Skąd wziąć pieniądze na kosztowny budżet?
Mniejszościowy rząd PiS-u tak manewruje w
Sejmie, aby pokazać wyborcom, że rząd im niczego nie skąpi. Rządu
nie da się zmusić, aby otwarcie powiedział, czy jest za kosztowną
ustawą, czy przeciw. Tak zachował się w sprawie ustaw
"becikowych". Rząd i PiS liczyli, że jakoś, dzięki głosom
Platformy, uda się budżet utrzymać w ryzach. I że rząd uniknie
publicznego wyznania: nie stać nas na to - pisze w "Gazecie
Wyborczej" Ewa Milewicz.
Tydzień temu okazało się, że posłowie w ustawie "becikowej" "trafili" budżet na 1 mld zł. Rząd potrzebował aż kilku godzin, żeby się tego doliczyć. To dziwne, bo dwa tygodnie wcześniej powinien zauważyć, że taki wydatek mu posłowie kroją. I protestować. Ale taki protest się rządowi nie kalkulował - ocenia publicystka "GW".
Już w połowie grudnia poseł PSL Mieczysław Kasprzak zaproponował, aby "becikowe" dla rodzin rolniczych liczyć od niższego dochodu. Poparli to inni posłowie PSL. Zwykle w Sejmie praktyka jest taka, że minister i jego pomocnicy uważnie analizują poprawki posłów, zwłaszcza te finansowe. I gdy posłowie zbyt raźno dorzucają wydatków, ministrowie z trybuny ostrzegają, że pieniędzy nie ma.
Tym razem było inaczej. Minister pracy i polityki społecznej Krzysztof Michałkiewicz wypowiadał się szeroko w Sejmie, ale nie o kosztach uchwalanych przepisów. Dywagował, że ministrowie zamówili wyliczenia, prace nad dochodami gospodarstw rolnych trwają.
Rząd i PiS w połowie grudnia nie tyle zajmowali się uchwalaniem "becikowego", ile uchwalaniem ustawy medialnej i ustawy przedłużającej rządy PiS w Warszawie. Dlatego grali na to, aby nie zniechęcić LPR, Samoobrony i PSL jako sojuszników w przepychaniu ustaw. Dlatego PiS zastosował niespotykaną sztuczkę, aby uchwalić równocześnie dwie ustawy o "becikowym" - rządową i LPR. Zwodzić potencjalnych koalicjantów, jak długo się da - to była taktyka PiS w drugiej połowie grudnia. I nie liczyć kosztów.
Jak wyglądało to zwodzenie? Posłowie zaaprobowali projekt rządowy, który dawał "becikowe" najmniej zamożnym matkom. Minutę później zaczęli głosować za projektem LPR - z "becikiem" dla każdego. Dalej toczyły się w Sejmie dialogi na cztery nogi.
Reasumując: rząd i PiS dryblowali, dryblowali, ale piłkę wrzucili do własnej bramki. Do swojego budżetu wrzucili ponad 1 mld nieprzewidzianych wydatków. Na razie tylko tyle - konkluduje Ewa Milewicz.(PAP)