Silvio Berlusconi nie wyklucza powrotu na pierwszą linię polityki
Mimo wcześniejszych deklaracji o wycofaniu się z pierwszej linii polityki i rezygnacji z kandydowania na premiera były szef rządu Włoch Silvio Berlusconi oświadczył, że rozważa możliwość powrotu do pełnej działalności. Wybory parlamentarne we Włoszech mają się odbyć na wiosnę przyszłego roku.
- Zastanawiam się - powiedział 76-letni były trzykrotny premier, którego centroprawicowy rząd upadł 12 listopada zeszłego roku w rezultacie kryzysu koalicyjnego i utraty większości w parlamencie.
Przyznał, że rozważa możliwość założenia nowej partii, co potwierdza jego wcześniejsze zamiary. Berlusconi mówił w przeszłości wielokrotnie, że chciałby zmienić nazwę swego ugrupowania Lud Wolności, gdyż jego zdaniem nie przyjęła się ona.
- Widzimy, że ludzie są bardzo rozczarowani obecną polityką i partiami. Lud Wolności doznał poważnego uszczerbku na wizerunku oraz spadku poparcia z prostego powodu, że ja byłem nieobecny - oświadczył lider włoskiej centroprawicy i magnat finansowy podczas wizyty w ośrodku swego klubu piłkarskiego A.C. Milan.
Niektórzy politycy z jego partii zapowiedzieli, że w niedzielę można spodziewać się wiadomości na temat jego nowej partii, którą nieoficjalnie nazwali "nowa Forza Italia", co byłoby nawiązaniem do pierwszego ugrupowania Silvio Berlusconiego, z którym wygrał wybory w 1994 roku.
Hipoteza powrotu byłego premiera wywołała falę dyskusji w Ludzie Wolności, przygotowującym się do prawyborów 16 grudnia. Wcześniej Berlusconi zapewniał bowiem, że nie będzie kandydatem na szefa rządu i że wyłoniony on zostanie w prawyborach. Najczęściej wymieniany jako taki kandydat formalny następca byłego premiera i sekretarz generalny partii Angelino Alfano w reakcji na słowa przywódcy centroprawicy powiedział: "Jeśli miałby rzeczywiście powrócić, zastanawiam się, jakie znaczenie miałyby prawybory, które mają sens tylko wtedy, gdy on nie kandyduje".
- W przeciwnym razie trzeba wszystko przemyśleć - dodał Alfano.
Lud Wolności pogrążył się w chaosie - tak sytuację w jego szeregach skomentował na swej stronie internetowej dziennik "La Repubblica".