Skąd ten cud
Premier Miller przebywał z
gospodarską wizytą w Stoczni Szczecińskiej Nowa, która skończyła
właśnie rok. Stocznia traktowana jest jako sztandarowy przykład
przeprowadzonej przez rząd restrukturyzacji. Rząd zaangażował się
w jej ratowanie pod naciskiem protestujących stoczniowców. Teraz
szczyci się, że stocznia osiąga doskonałe wyniki - komentuje w
"Gazecie Wyborczej" Witold Gadomski.
Na pierwszy rzut oka wygląda to na cud gospodarczy - przed rokiem bankructwo, teraz rozkwit i pełen portfel zamówień. Ale wyjaśnienie tego cudu jest proste - uważa publicysta. Niektóre statki, których budowa była zaawansowana, Nowa kupiła za połowę ceny od banków, które wcześniej je zajęły za długi. Ma wprawdzie nowe zamówienia, ale przy ich realizacji korzysta z taryfy ulgowej: nabywa od syndyka masy upadłościowej surowce, materiały i narzędzia po zaniżonej cenie.
Wszystko to sprawia, że ma koszty niższe, niż gdyby działała w normalnych warunkach. W dodatku nie ma długów, które zostały przy starej, upadłej spółce. Nietrudno o zysk - wskazuje Gadomski. Gdy skończą się jednak dawne zapasy w magazynie syndyka i zamówienia zdobyte jeszcze w poprzednich latach, okaże się, czy Nowa Stocznia jest zdolna do życia, czy nie. "Życzę jej jak najlepiej, ale na odtrąbienie sukcesu za wcześnie" - pisze autor komentarza w "Gazecie Wyborczej".