Sensacyjne doniesienia historyka IPN. Dotarł do nieznanych zapisków byłego premiera Mieczysława Rakowskiego
Były premier Mieczysław Rakowski przez całe życie prowadził dziennik. Część z tych zapisków opublikował, część trafiła do archiwum Instytutu Hoovera w USA. Historyk IPN dr Tomasz Kozłowski odkrył w nich informacje łączące aferę Olina i teczki Kiszczaka.
O sensacyjnym odkryciu historyka IPN informuje Onet. Dotyczy ono afery Olina, która wybuchła pod koniec grudnia 1995 roku, gdy ustępujący minister spraw wewnętrznych i administracji Andrzej Milczanowski, oskarżył urzędującego premiera Józefa Oleksego o współpracę z rezydentami KGB w Polsce: Władimirem Ałganowem i Grigorijem Jakimiszynem. Ta informacja wstrząsnęła życiem politycznym Polski i doprowadziła do dymisji premiera.
Dr Kozłowski dotarł do przechowywanych w USA dzienników byłego premiera Mieczysława Rakowskiego z lat 90., który opisał nieznane kulisy tej historii. - Od czerwca oficerowie UOP zbierają dowody na domniemają współpracę urzędującego wówczas premiera Józefa Oleksego z radzieckim, a potem rosyjskim wywiadem. Informacje o tym, że UOP prowadzi rozpracowanie i zbiera "haki" docierają do czołowych polityków SLD. Są oni przekonani, że oskarżenie pod adresem Oleksego jest dęte, a służby specjalne organizują prowokację na polityczne zamówienie. Zaczynają się także obawiać, że to wstęp do ataku na kolejne osoby, np. Aleksandra Kwaśniewskiego - opowiada w rozmowie z portalem Onet dr Kozłowski.
Zobacz także: "Czarna lista" Wałęsy. Borys Budka idzie o krok dalej
Z zapisków Rakowskiego wynika, że liderzy SLD przystąpili do działania. - W pierwszej kolejności myślano o oczernieniu oficerów prowadzących sprawę, m.in. Mariana Zacharskiego. Leszek Miller zgłosił się w grudniu 1995 r. do Mieczysława Rakowskiego i prosił go, aby ten skontaktował się z Czesławem Kiszczakiem albo z Wojciechem Jaruzelskim. Rakowski miał dowiedzieć się, czy oficerowie UOP, którzy wcześniej byli oficerami SB, mieli jakieś kompromitujące epizody współpracy z KGB - opowiada portalowi Onet historyk IPN.
Zobacz także: Józef Oleksy zmarł po ciężkiej chorobie. Miał 68 lat
Podczas spotkania Czesław Kiszczak zasugerował jednak, że lepiej będzie uderzyć w prezydenta Lecha Wałęsę. Zdaniem Kiszczaka to właśnie on miał zlecić UOP polowanie na polityków lewicy. W rozmowie z Rakowskim i Jaruzelskim, którzy odwiedzają go w szpitalu, mówi, że wie, gdzie są oryginalne teczki TW "Bolek", świadczące o współpracy Lecha Wałęsy z SB w latach 70.
Z zapisków Rakowskiego, jak informuje dr Kozłowski, wynika, że zapada decyzja o próbie uderzenia teczkami w Wałęsę. Rakowski ma szukać dojścia do ludzi Wałęsy, by przekazać mu informację o tym, że są w posiadaniu kompromitujących go dokumentów. Nie wiadomo, czy szantaż się powiódł.
- Jest jednak drobna poszlaka. Pod datą 10 stycznia 1996 r. Rakowski zanotował: "Do domku Kiszczaka na Mazurach było włamanie. Informował mnie Wojciech Jaruzelski. Splądrowali cały dom, ale niczego nie wzięli. Jest oczywiste, że czegoś szukali. Łatwo się domyśleć czego". Był chyba przekonany, że ktoś włamał się w poszukiwaniu teczki TW "Bolek". To wskazywałoby na próbę kontrataku - mówi portalowi Onet dr Kozłowski.