Sekta w stacji dializ?
Pracownicy stacji dializ w Ostrowie Wielkopolskim mogli pozostawać pod wpływem bliżej nieokreślonej sekty, która nie pozwala na marnowanie krwi. Taka zaskakująca hipoteza jest na poważnie brana pod uwagę przez prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie zarażenia żółtaczką 49 dializowanych pacjentów - ujawnia "Dziennik".
Pacjentów zarażano, wstrzykując im brudną krew. Pielęgniarka wciągała do kapilary 2-3 ml krwi pacjenta, aby zbadać wartość elektrolitów. Potem krew i kapilarę powinna wyrzucić. Ona jednak wstrzykiwała resztę krwi z powrotem do żyły pacjenta, a kapilary używała podczas badań innych osób.
Prowadząca dochodzenie prokuratura bardzo poważnie bierze pod uwagę hipotezę, że pracownicy stacji mogli znajdować się pod wpływem nieustalonej dotąd sekty. Ilu ich jest, czy była wśród nich Renata Rzepecka, zwolniona pielęgniarka oddziałowa, tego jeszcze nie wiadomo.
Zapytamy o to panią Rzepecką - mówi "Dziennikowi" prokurator Paweł Szymanowski z Prokuratury Okręgowej w Kaliszu. Ja jestem katoliczką- broni się pielęgniarka w rozmowie z "Dziennikiem".
Gazeta próbowała dowiedzieć się, czy w Polsce działa jakakolwiek sekta, której reguły pasowałyby do hipotezy postawionej w śledztwie. Ojciec Grzegorz Kluza, dominikanin zajmujący się sektami, nie słyszał o tak działającej grupie religijnej.
Ja też nie potrafię przypasować tego typu działania do jakiejkolwiek znanej mi sekty- mówi policjant operacyjny z jednej z komend wojewódzkich w Polsce, na co dzień zajmujący się właśnie sektami. Ale z drugiej strony to, co wydarzyło się w Ostrowie, jest tak absurdalne, że trzeba brać pod uwagę możliwość, że robiła to osoba kierowana pobudkami religijnymi. (PAP)