Silniejsi dzięki wojnie - jak Al‑Kaida wykorzystuje przedłużający się konflikt w Jemenie
• Największym wygranym wojny w Jemenie staje się… Al-Kaida
• Terroryści wykorzystują chaos, by niepowstrzymywani zdobywać kolejne obszary
• Udało im się opanować już kilka miejscowości
• Silna Al-Kaida Półwyspu Arabskiego to także duże zagrożenie dla świata
23.02.2016 15:00
11 miesięcy temu sunnicka Arabia Saudyjska rozpoczęła wojskową interwencję w sąsiednim Jemenie. O pomoc Rijad poprosił jemeński prezydent Abd ar-Rab Mansur al-Hadi, którego z własnego kraju przegnała rebelia Hutich - szyitów, mogących z kolei ponoć liczyć na wsparci Iranu. Mimo miesięcy krwawych walk i bombardowań, szala zwycięstwa nie przechyliła się na żadną ze stron. Końca wojny, która jest nie tylko konfliktem domowym, ale i zastępczym starciem regionalnych mocarstw, nadal nie widać. Jej największymi przegranymi są cywile - zginęło ich już ok. trzy tysiące. A największym wygranym staje się… Al-Kaida.
Gdzie dwóch się bije
W minioną sobotę agencja Reutera donosiła, że Al-Kaidzie Półwyspu Arabskiego (AKPA) udało się przejąć kontrolę nad miastem Anhwar na południu Jemenu. Miejscowość, która - jak podaje Reuters - wraz z otaczającym dystryktem liczy 30 tys. mieszkańców, nie jest jednak ani pierwszą, ani największa zdobyczą AKPA w ciągu ostatniego roku.
Jak wyliczył serwis Long War Journal, w rękach terrorystów Bazy jest już osiem południowojemeńskich miejscowości. Pierwszą z nich, 200-tysięczne, portowe miasto Mukallah, stolicę prowincji Hadramaut, udało się opanować siłom Al-Kaidy już w kwietniu zeszłego roku, niecały miesiąc od rozpoczęcia interwencji pod wodzą Saudyjczyków. I nie jest to wcale przypadek.
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta - mówi przysłowie. A Al-Kaida bezbłędnie wykorzystuje chaos spowodowany walkami o władzę w kraju. Już w 2011 r., gdy Jemen dosięgły fale Arabskiej Wiosny, islamiści opanowali część obszarów na południu kraju. Rok później siłom rządowym, wspartym przez amerykańskie drony, udało się odbić z rąk Al-Kaidy zajęte miasta. Teraz, wraz z nowymi walkami, historia się powtarza. Jedynie odpowiedź na pytanie, kto tym razem może pokonać islamistów nie jest taka prosta.
Po zajęciu Mukallah w grudniu zeszłego roku terrorystom udało się opanować dużo mniejsze i znajdujące się bardziej na zachód miasta w prowincji Abjan, Zindżibar i Dżar - pięć lat wcześniej miejscowości te również stały się bastionami islamistów. Na początku tego roku bojownicy AKPA zdobyli kolejne miasta i wsie, terytorialnie łącząc swoje dwie pierwsze zdobycze. Terrorystów nie spowolniły nawet nowe ataki amerykańskich dronów. W jednym z nich, w czerwcu zeszłego roku, zginął przywódca AKPA Nasser al-Jemeni Wahiszi (taki sam los spotkał jego poprzednika).
Na kontrolowanych obszarach AKPA wprowadza prawo szariatu, a swoje rządy dokumentuje w mediach społecznościowych. Long War Journal opisał na początku lutego serię tweetów zamieszczonych przez AKPA: od rozdawania paczek żywnościowych dla potrzebujących po ukamienowanie mężczyzny, który dopuścił się cudzołóstwa. Brzmi znajomo?
- Al-Kaida Półwyspu Arabskiego w zasadzie od samego początku funkcjonowania w tej części Bliskiego Wschodu stosowała taktykę zbliżoną do tego, co później robiło Państwo Islamskie, czyli zajmowania określonego terenu i przekształcania struktur terrorystycznych, konspiracyjnych w organizację, która kontroluje konkretny obszar z jego ludnością oraz potencjałem społeczno-ekonomicznym. Tym AKPA wyróżniała się na tle innych struktur Al-Kaidy - komentuje dla Wirtualnej Polski ekspert ds. terroryzmu islamskiego Tomasz Otłowski. Jak dodaje ekspert, tworzenie przez islamskie organizacje terrorystyczne struktur quasi-państwowych w zapalanych punktach staje się coraz szerszym trendem.
Groźni, coraz groźniejsi
AKPA od lat jest uważana za jeden z najgroźniejszych odłamów Al-Kaidy. Poza licznymi zamachami na Półwyspie Arabskim, terroryści brali też na cel znienawidzony Zachód. To właśnie jemeński odłam Bazy miał w 2009 r. zainspirować amerykańskiego psychiatrę wojskowego palestyńskiego pochodzenia do otworzenia ognia w bazie wojskowej Fort Hood w Teksasie - zginęło wówczas kilkunastu ludzi. W tym samym roku, 25 grudnia, doszło do nieudanego zamachu bombowego (ładunek wszyty w bieliznę terrorysty zaczął się dymić) na samolot lecący z Amsterdamu do Detroit, również przypisywanego AKPA. Z kolei przed rokiem jemeńska Al-Kaida przyznała się do odpowiedzialności za masakrę w paryskiej redakcji "Charlie Hebdo".
Niestety, według Tomasza Otłowskiego, nie ma co liczyć na to, że zajęte zdobywaniem nowych miast w Jemenie AKPA na chwilę odpuści spiskowanie przeciw celom na Zachodzie. Wszystko dlatego, że, jak ocenia ekspert, zdobywanie kontroli nad kolejnymi obszarami przychodzi im z powodu anarchii bez specjalnego wysiłku. Co więcej, silna Al-Kaida w Jemenie to większe zagrożenie dla całego świata.
- Al-Kaida zdobywa w Jemenie fizyczną, geograficzną przestrzeń, gdzie może zakładać swoje obozy, prowadzić doświadczenia czy to z bronią biologiczną, czy chemiczną. To element, który sprzyja wzmacnianiu pozycji AKPA jako zagrożenia o charakterze globalnym - mówi WP Otłowski.
Wśród opisanych przez Long War Journal zdjęć, którymi AKPA chwaliła się na Twitterze, miały być także obrazy "toksycznej substancji". Islamiści twierdzili, że zdobyli ją po zajęciu Dżar. O jakie dokładnie chemikalia chodzi? - nie wiadomo.