Sen mara, pigułka wiara
Kochamy spać, ale i przeklinamy konieczność spania. Sen nami rządzi, a chcielibyśmy sami decydować, kiedy i ile odpoczywamy. Dzięki nowym pomysłom wspieranej przez wojsko medycyny zaczyna być to możliwe.
02.03.2006 | aktual.: 02.03.2006 08:49
W świecie przyszłości wymyślonym przez amerykańską pisarkę Nancy Kress żyją dwie grupy ludzi: tak zwani Śpiący (czyli ludzi tacy jak my, którzy dla normalnego funkcjonowania potrzebują snu)
i Bezsenni - ludzie genetycznie modyfikowani, którzy sen znają tylko z opowiadań innych. Mając więcej czasu od Śpiących na naukę i pracę, Bezsenni osiągają większe sukcesy. Opanowują kolejne gałęzie gospodarki. Stają się bogaci.
Bajka? Dziś tak, ale jutro? Uczeni wkładają coraz więcej wysiłku w uniezależnienie nas od snu. Na razie sięgają tylko do farmakologii, choć - owszem - przeprowadzili już pierwsze eksperymenty genetyczne. I trzeba przyznać - nieźle im idzie.
Pigułka nowego stylu
Zaczęło się od modafinilu. Stworzono go we Francji w latach 70. XX wieku. Mechanizm działania tego leku nie jest do dziś dobrze znany. Przypuszczalnie pobudza korę przedczołową mózgu - jeden z najważniejszych jego obszarów odpowiedzialny za uwagę, pamięć i planowanie. Podnosi w naszym mózgu poziom dopaminy, neuroprzekaźnika związanego ze stanem pobudzenia i wytężonej uwagi. W latach 90. w Europie i USA zaczęto używać modafinilu do leczenia chorych na narkolepsję - chorobę powodującą nieoczekiwane zapadanie w sen w ciągu dnia. Jednak dość szybko zorientowano się, że może posłużyć także osobom, których jedyną dolegliwością jest chroniczny brak czasu.
Modafinil nie uzależnia jak kofeina czy amfetamina. Dociera bezpośrednio do obszaru mózgu odpowiedzialnego za stan pobudzenia. Osoby, które go używają, mogą aktywnie spędzić noc i nie są potem zmęczone. Nie czują też potrzeby jej odespania - mogą czekać do wieczora i normalnie położyć się do łóżka. Podczas badań prowadzonych w 1995 roku w Kanadzie okazało się, że pacjenci zażywający modafinil mogli spędzić aktywnie bez snu prawie trzy doby i przez ten czas ich wyniki w testach mierzących poziom uwagi ulegały tylko nieznacznemu obniżeniu.
W USA tabletka kosztuje cztery dolary i staje się ,pigułką nowego stylu życia", jak piszą o niej media. Od 1998 roku sprzedaż leku szybko rośnie - w 1999 roku szacowano ją na 25 milionów dolarów, a w 2005 było to już 575 milionów dolarów. W naszym kraju barierą wciąż jeszcze jest cena. Lek jest nierefundowany i miesięczna dawka przy leczeniu narkolepsji może kosztować nawet tysiąc złotych. Na Zachodzie coraz głośniej mówi się jednak, że modafinil stanie się dla snu tym, czym pigułka antykoncepcyjna stała się dla seksu. Wyzwolicielem.
- Im lepiej poznajemy nasz biologiczny zegar, tym sprawniej nim manipulujemy - mówi tygodnikowi "New Scientist" Russel Foster, biolog z Imperial College London. Przewiduje, że w ciągu 10-20 lat będziemy w stanie farmakologicznie "wyłączyć" sen. - Byłaby to ogromna zmiana w naszym życiu społecznym - komentuje tę wypowiedź Neil Stanley, szef zespołu zajmującego się badaniami nad snem w Human Psychopharmacology Research Unit w University of Surrey w Wielkiej Brytanii.
Modafinil sprawił, że możliwe jest działanie przez 48 godzin bez prawie żadnych efektów ubocznych. Na horyzoncie pojawiają się leki, które mają spowodować, że będziemy spać efektywniej - po takim farmakologicznym śnie będziemy nawet bardziej wypoczęci niż po naturalnym.
Bezsenna armia
W zasadzie to nic nowego. Nawet bez pomocy farmaceutyków sami manipulujemy swoim zegarem biologicznym. Coraz częściej zmusza nas do tego styl życia, rodzaj pracy, jaką wykonujemy. W czasie tygodnia zarywamy noce, odsypiamy w weekendy. Rano podkręcamy się kawą i papierosami - bywa, że amfetaminą. Wieczorami potrzebujemy melisy na wyciszenie albo tabletek ułatwiających zasypianie. Skutek? - Coraz więcej osób cierpi na problemy związane ze snem - mówi doktor Michał Skalski, kierownik Poradni Leczenia Zaburzeń Snu Kliniki Psychiatrycznej Akademii Medycznej w Warszawie. - Na bezsenność, której łatwo się nabawić, prowadząc niehigieniczny tryb życia i manipulując zegarem biologicznym, uskarża się 25 procent populacji.
Trudno się więc dziwić, że wielu osobom zależałoby na pozbyciu się potrzeby spania. Najbardziej zainteresowane tą sprawą - jak można się spodziewać - jest wojsko. Szerokie badania w tej dziedzinie prowadzi amerykańska agencja wojskowa DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency). Finansuje na przykład testy specyfiku o nazwie CX717. Należy on do grupy substancji nazywanej ampakinami.
Ampakiny działają w naszym mózgu na receptor glutaminianu, przedłużając jego aktywność. To neuroprzekaźnik ułatwiający nam uczenie się i zapamiętywanie. - Pomyślmy o swoim mózgu jak o komputerze - mówi Gary Lynch z University of California w Irvine, który wynalazł lek. - Komputery w naszych mózgach różnią się szybkością procesorów. Ampakiny dają kopa procesorowi.
Testy CX717 przeprowadzał między innymi Sam Deadwyler z Wake Forest University w Północnej Karolinie, USA. Do eksperymentu użył małp rezusów. Poddane działaniu leku małpy wybierały właściwy obrazek spośród sześciu innych, by dostać sok - nawet gdy pozbawiano je snu przez 30-36 godzin. U człowieka odpowiadałoby to 72 godzinom bez spania.
Badanie metodą pozytronowej tomografii emisyjnej (PET) wykazało, że mimo braku snu aktywność mózgu poddanego działaniu nowego leku przypomina aktywność mózgu wyspanej małpy. Nie zaobserwowano ogólnego podwyższenia aktywności mózgu, nie wydaje się, by preparat mógł zaburzać myślenie. DARPA przetestowała lek na żołnierzach ochotnikach. 48 ludzi sprawnie działało cztery doby, śpiąc w tym czasie zaledwie cztery godziny.
Amerykańska armia finansuje też badania na Uniwersytecie Wisconsin prowadzone przez Giulia Tononiego. Badaczowi udało się wyhodować mutanty muszek owocowych, które śpią jedną trzecią tego, co muszki niezmutowane. Uzyskał to, wprowadzając mutację tylko w jednym genie kodującym białko zaangażowane w transport potasu przez błonę komórkową. Co ciekawe, podobny defekt w kanałach potasowych w komórce jest związany z ograniczeniem snu u ludzi cierpiących na chorobę autoimmunologiczną zwaną syndromem Morvana. Ze zmutowanymi muszkami był tylko jeden problem - umierały młodo. Może taka cena za bezsenność?
Drzemka w pigułce
Tymczasem na Columbia University w Nowym Jorku (też za pieniądze armii) naukowcy usiłują przyłapać te części naszego mózgu, które działają gorzej lub uaktywniają się, gdy chce nam się spać. Udało się im nawet opracować metodę magnetycznej stymulacji mózgu, by oddziaływać na te obszary.
Podobnie stymuluje się mózg za pomocą impulsów elektrycznych o niewielkiej mocy. Specjaliści skonstruowali do tego celu nawet tak niewielkie urządzenia, że da się je zamontować na przykład w kaskach pilotów.
A może to zła droga poszukiwań? - zastanawiali się niektórzy. Może zamiast starać się w ogóle odzwyczajać nas od snu, należałoby ten sen skoncentrować do jak najmniejszej skutecznej dawki?
Naukowcy od dawna wiedzą, że sen to niejednolity stan utraty przytomności. Składa się z kilku faz. Ta, podczas której najlepiej wypoczywamy, nazywa się fazą snu wolnofalowego. - Chronologicznie wygląda to tak - wyjaśnia doktor Skalski. - Gdy zasypiamy, dość szybko pojawiają się mózgowe fale alfa świadczące o osiągnięciu stanu relaksacji. Po nim następuje kilkuminutowe stadium płytkiego snu, zwanego też półsnem. Stadium drugie to etap przejściowy ze snu płytkiego do głębokiego. Trwa co najmniej 10-15 minut. Stadia trzecie i czwarte określane są mianem snu głębokiego. To najdłuższa, bo prawie godzinna faza snu. Charakterystyczne dla niej są wolne fale delta. Stąd nazwa - sen wolnofalowy. Im jest ich więcej, tym głębiej śpimy i tym trudniej nas obudzić. Na koniec przychodzi - zupełnie bez znaczenia dla naszego odpoczynku - sen paradoksalny, podczas którego śnimy marzenia senne. Z chwilą zakończenia cyklu osoba śpiąca albo się budzi, albo wkracza w następny cykl.
A gdyby tak wyprodukować lek, który oczyści nasz sen z niepotrzebnych faz, pozostawiając tylko tę najbardziej regenerującą? Na efekty tego pomysłu nie trzeba było długo czekać. W fazie testów są teraz dwa leki, które wydłużają fazę wolnofalową. Jeden z nich, którego właścicielem jest firma Merck, jest już na trzecim etapie badań klinicznych i być może ukaże się na rynku w przyszłym roku. Będzie to tak zwana drzemka w pigułce.
Sen za mózg
Czy jednak takie grzebanie w mechanizmach snu jest całkowicie bezpieczne? - Sen jest ceną, jaką płacimy za skomplikowany układ nerwowy - wyjaśnia doktor Skalski. - Podobnie śpią wszystkie ssaki i ptaki. Ale nawet u zwierząt starszych ewolucyjnie - stawonogów, skorupiaków, ryb, płazów i gadów - obserwuje się okresy znieruchomień. Sen wciąż stanowi zagadkę dla badaczy. Nie wiemy do końca, jakie procesy w naszym mózgu zmuszają nas do zamknięcia oczu i kilkugodzinnego odpoczynku. Ingerowanie w ten mechanizm może doprowadzić do różnego rodzaju trudnych do przewidzenia zaburzeń. Dobrze wiadomo, że u ludzi cierpiących na bezsenność wzrasta ryzyko rozmaitych chorób, obniża się odporność organizmu - tłumaczy lekarz. Zostać Bezsennym - brzmi kusząco, prawda? Kłopot tylko w tym, że nie wiemy, jakie mogą być tego koszty.
W przywoływanej na początku książce Nancy Kress Bezsenni szybko zostali znienawidzeni. Musieli mieszkać w getcie. Bali się wychodzić na ulicę bez ochrony. Powstał przeciw nim potężny ruch o nazwie Śpi-My.
Czy przystąpiliby państwo do niego? Ja chyba tak. Pod warunkiem, że można by było demonstrować swoje poglądy za pomocą drzemki. Bo właśnie zaraz idę spać. Dobranoc.