Serce może pęknąć. Biceps nie może być jednak mniejszy© Getty Images | Scott Barbour / Stringer

Serce może pęknąć. Biceps nie może być jednak mniejszy

Artur Zaborski

Jeden z nich stoi ze spuszczonymi spodniami, a drugi pochyla się nad jego tyłkiem. Zmienią się, a za chwilę będą niczym gotowe do działania maszyny. Choć są niewolnikami własnej cielesności, to nie chodzi im o seks. O rzeźbę tu chodzi.

Jęczą i stękają jak zwykli śmiertelnicy, ale i tak ich rozszyfrujesz. Po mięśniach tak wielkich, że aż groteskowych. Po chodzie przypominającym pijanego robota. Po przekrwionych oczach i trądziku na twarzy. Zdradzi ich wreszcie niski głos, jakby za długo przechodzili mutację.

Początkowo śmiejesz się z nich. Ale widzisz ten sześciopak na ich brzuchach, rozrośnięte klaty i bicepsy rozsadzające rękawy. Słyszałeś też, że ci goście mają niesamowity apetyt na seks. A wszystko w pakiecie za kilka stów miesięcznie. Ryzyko? Śmierć. Kto by się tym jednak przejmował. Dołączasz do klubu tych "zombie".

Rośniesz jak młody bóg, albo indyk na antybiotykach

Na pewno kogoś takiego znasz. Myślisz, że kolega z biura, sąsiad lub kuzyn, który jeszcze trzy lata temu był szczypiorem, a dziś chwali się rozrośniętą klatką piersiową, naprawdę zbudował ją na kurczakach, skakance i ciężarach?

Na ogół to bajki dla grzecznych dzieci. Najprawdopodobniej od dawna pakuje sobie w tyłek zastrzyki ze wspomagaczami. Droga do stosowania jest w każdym przypadku podobna.

Idziemy na siłownię, intensywnie ćwiczymy. Wkrótce widać efekty - zwiększa się odporność i wytrzymałość. Pod skórą przyjemnie zaczynają grać naprężone mięśnie. Ale dochodzimy do momentu, w którym proces spowalnia, a my się wkurzamy, bo od pewnego momentu wyglądamy podobnie, progresu nie widać w takim tempie jak na początku.

A koledzy z siłowni, których widzimy tak często, z każdym dniem stają się znacznie więksi. Ich obwód "bicka" jest porównywalny z obwodem naszego uda, dźwigają ciężary dwa razy cięższe niż my, tylko po schodach wchodzą jakoś dziwnie, trochę jak maszyny. Pojawia się pytanie, jak im dorównać. Odpowiedzi szukamy najczęściej w Internecie, a ten wcześniej czy później przekona nas, że rozwiązanie jest jedno: sterydy.

Taki był przypadek 28-letniego Marka, który przygodę z siłką zaczął osiem lat temu. Trenował intensywnie przez rok i nagle doszedł do ściany - progres był mniejszy.

- Wiedziałem o sterydach wcześniej, ale wydawało mi się, że ja ich nie potrzebuję i potrzebować nie będę. Przecież na początku gołym okiem widziałem, że mnie przybywa. Dopiero kiedy przestało, zdecydowałem się na pierwszą kurację. To było zresztą ekscytujące, bo myśląc, że robię coś Bóg wie jak nielegalnego, trochę się bałem. Myślałem, że ze zdobyciem wspomagaczy będzie problem, ale wystarczyło podpytać parę osób i miałem kontakt. Zamówiłem, zapłaciłem, zrobiłem zastrzyk. Choć po wstrzyknięciu nie czułem haju, to efekt na treningach był odczuwalny od razu. Zniknęło zmęczenie. Dźwigałem 50 kg, po dwóch tygodniach podnosiłem 60 kg, po miesiącu 70 kg, a po kolejnym dobijałem do setki. Wcale przy tym nie zwiększałem liczby treningów. W ciągu kilku tygodni zrobiłem taki postęp, jak przez rok bez wspomagaczy – wspomina Marek.

Odczuł też inne zmiany - był cały czas napalony, co jeszcze nie jest takie złe, ale też łatwo się wkurzał.

- Choć uregulował mi się sen, to właśnie nastrój, wcześniej raczej dość stały, zaczął się wahać. Te skoki zauważyli nawet znajomi, ale nikt nie domyślał się powodu. Kładli to raczej na karb moich intensywnych ćwiczeń – tłumaczy Marek.

- Kiedy dostałem, co chciałem, a więc rozrośniętą klatę, sześciopak i wystającego spod koszulki "bicka", a także zawrotne wyniki w podnoszeniu ciężarów, postanowiłem odłożyć. Ale wtedy czułem się po prostu chu… Nie miałem na nic siły, ciężko przychodziło mi się zabrać za cokolwiek, o ćwiczeniach nie wspominając. Sięgałem wtedy po sterydy bardziej, żeby pozbyć się tego nieznośnego marazmu, niż żeby pocisnąć na siłce – ocenia Marek.

Wspomaga się nadal, ale twierdzi, że nad tym panuje. Dowód? Raz na czas robi sobie detoks organizmu, wtedy nie bierze.

- To jest tzw. off. Musowy, żeby dać ciału odetchnąć. Stosuję wtedy środki wyrównujące gospodarkę hormonalną, ale one nie dają takiego efektu, a wkurw mam na cały świat - wylicza.

Nie ma mocnych (ani za biednych, ale tych boli głowa)

Sterydy to nie jest zabawa dla biednych. 1000 zł miesięcznie, to raczej średnia. Choć do hardcorowych sterydowców daleko – ci przy forsie potrafią wydać nawet dziesięć razy więcej.

- Ceny sterydów wahają się pomiędzy 60 a 300 zł – opowiada mi 35-letni Robert, który handluje od sześciu lat. Na początku dilował dopalaczami, ale szybko odkrył, że sterydy to bardziej opłacalny biznes.

Klientów poznaje z polecenia. Dziś ma ich 40, ale ciągle pojawiają się nowi. Robert uważa, że to oznacza jedno – jest dobry w tym, co robi. O zarobkach mówić jednak nie chce, zaznacza tylko, że zarabia trzy razy więcej niż na dopalaczach. Służy nie tylko ampułką, ale także poradą, jak brać, bo sam jest też aktywnym konsumentem, a zarazem chodzącym słupem reklamowym swoich specyfików.

- Sterydy bardzo rzadko ładuje się w rękę, najczęściej w uda albo w tyłek, na co samemu trudno się zdobyć. Zdarza mi się pierwszy czy drugi raz pomagać – mówi handlarz.

Niektórzy obawiają się, że ślady po częstych nakłuciach mogą być widoczne. Robert zapewnia ich, że niepotrzebnie. Ślady goją się w ekspresowym tempie, bo sterydy przyspieszają namnażanie się wszystkich komórek, nie wyłączając skóry. Sterydowców nie pomylicie więc nigdy z narkomanami - nie mają krwiaków ani dziur. Cera konsumentów sterydów staje się za to czerwonawa, a oczy przekrwione - to efekt podniesionego ciśnienia. Często też mają wysypki i trądzik jak nastolatki przechodzące burzę hormonów.

Zastrzyk? We dwoje raźniej

Pracownik jednej z największych sieciówek w Polsce, zdradza mi, że kiedy robi obchód po zamknięciu, wie, że w szatni poczuje szczypiący zapach potu, a w koszach na śmieci obok puszek po napojach izotonicznych znajdzie puste strzykawki. Ten widok to norma, bo sterydy wkłuwa się często. Kolejną dawkę przyjmuje się średnio co dwa-trzy dni, a jej wielkość jest zależna od zapotrzebowania (zazwyczaj mieści się na dnie małej strzykawki, ale zdarza się, że przekracza połowę. Do całości nie dobija).

Chętniej bierze się na siłowni, a nie w domu, bo obecność drugiej osoby daje poczucie komfortu przy wstrzykiwaniu w niewygodne miejsca. W końcu kolega wbije się w tyłek igłą łatwiej, niż gdy mamy to zrobić sami. Co się dzieje, gdy panowie zostaną przyłapani z opuszczonymi spodniami i strzykawką?

Przeważnie nic, bo siłownie nie są zobowiązane, żeby zawiadamiać policję. W końcu sterydy w użyciu farmakologicznym są legalne (przepisuje się je choćby w kuracji dzieci), nie ściga się więc każdego pojedynczego przypadku ich brania, a jedynie nielegalne fabryki.

Robert: - Producenci, choć działają w podziemiu, to prawdziwi giganci. Niektóre fabryczki są bardziej wyspecjalizowane niż te produkujące na potrzeby farmakologiczne. To ich produkty są dziś najdroższe. Nie znam przypadku, żeby klienci, którzy tam się zaopatrują, rezygnowali ze sterydów. Najczęściej odpadają biedacy, których stać tylko na mało efektowne, słabe sterydy fatalnej jakości. One dają nie tylko marne efekty, ale powodują też skutki uboczne, choćby przewlekłe bóle głowy czy radykalniejsze huśtawki nastrojów – mówi Robert.

Sytuacja prawna sprzyja ludziom takim jak on. Dlatego nie przejmuje się, że jego numer klienci przekazują sobie dalej, co odróżnia go od handlarzy dopalaczami i narkotykami, stanowczo dystrybucji namiarów zakazujących. Na takich jak Robert nie mówi się nawet diler, tylko: kontakt, dostawca, sprzedawca.

Trener jak ksiądz

- To prawda, że sterydy przyspieszają regenerację, zwiększają libido, poprawiają samopoczucie. Pozytywów jest wiele. Ale skutków ubocznych może być znacznie więcej w zależności od długości kuracji i jej poprawności. Polecam pójść do lekarza i otwarcie powiedzieć mu, że chcemy brać sterydy. Lekarz zaleci badania i przynajmniej będziemy wiedzieć, na co musimy uważać - mówi trener personalny Artur Kauf, który zwraca uwagę, że sterydy powodują rozrost wszystkich komórek w ciele, również sercowych i nowotworowych.

Jak mówi, w szpitalach lawinowo rośnie liczba młodych mężczyzn, którzy mają problemy z sercem. Chociaż wyglądają na krzepkich, rosłych Adonisów, w tytanowym ciele nawalają delikatne mechanizmy. Dlatego drogie panie – waszemu umięśnionemu wybrankowi serce niekoniecznie kołacze na wasz widok.

To nie jedyne komplikacje.

- Sterydy upośledzają organizm. Po wieloletnim braniu mamy spore prawdopodobieństwo, że nigdy już nie będzie w stanie sam produkować odpowiedniej ilości testosteronu, co bardzo często powoduje depresję u osób odstawiających środki dopingujące. Wyobraźmy sobie wielkiego, agresywnego chłopa, który nagle traci 20-30 kg i staje się niepewny siebie. To zmiana bardzo trudna do udźwignięcia. Uzależnienie jest więc nie tyle fizyczne, co właśnie psychiczne – mówi trener Kauf.

Dodaje, że znał człowieka, który po odstawieniu sterydów targnął się na życie. Niestety, nie udało się go uratować.

Od sterydów mózg nie rośnie

Sprzedawcy – tak jak Robert - wiedzą, że najlepszym słupem reklamowym jest napakowany facet. W Internecie można znaleźć tysiące filmików, w których sterydowi tytani przekonują o skuteczności i bezpieczeństwie specyfików. Modele wyglądają groźnie, są pewni siebie, silni, nieposkromieni. Każdy chce być nimi albo z nimi. Te filmiki również oczywiście są legalne.

Artur Kauf zaznacza, że to, czego w nich brakuje, to uczciwego podejścia do sprawy - zamiast promować fakty i zwalczać mity, odpowiadają na nasze potrzeby, które diametralnie zmieniły się w ostatnich dekadach.

Kauf zauważa, że na popularność sterydów zasadniczy wpływ mają dwie rzeczy: dynamiczny rozwój farmakologii i zmiany kulturowe.

- Dziś coraz śmielej eksponujemy seksowne brzuszki, napakowane klaty i rozrośnięte "bice", bo mamy większe możliwości dbania o wygląd. Takie widoki pociągają za sobą chętnych naśladowców, dlatego modelowym klientem będzie mężczyzna w wieku 25-35 lat, który pragnie zwiększyć masę mięśniową - podkreśla trener. Zaznacza równocześnie, że wzrasta również liczba amatorek sterydów.

Zapytany, jak zareagowałby na wieść, że podopieczny bierze sterydy, Kauf odpowiada ze spokojem: - Miałem już takie przypadki i zostawiałem wolność wyboru. Zawsze każę odpowiedzieć sobie na pytanie, czy bardziej opłaca się włożyć większy wysiłek, czy szukać wspomagania. Moim zadaniem jako trenera jest rozbudzić wiarę ćwiczących w zdolność do przenoszenia gór, a sterydy są bardzo często wynikiem małej wiary w swoje możliwości - mówi trener.

Podkreśla, że jest bardziej za uświadamianiem niebezpieczeństw niż za zakazywaniem.

- Myślę, że jeżeli chcemy się przysłużyć znajomemu, który bierze doping, najlepiej będzie jeśli z nim po prostu porozmawiamy. Ci, którzy nie biorą, robią sterydom czarny PR bardziej niż lekom bez recepty, których reklamy widzimy wszędzie i których zażywanie bez umiaru może być znacznie gorsze w skutkach niż terapia sterydami. U mężczyzn po 40. roku życia naturalna produkcja testosteronu obniża się, co moim zdaniem może być przesłanką do kontrolowanego wspomagania się sterydami lub innymi środkami zwiększającymi produkcję testosteronu i nie ma co robić z tego tematu tabu, bo wtedy nie występuje uzależnienie fizyczne. Choć oczywiście im dłużej zażywamy w niekontrolowanych warunkach sterydy, tym uzależnienie psychiczne będzie bardziej prawdopodobne. Wszystko jest dla ludzi, jeśli jest stosowane z głową – podsumowuje Kauf.

Mózg od sterydów nam jednak nie urośnie, więc sięganie po porady wydają się niezbędne. Rzecz w tym, że choć polski rynek zalało tsunami sterydów, konsumenci częściej zwracają się po pomoc do swoich dostawców, bo specjalistycznych poradni nie mają. I nic nie wskazuje na to, żeby się wkrótce pojawiły.

Źródło artykułu:WP magazyn
bicepsklatasiłownia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)