Sfilmowana śmierć bułgarskiego pilota w Iraku
Ekstremiści iraccy zastrzelili w czwartek bułgarskiego pilota, jedynego, który przeżył upadek śmigłowca strąconego przez nich koło Bagdadu. Scenę zabicia pokazali na wideo w Internecie. W piątek strona bułgarska potwierdziła, że zabity na filmie mężczyzna to jeden z pilotów.
Ogółem po zestrzeleniu śmigłowca śmierć poniosło 11 osób, które były na jego pokładzie.
Tożsamość zabitego Lubomira Kostowa potwierdził Michaił Michaiłow z bułgarskiej firmy Heli Air, która wydzierżawiła cywilny helikopter kanadyjsko-amerykańskiej spółce SkyLink do transportu towarów i personelu na budowach w Iraku. Śmigłowiec runął na ziemię w czwartek po południu około 20 km na północ od Bagdadu, trafiony rakietą ziemia-powietrze albo pociskiem z granatnika przeciwpancernego.
Bułgarski minister obrony Nikołaj Swinarow uznał, że był to "atak terrorystyczny". Zastrzegł jednak, że nie wpłynie on na zaangażowanie Bułgarii w Iraku. Bułgaria nie powinna ugiąć się pod presją terrorystów - oświadczył.
Śmigłowcem leciało do Tikritu, 150 km na północny zachód od Bagdadu, sześciu amerykańskich ochroniarzy z firmy Blackwater USA oraz dwóch ochroniarzy fidżyjskich, wynajętych do pilnowania śmigłowca przez brytyjską firmę Global Risk. Załogę stanowiło trzech Bułgarów.
Ugrupowanie nazywające się Islamską Armią w Iraku zakomunikowało, że to jego dżihadyści (bojownicy świętej wojny)
zestrzelili śmigłowiec "należący do armii niewiernych" i pokazało na wideo płonące szczątki maszyny, a obok nich co najmniej dwa zwęglone ciała.
Przedstawiciel ambasady USA w Bagdadzie powiedział, że nie wie nic o tym, aby któraś z jedenastu osób na pokładzie przeżyła upadek śmigłowca i została potem zabita. Komunikat ekstremistów głosi, że "jednego z członków załogi schwytano i zabito", a na wideo pokazano scenę egzekucji.
Ktoś niewidoczny, kto kręcił film, podchodzi do rannego mężczyzny w niebieskim kombinezonie lotniczym, leżącego w wysokiej trawie. Prawa strona głowy mężczyzny jest zakrwawiona.
Wstawaj! Wstawaj! - krzyczy kamerzysta po angielsku.
Nie mogę, jest złamana - mówi mężczyzna po angielsku z cudzoziemskim akcentem, zapewne mając na myśli swoją nogę. Dżihadyści, których widać tylko przez chwilę, pytają go po arabsku i angielsku: Broń? Broń?.
Słychać jak ranny mówi: Podajcie mi rękę. Dżihadyści pomagają mu wstać i rozkazują: Ruszaj!. Lotnik niepewnie zaczyna iść, wyciągając ręce ku jednemu z napastników. Ci zaczynają do niego strzelać, wołając Allah akbar, Bóg jest wielki. Potem, gdy pilot pada, strzelają dalej do ciała leżącego na ziemi.
Bułgarska telewizja pokazała ujęcia płonącego helikoptera, nie zdecydowała się jednak na wyemitowanie sceny zastrzelenia mężczyzny.
Bułgarski Mi-8 był zapewne pierwszą cywilną maszyną zestrzeloną w Iraku od początku konfliktu, to jest od wiosny 2003 roku.
Czwartek i środa były czarnymi dniami dla cywilnych pracowników ochrony, cudzoziemców i Irakijczyków, których łączną liczbę w Iraku ocenia się na 50 tysięcy. W ciągu 48 godzin zginęło aż 13 ochroniarzy, samych cudzoziemców.
Oprócz sześciu Amerykanów i dwóch Fidżyjczyków, którzy zginęli w strąconym Mi-8, pięciu innych: dwaj Amerykanie, Australijczyk, Kanadyjczyk i cudzoziemiec o nieujawnionej narodowości, zatrudniony przez brytyjską firmę bezpieczeństwa Aegis, straciło życie w zamachach bombowych w Bagdadzie i w Ramadi, 110 km na zachód od stolicy Iraku.
Zachętą do pracy w firmach ochroniarskich w Iraku są wysokie zarobki. Londyński dziennik "Guardian" cytował niedawno byłego komandosa brytyjskiego, który powiedział, że pracując dla pewnej firmy prywatnej w Iraku mógł zarobić 27 tysięcy dolarów miesięcznie, siedem razy więcej niż w siłach zbrojnych.