ŚwiatSikorski wzywa "na dywanik" ambasadora Białorusi

Sikorski wzywa "na dywanik" ambasadora Białorusi

Z całą mocą potępiamy przemoc na ulicach Mińska po wyborach prezydenckich na Białorusi; wspólnie z europejskimi partnerami ustalimy teraz konsekwencje dla przyszłej polityki wobec tego kraju - napisali we wspólnym oświadczeniu szefowie MSZ Polski i Niemiec. Także przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek wezwał w Warszawie władze Białorusi do natychmiastowego uwolnienia wszystkich zatrzymanych podczas niedzielnej manifestacji, przede wszystkim zaś niezależnych kandydatów w wyborach prezydenckich.

Sikorski wzywa "na dywanik" ambasadora Białorusi
Źródło zdjęć: © PAP

20.12.2010 | aktual.: 20.12.2010 18:54

- Z całą mocą potępiamy przemoc na ulicach Mińska po wyborach prezydenckich na Białorusi, a zwłaszcza masowe pobicia i zatrzymania czołowych opozycjonistów, wśród nich kandydatów na prezydenta - podkreślili szefowie dyplomacji Polski i Niemiec Radosław Sikorski i Guido Westerwelle.

Ich oświadczenie zamieszczone zostało na stronie internetowej polskiego resortu spraw zagranicznych. To efekt rozmów, które przeprowadzał Sikorski. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł w MSZ, poza władzami w Berlinie Sikorski rozmawiał m.in. z Brukselą, Sztokholmem i Waszyngtonem.

Białoruska opozycja zakwestionowała wyniki wyborów, w których Alaksandr Łukaszenka zdobył niemal 80% głosów. Według doniesień agencyjnych siedmiu opozycyjnych kandydatów zatrzymano w nocy z niedzieli na poniedziałek po rozpędzeniu przez białoruską milicję wielotysięcznej manifestacji, która odbyła się po wyborach w Mińsku. Do nieprzytomności pobity został główny kontrkandydat Łukaszenki Uładzimir Niaklajeu.

- Służby porządkowe w Mińsku złamały przysługujące obywatelom prawo do wolności wypowiedzi i wolności zgromadzeń, które stanowią nieodłączny element demokracji. Wzywamy władze białoruskie do natychmiastowego uwolnienia aresztowanych i podjęcia dialogu z opozycją - napisali ministrowie.

Przypomnieli, że podczas ich niedawnej wizyty w Mińsku wezwali władze Białorusi do przeprowadzenia wyborów zgodnie ze standardami międzynarodowymi. - Z żalem stwierdzamy, iż obserwacja wyborów na Białorusi przez ekspertów OBWE/ODIHR wykazuje, że wymogi wolnych i uczciwych wyborów nie zostały spełnione. To poważny cios w demokratyczne ambicje narodu białoruskiego - ocenili Sikorski i Westerwelle.

Ich zdaniem, poszanowanie dla demokracji, praw człowieka i praworządności stanowią warunek konieczny do poprawy współpracy pomiędzy Unią Europejską a Białorusią. Zapowiedzieli, że wspólnie z europejskimi partnerami ustalą teraz konsekwencje, jakie płyną z ostatnich wydarzeń w Mińsku dla przyszłej polityki wobec Białorusi.

Unia Europejska domaga się zwolnienia aresztowanych

- Wzywam władze białoruskie do natychmiastowego wypuszczenia z aresztu osób przetrzymywanych, a zwłaszcza przetrzymywanych niezależnych kandydatów - oświadczył Buzek na konferencji prasowej w Warszawie.

W opinii szefa PE "zachowania i reakcja służb porządkowych, milicji białoruskiej na zaistniałe wypadki były całkowicie nieproporcjonalne i społeczność międzynarodowa nie może zaaprobować tego rodzaju działań".

- Nie możemy uznać ich za zasadne, jeśli odbywają się w tak niebywałej skali. Zranienie, poturbowanie wielu niezależnych obserwatorów, dziennikarzy, a przede wszystkim większości niezależnych kandydatów w wyborach prezydenckich i uwięzienie kilku z nich jest niedopuszczalne - ocenił Buzek.

Zapowiedział, że "zaraz po nowym Roku" w PE odbędzie się debata, w jaki sposób zachowywać się wobec Białorusi w przyszłości. Jak wyjaśnił, chodzi o "wypracowanie strategii na długie miesiące czy nawet lata".

- Niezależni kandydaci, wielu z nich pobitych, zmaltretowanych, przebywają dziś w areszcie. To jest niedopuszczalne, to jest niezgodne z żadnymi standardami międzynarodowymi - podkreślił.

W ocenie przewodniczącego PE, ważne jest, aby społeczność międzynarodowa obserwowała rozwój sytuacji na Białorusi. - PE i sądzę, że również cała UE, podejmie w tym zakresie działania najszybciej jak można - zaznaczył. Zapowiedział, że "zaraz po Nowym Roku" w PE odbędzie się debata, w jaki sposób zachowywać się wobec Białorusi w przyszłości. Jak wyjaśnił, chodzi o "wypracowanie strategii na długie miesiące czy nawet lata".

- Widać, że strategia otwierania się nie zawsze przynosi dobre rezultaty. Były pewne zmiany w samym przygotowaniu wyborów i to uznawaliśmy za dobry sygnał, przyjmowaliśmy za dobrą monetę, ale widać, że - samo liczenie głosów chociażby, a przede wszystkim wypadki po wyborach - przekreśliły te pozytywne zmiany, które obserwowaliśmy wcześniej - powiedział Buzek. - Będziemy musieli przyjąć pewną linie działania, rozważyć wszystkie istniejące możliwości - dodał.

Jak powiedział, do tej pory społeczność międzynarodowa wykazywała dobrą wolę w relacjach do Białorusi. - Wybory i to, co się wydarzyło po nich w szczególności, powinny zmienić naszą opinię - ocenił. Zaznaczył, że nie wypowiada się w imieniu całego PE, a jedynie własnym.

Zwrócił uwagę, że Unia Europejska obejmuje Białoruś programem Partnerstwa Wschodniego. - Także PE chciałby jak najszybciej nawiązać bliski kontakt z parlamentem białoruskim. Jest to trudne skoro standardy demokratyczne w tym kraju nie są przestrzegane - zaznaczył szef PE.

Jako ważną ocenił kwestię ułatwień wizowych dla Białorusinów. - Trzeba bardzo przemyśleć sprawę liberalizacji ułatwień wizowych dla Białorusinów, dla obywateli, którzy chcą przyjeżdżać do UE. Z tego, bym nie zrezygnował tak łatwo. Musimy się głęboko nad tym zastanowić, jak wprowadzić odpowiednie regulacje w tym zakresie - ocenił Buzek.

- Jest też kwestia pożyczki Europejskiego Banku Inwestycyjnego, czy też bezzwrotnego dofinansowania z UE. Są odpowiednie programy w ramach Partnerstwa Wschodniego. Uważam, że takie programy są potrzebne Białorusi, ale teraz powinny one być wyraźnie obwarowane pewnymi konkretnymi działaniami na rzecz demokratyzacji - powiedział.

- Ostatnie wydarzenia nas zawiodły, również reakcje prezydenta Łukaszenki nie były reakcjami, które moglibyśmy uznać w tej sytuacji za stosowne. Jesteśmy zawiedzeni. Wyrażam wielki żal i rozczarowanie sytuacją na Białorusi - oświadczył szef PE.

Przywołał raport Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w sprawie wyborów na Białorusi. OBWE oceniła, że Białorusi "bardzo daleko do wolnych wyborów". Obserwatorzy skrytykowali m.in. liczenie głosów i akcję milicji wobec opozycyjnych liderów i demonstrantów.

Jak mówił Buzek, OBWE przyznała w raporcie, że na Białorusi nastąpił "pewien postęp", jeżeli chodzi o samo organizowanie wyborów. - Chociażby, jeśli chodzi o rejestrowana kandydatów, przygotowania w samych komisjach wyborczych, a także prezentację kandydatów w telewizji - powiedział. Jak zaznaczył, są to jednak wszystko zmiany niewystarczające, bo raport stwierdza jednocześnie, że kandydaci nie mieli równych szans na zaprezentowanie swoich programów.

Buzek ocenił, że transparentność i uczciwość wyborów na Białorusi przekreślają przede wszystkim naruszenia prawa w procesie liczenia głosów. - Obserwatorzy podkreślają, że nawet w większości wypadków nie mieli możliwości kontrolowania tego sposobu liczenia. Liczenie odbywało się w skrytości, nawet tam, gdzie byli obecni obserwatorzy, a przecież nie byli we wszystkich komisjach wyborczych - powiedział.

Także szefowa dyplomacji UE Catherine Ashton potępiła użycie przemocy po niedzielnych wyborach prezydenckich na Białorusi i wezwała władze do natychmiastowego zwolnienia aresztowanych. - Jest szczególnie godne ubolewania, że wieczór wyborczy był nękany przez przemoc, którą zdecydowanie potępiam. W szczególności nie do zaakceptowania jest bicie i zatrzymanie kilku liderów opozycji, w tym kandydatów na prezydenta - oświadczyła Ashton. Wezwała władze w Mińsku do ich natychmiastowego uwolnienia.

Ashton nie zagroziła na razie wznowieniem zamrożonych jesienią 2008 roku sankcji wizowych dla przedstawicieli białoruskiego reżimu, ani żadnymi nowymi sankcjami ze strony UE.

Natomiast minister spraw zagranicznych Węgier (przejmują przewodnictwo w UE od 1 stycznia) Janos Martonyi, podzielając w pełni oświadczenie Ashton, wskazał na możliwość pewnych konsekwencji wobec Białorusi w kontekście jej członkostwa w Partnerstwie Wschodnim, czyli unijnej inicjatywie zacieśniania współpracy ze wschodnimi sąsiadami UE.

- Z bardzo bliska śledzimy, co się dzieje na Białorusi, i bardzo się przejmujemy i samymi wyborami i tym, co się stało bezpośrednio po nich. Przejmuję się ze względu na Partnerstwo Wschodnie, którego Białoruś jest jednym z sześciu członków. Jeśli sprawy potoczą się źle, stworzy to problemy także dla Partnerstwa Wschodniego - powiedział szef węgierskiej dyplomacji na konferencji prasowej w Brukseli.

Polski MSZ potępił starcia na Białorusi

Rzecznik MSZ Marcin Bosacki poinformował, że do ministerstwa został wezwany ambasador Białorusi w Polsce, któremu przekazano polskie oczekiwania. Rzecznik powiedział, że minister Radosław Sikorski rozmawiał w sprawie działań wobec Białorusi z europejskimi partnerami i Waszyngtonem. Sikorski uzgadniał telefonicznie ze stolicami europejskimi, a także z amerykańską dyplomacją, reakcję na wydarzenia po wyborach na Białorusi.

- MSZ stanowczo potępia przebieg wyborów na Białorusi, a zwłaszcza brutalną rozprawę z manifestantami na ulicach Mińska - oświadczył Bosacki. Dodał, że Polska oczekuje wyjaśnia co się dzieje z tymi opozycjonistami, których los jest nieznany, zwolnienia zatrzymanych, a także rozpoczęcia dialogu z opozycją.

Do siedziby MSZ wezwany został ambasador Białorusi w Polsce Wiktor Gajsionak, któremu zostały przekazane te oczekiwania. Bosacki nie chciał powiedzieć, czy możliwe jest wprowadzenie sankcji wobec reżimu Alaksandra Łukaszenki.

Przypomniał jednak, że po poprzednich wyborach prezydenckich, których przebieg był podobny do tegorocznych, UE nałożyła sankcje na przywódców państwa białoruskiego.

Odnosząc się do krytyki polityki obecnego rządu, którą wygłosił szef PiS Jarosław Kaczyński, Bosacki zwrócił uwagę, że tzw. ostra polityka nie dała wiele więcej, bo poprzednie wybory odbywały się tak samo jak obecne. - Jak mówi raport OBWE, w tej chwili jednak przebieg kampanii wyborczej był lepszy - powiedział rzecznik.

Na konferencji prasowej prezes PiS zaapelował do polskich władz o podjęcie działań na rzecz zwolnienia osób zatrzymanych w Mińsku po rozpędzeniu przez białoruską milicję wielotysięcznej manifestacji. Ocenił też, że polityka polskiego rządu wobec Białorusi poniosła "całkowitą klęskę". Rzecznik MSZ zwrócił uwagę, że opozycyjni kandydaci po pierwsze zostali zarejestrowani, poza tym mieli dostęp zarówno do telewizji, jak i do gazet, gdzie mogli drukować swoje programy. - Oczywiście te wszystkie małe drobne kroki zostały przekreślone tym, co się stało wczoraj. To jest niedopuszczalne - zaznaczył.

Według niego nie ma czegoś takiego jak "łagodna polityka wobec Białorusi". Przypomniał, że Sikorski wraz z szefem niemieckiej Dyplomacji Guido Westerwelle byli z misją UE w Mińsku w listopadzie, ale ich wizyta nie miała na celu przedstawieniu Łukaszence osobistej oferty.

- To nie była oferta: "zostań albo oddaj władzę", to była oferta bardzo konkretna, oparta na wartościach demokratycznych. To znaczy prosimy władze Białorusi, żeby przeprowadziły demokratyczne wybory, coś, czego w tym kraju od wielu lat nie było, jeśli to się stanie, UE jest gotowa wówczas i tylko wówczas pomóc Białorusi zarówno politycznie, jak i gospodarczo. Niestety, jak widzimy, wczoraj władze Białorusi tę ofertę odrzuciły - oświadczył Bosacki.

Pytany, jak dalej będą się rozwijały stosunki polsko-białoruskie powiedział, że bardzo wiele zależy od tego, co teraz zrobią władze Białorusi. Podkreślił, że Polska domaga się wypełnienia oczekiwań, które zostały przedstawione Mińskowi.

Wiceszef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, poinformował, że we wtorek o godz. 14 zbierze się prezydium Komisji SZ, aby przyjąć stanowisko w sprawie sytuacji na Białorusi po niedzielnych wyborach prezydenckich.

Według Tyszkiewicza prezydium miałoby przyjąć "dokument odnoszący się przede wszystkim do tego, co wydarzyło się w niedzielę wieczorem, czyli do brutalnego pobicia kandydata (na prezydenta) Uładzimira Niaklajeua i innych kandydatów".

- Łukaszenka dwa miesiące temu w jednej z oficjalnych wypowiedzi stwierdził, że ponieważ cała Europa oczekuje od niego, by wybory były demokratyczne, to on, jako zaprzysięgły demokrata, usatysfakcjonuje się wynikiem w okolicach 75%. No i słowo stało się ciałem, choć plan został przekroczony. Niech to wystarczy za cały komentarz do wyborów prezydenckich - w ten sposób do wyników wyborów odniósł się Tyszkiewicz.

W niedzielnych zajściach co najmniej dwóch polskich dziennikarzy zostało poszkodowanych, a korespondent jednej z naszych gazet jest w areszcie. Zaznaczył, że oczekujemy jak najszybszego jego zwolnienia.

"Aresztowania są niedopuszczalne"

Minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini wyraził zaniepokojenie represjami wobec opozycjonistów na Białorusi. Zapewnił, że będzie o tym rozmawiał w środę w Rzymie z szefem białoruskiej dyplomacji Siarhiejem Martynauem.

- Jesteśmy bardzo zaniepokojeni z powodu epizodów represji i przemocy wobec manifestantów i przedstawicieli opozycji w następstwie wyborów prezydenckich na Białorusi - napisał w oświadczeniu Frattini. - Aresztowania są niedopuszczalne - dodał szef włoskiej dyplomacji.

- Włochy popierały od początku, w ramach Unii Europejskiej, politykę otwarcia i stopniowej reintegracji Białorusi ze wspólnotą międzynarodową. Uważamy jednak, że epizody, do jakich wczoraj doszło, nie pomagają w budowie niezbędnego klimatu zaufania, by sprzyjać temu procesowi, i nie leżą w interesie samej Białorusi - ocenił Frattini, cytowany przez agencję ANSA.

Po niedzielnych wyborach prezydenckich na Białorusi doszło w Mińsku do protestów opozycji, które z użyciem siły stłumiła milicja. Według prezydenta Alaksandra Łukaszenki zatrzymano 639 osób.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (226)