem eksperta i doradcy ds. wizerunku politycznego w firmie "Strategic Vision LLC" Davida Johnsona politycy, których przyłapano na seksualnym skandalu mają spore szanse na powrót. - Z każdym rokiem Amerykanie stają się coraz bardziej tolerancyjni dla polityków i coraz częściej im wybaczają - powiedział Johnson. Jeszcze w 1987 r. pozamałżeński związek zniszczył karierę faworyta Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich Gary'ego Harta. Gdy próbował wrócić do polityki zdobył zaledwie kilka procent.
Cztery lata później Bill Clinton został przyłapany na obyczajowym skandalu z Paulą Jones, ale został wybrany na prezydenta. Choć od kolejnego skandalu Clintona ze stażystką Moniką Lewinsky minęło już ponad 10 lat, Clinton według sondaży jest jednym z najbardziej lubianych polityków.
Inny przykład pochodzi z ostatnich wyborów do Senatu. Przyłapany na korzystaniu z usług prostytutki senator z Luizjany został wybrany ponownie, "czyli skandal obyczajowy nie jest już czymś co definitywnie kończy karierę" - przekonuje Johnson.
Do podobnych wniosków doszedł profesor Michael Miller z Uniwersytetu Illinois, który badał postawy ludzkie wobec "finansowych i moralnych skandali politycznych". Dla wyborców jest spora różnica "między byciem niewiernym, a sprzeniewierzeniem funduszy na kampanię wyborczą, oszustwem podatkowym, czy jeszcze gorzej - udziałem w korupcji" - powiedział.
- Ludzie mogą do pewnego stopnia usprawiedliwić moralne skandale i ponownie poprzeć polityka, ale to niemożliwe w przypadku, gdy skandal ma naturę finansową i w dodatku doszło do nadużycia władzy - przekonuje Miller. Wskazuje, że z różnych badań wynika, iż spośród członków Kongresu, którzy byli uwikłani w jakieś skandale, ponad 50 proc. zostało wybranych ponownie. Większość tych skandali miała charakter obyczajowy. - Nie ma danych w tej sprawie, ale powiedziałbym, że obecnie skandale częściej są ujawniane ze względu na rozwój technologii (internet, media społecznościowe), a Amerykanie stają się na nie bardziej odporni - dodał.
Amerykanie stają się bardziej liberalni, a także coraz częściej oddzielają życie osobiste polityka od publicznego. - Są skłonni wybaczyć i dać drugą szansę, zwłaszcza jeśli politykowi wybaczyła żona. Bo skoro żona wybacza, to czemu nie ja, wyborca - tłumaczy Johnson. Wiele zależy oczywiście od natury skandalu i czy polityk, jak np. Clinton, jest lubiany i ceniony za swoją pracę. Zdecydowanie gorzej byłoby wrócić do polityki po obyczajowym skandalu kobiecie. - Kobiety-politycy muszą przestrzegać znacznie wyższych standardów, wyborcy więcej od nich oczekują - powiedział Johnson.
Zdaniem doradcy ds. wizerunku politycznego, by wrócić do polityki trzeba przestrzegać określonej strategii. - Polityk musi przeprosić za skandal, potem najlepiej jeśli zniknie na jakiś czas z oczu opinii publicznej i dopiero później pełen skruchy wystartuje w wyborach - wylicza. Musi też być gotowy, by odpowiedzieć na wszystkie pytania, a najlepiej jeśli zorganizuje osobną konferencję prasową. On i najbliżsi muszą być odporni na dalsze ataki tabloidów i satyryków. - Weinerowi poradziłbym, by się wprosił do programu satyrycznego i śmiał razem z prowadzącymi - mówi Johnson.
Strategii udanego powrotu wzorowo przestrzegał dotychczas Mark Sanford. Wydawało się, że mandat kongresmena ma już w kieszeni, ale kilka dni temu popełnił błąd. Zaledwie tydzień po wygranej nominacji Republikanów była żona oskarżyła go o bezprawne wtargnięcie do ich domu. Zastała go z synem, podczas gdy sąd zabronił im odwiedzać dzieci w domach byłych współmałżonków. Republikanie natychmiast wycofali oficjalne poparcie dla Sanforda.
- To go może zgubić. Ludzie mogli mu wybaczyć tę Argentynkę jako pojedynczy wyskok, bo przeprosił. Ale wtargnięcie do domu byłej żony może zostać odczytane, że nie wyciągnął lekcji z błędów i mogą nie dać mu drugiej szansy - zastrzegł Johnson.
Polityka już od dawna upodabnia się w USA do show biznesu, przyznaje ekspert. W dużej mierze jest oparta na wizerunku, jaki polityk wytworzy wokół siebie.