Sikorski: Polska nie jest już dzieckiem specjalnej troski
"Gazeta Wyborcza" publikuje rozmowę z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. Nie jesteśmy już dzieckiem specjalnej troski - mówi Sikorski.
02.04.2008 | aktual.: 02.04.2008 06:47
Jak określi pan priorytety polskiej polityki zagranicznej?
Radosław Sikorski: Z dotychczasowych osiągnięć wymienię przede wszystkim przywrócenie Polsce wiarygodności w Europie. Nie jesteśmy już dzieckiem specjalnej troski. Przywróciliśmy sobie zdolność koalicyjną, co jest podstawą uprawiania polityki zagranicznej.
Wkrótce spodziewajcie się naszej inicjatywy na rzecz wymiaru wschodniego UE. Będziemy zabiegać o poparcie krajów Grupy Wyszehradzkiej, państw bałtyckich i skandynawskich.
Chcę też utwierdzać markę Polski jako kraju, który kocha wolność i umie ją eksportować. Chodzi nie tylko o Ukrainę czy Białoruś. Parę lat temu demokracja wydawała się być końcem historii. Dziś w niektórych częściach świata jest w odwrocie. Polska nie będzie w tej sprawie obojętna.
Kolejna sprawa to polska diaspora oraz polska obecność dyplomatyczna w świecie. Chcemy być bardziej obecni w miejscach, gdzie są Polacy. Zamiast placówki w Casablance otworzymy konsulat w Manchesterze. Są też miejsca - np. Moskwa czy Berlin - w których polska obecność dyplomatyczna w wymiarze materialnym, estetycznym - wyglądu naszych przedstawicielstw, delikatnie mówiąc, pozostawia dużo do życzenia.
Co z tarczą?
- Relacje z USA są bardzo ważne, ale nie jesteśmy tak blisko decyzji o zgodzie na tarczę antyrakietową, jak pisze ostatnio "Gazeta". Jesteśmy gotowi na szybsze podjęcie takiej decyzji, ale gdy osiągniemy porozumienie co do warunków, których z naszej strony, rzecz jasna, nie ujawnię. Powiem jedynie, że w tej chwili wiadomo, że nie dopłacimy do tego interesu. Poprzedni rząd był gotów zapłacić za infrastrukturę części bazy. Na to nie ma naszej zgody.
Amerykanie obiecują Rosji, że polska baza tarczy pozostanie nieaktywna do czasu urealnienia się zagrożenia rakietowego ze strony Iranu.
- Sami Amerykanie muszą ocenić, czy taka konfiguracja bazy spełnia ich potrzeby. My powiedzieliśmy, że jesteśmy gotowi rozważyć monitoring przemysłowy i głębokie inspekcje. Właśnie po to, by przekonać Rosję, że tarcza nie jest skierowana przeciwko niej. Nie uważam się za przesadnego rusofila, ale z sąsiadami trzeba współżyć. W odróżnieniu od niektórych niezadowolenie Rosji nie jest dla mnie argumentem na rzecz tarczy, ale kosztem, którego bym wolał uniknąć.
Czy w polskiej bazie będą kamery, dzięki którym Rosjanie będą mogli cały czas obserwować, co się dzieje na jej terytorium?
- Jesteśmy gotowi rozważyć środki budowania zaufania na zasadach wzajemności. Rosja zawiesiła stosowanie traktatu o ograniczaniu zbrojeń konwencjonalnych, co oznacza, że nie mamy prawa do inspekcji jej baz, a warto by do tego wrócić. Nie zgodzimy się na stałą obecność rosyjskich oficerów w bazie, ale ich inspekcje oraz monitoring są możliwe.
- Będę odradzał bojkot. Zadajmy sobie pytanie, czy chcemy coś zrobić dla Tybetańczyków, czy zagrać na nosie Chinom, dla których olimpiada jest tym, czym dla nas Euro 2012. Zdecydowanie to pierwsze. Dalajlama wzywa, by nie bojkotować olimpiady, i to powinno być pozytywną przesłanką dla władz Chin. (PAP)