"Siłą uniwersytetu jego otwartość i zdolność do buntu"
Uniwersytet powinien sprzyjać wspólnocie, do
której należy, nie może jednak być ograniczony jej zasadami. Siła
uniwersytetu polega na poszukiwaniu i buncie - wskazuje filozof,
literaturoznawca i poeta, prof. Tadeusz Sławek.
17.09.2008 | aktual.: 17.09.2008 23:04
W wykładzie wygłoszonym podczas konferencji naukowej z okazji 40-lecia Uniwersytetu Śląskiego, prof. Sławek - były dwukrotny rektor tej uczelni - analizował m.in. miejsce i zadania uniwersytetu w różnych przestrzeniach społecznych.
Według niego, powołaniem uniwersytetu jest sprzyjać wspólnocie, ale pod żadnym pozorem nie być ograniczonym do jej zasad. Uniwersytet należy bowiem do wspólnoty, ale najważniejszym sposobem manifestowania tej przynależności jest jego gotowość do krytycznego oglądu praw, które tą wspólnotą rządzą.
Dlatego uniwersytet jest w jakimś miejscu, ma jakiś adres, lecz jego siła polega na tym, że jest przy drodze, jest uniwersytetem wędrującym, który się trochę buntuje - mówił prof. Sławek. Podkreślił jednak, że aby było to możliwe, konieczne jest rozumienie uniwersytetu wykraczające poza ideę universitas.
Pojęciem tym określił pewien zasób ludzi, których gromadzi i jednoczy wspólny interes, cel lub zamiłowanie. Na tej podstawie universitas nadaje tym, którzy gromadzą się do spełnienia owego wspólnego celu, zbiorową tożsamość. Zdaniem Sławka, pojęcie universitas w odniesieniu do uniwersytetu powinno być uzupełnione pojęciem societas.
Societas to inny rodzaj wspólnoty, która organizuje się w wyniku pewnych relacji między jednostkami. Uniwersytet nie może postrzegać się wyłącznie jako universitas, bo ustanawiałby siebie jako instytucję ludzi zjednoczonych wspólnym celem, co groziłoby zaciemnieniem zasady wolności akademickiej - ocenił Sławek.
Ponieważ uniwersytet jest miejscem wielu dyscyplin, jego praktyka jest także praktyką diversitas. Łącząc te pojęcia, uniwersytet w ujęciu Sławka wkracza na teren publiczny i staje się czynnikiem res publiki "rozumianej jako namysł, czyli niespieszne, cierpliwe rozważanie nad tym, co zrobić - połączone z wyobraźnią, która pozwala unikać moralnie wątpliwych wyborów wynikających z automatyzmu i stereotypów myślowych".
Naukowiec nawiązał także do jednego ze sporów intelektualnych połowy lat sześćdziesiątych ub. wieku - dotyczącego idei uniwersytetu - podczas którego starły się dwie wizje. Jedna, uniwersytetu jako maszyny produkującej postęp prowadzący do lepszej przyszłości, zacierała linię między uniwersytetem, a rzeczywistością ekonomii i polityki.
Druga natomiast określała jej zwolenników jako produkty uniwersyteckiej fabryki przygotowane do tego, by stać się uczestnikami innych organizacji i stać się od nich w pełni zależne. Częściami tej fabryki pozostają jednak ludzie, którzy czasem, gdy części te odmówią posłuszeństwa, blokują działanie całej maszynerii.
Jeżeli chcielibyśmy przyjąć, że uniwersytet jest maszyną musielibyśmy powiedzieć, że jest to maszyna, której szczególnie cenne są te części, które odmawiają posłuszeństwa. Musimy sobie z tego zdać sprawę, by nie uwikłać się w naciski świata ekonomii, biznesu czy polityki. W tym sensie uniwersytet służy obywatelskości - skonkludował prof. Sławek.