Separatyzm w ukraińskim parlamencie
Obrady w ukraińskiej Radzie
Najwyższej, w czasie których opozycja zapowiada próbę
przeforsowania wotum nieufności wobec rządu Wiktora Janukowycza,
przerodziły się na początku w debatę nad wschodnioukraińskim
separatyzmem.
30.11.2004 | aktual.: 30.11.2004 11:25
W ostatnią niedzielę rada obwodowa Donbasu oraz zjazd wschodnich regionów w Siewierodoniecku zapowiedziały odpowiednio na 5 i 12 grudnia referenda w sprawie autonomii wschodnich regionów. Na zjeździe w Siewierodoniecku przebywał premier Wiktor Janukowycz.
Stoimy na progu wielkiego kryzysu państwa - powiedział podczas debaty przewodniczący parlamentu Wołodymyr Łytwyn, wzywając Prokuraturę Generalną i służby specjalne do "wydania oceny" prawnej działań autonomistów.
Zgodnie z konstytucją Ukrainy nasze państwo jest unitarne - powiedział Łytwyn. Zagroził organizatorom referendum, że mogą zostać wobec nich "zastosowane przepisy prawa karnego".
Ostrzegał, że parlament może zmienić ustawodawstwo i rozwiązać ugrupowania popierające separatyzm, a także ogłosić rozwiązanie rad obwodowych we wschodnich regionach.
O stosunek do separatyzmu jeden z opozycyjnych deputowanych zapytał występującego w imieniu rządu wicepremiera Mykołę Azarowa. Zastępca Janukowycza początkowo nie chciał odpowiadać, później jednak potępił tendencje odśrodkowe.
Nikt nie ma prawa do separatyzmu. Tego typu działania są niedopuszczalne - powiedział wicepremier, który pochodzi z Doniecka. Osobiście jestem przeciwnikiem wszelkich separatyzmów - dodał.
Część analityków uważa, że za zapowiedziami trzech wschodnich, rosyjskojęzycznych regionów, może stać Moskwa, która przed wyborami popierała Wiktora Janukowycza i która chce zachować kontrolę nad uprzemysłowionymi regionami kraju. Na zjeździe w Siewierodoniecku byli m.in. mer Moskwy Jurij Łużkow i przedstawiciel rosyjskiej ambasady w Kijowie.
Jakub Kumoch